Na polu siąpi i już drugi dzień bajk stoi nieużywany. Ale żeby zupełnie nie tracić z nim kontaktu, postanowiłem zmajstrować stojak serwisowy do grzebania przy rowerze. Po całym sezonie, przydałoby się zajrzeć tu i tam, i posmarować, gdzieniegdzie. Pomysł był taki, żeby nie tworzyć nowych klamotów, które trzeba demontować i magazynować, tylko miała to być zwarta konstrukcja, którą można w kilka chwil przystosować do konkretnej roboty. Miałem zrobiony wcześniej stolik do pilarki i właśnie on miał być bazą do złożonej konstrukcji.
Zdjęcie przedstawia podstawową funkcję stolika, czyli maszynę do majsterkowania. Po przykręceniu kilku elementów, przekształca się on w stół serwisowy.
Ma blat na podręczne narzędzia i można wygodnie pracować.
Zamocowanie roweru sprawia pewne problemy. Pedały muszą się obracać i musi być opcja uchwycenia go za przedni, jak i za tylny widelec. Najprościej zrobić to na poziomej belce, jak w firmowych podstawach, ale jak już pisałem, nie chciałem tworzyć nowych klamotów, martwić się gdzie je trzymać i szukać, gdy są potrzebne. Wymyśliłem, więc uchylną część na zawiasie, na której przesuwa się główka z zaciskami.
Rozwiązanie to umożliwia przykręcenie obu moich rowerów – szosy i MTB, które mają różne odległości od widelca do mufy, czyli miejsc podparcia.
Całość jest naprawdę solidna i pomyślana w taki sposób, by podczas pracy, rower się nie chybotał, był pewnie zamocowany, bez obawy, że może spaść. Podpórka pod mufą jest osadzona na dwóch bolcach i przykręcona do stolika, więc nie ma prawa się nic stać. Belka z głowicą, jest wzmocniona wspornikiem i z zapiętym rowerem, można manewrować całym stolikiem na kółkach i dowolnie przestawiać.
Na bazie stołu, planuję zrobić jeszcze centrownicę, która chodzi mi po głowie od kilku miesięcy. Ma to być quasi profesjonalne urządzenie z regulowanym rozstawem wideł na śrubie rzymskiej i innymi bajerami, jak czujniki zegarowe, na przykład. Będzie długa zima, będzie czas, to się będzie dłubać i majstrować.