Lubię Gustava za jego romantyczne podejście do długich dystansów. Kibicuję jego projektom. Jednak ostatnio zaczyna trochę "gienieczkować" ;-) czyli inaczej fantazjować na temat swoich rekordowych planów. Przejechanie 1400 km na pewno jest ekstremalnie trudne, ale mówienie, że będzie to najdłuższy przejazd w Europie, dłuższy nawet niż ultramaraton Londyn - Edynburg - Londyn to lekka przesada. Są imprezy w Europie, które biją trudnością LEL. Jedna z nich odbywa się co 4 lata w Polsce, a mowa o Maratonie Rowerowym Dookoła Polski (MRDP) czyli ponad 3000 km, czy też ekstremalnie trudny Transcontinental Race (TCR) z Geraardsbergen do Istambułu - ponad 4000 km. Obydwa maratony wymagają nie tylko świetnego przgotowania kondycyjnego i psychicznego, ale także umiejętności radzenia sobie ze wszystkim na trasie, bo opierają się na zasadzie jazdy bez jakiegokolwiek wsparcia.
Należy też wspomnieć o RAAM, jednak to impreza innego typu, gdzie kolarze jadą z pełnym zabezpieczeniem.
Sceptycznie odnosze się również do próby jazdy bez snu na siłę. W ogólnym rozrachunku tylko się na tym traci. Kilka krótkich odpoczynków / drzemek może pozytywnie wpłynąć na końcowy rezultat. Przy tego typu imprezach liczy się czas brutto. Nikogo nie interesuje, kto ile miał postojów, czy spał, leżał itp. Warto poczytać relacje uczestników ultramaratonów, porozmawiać z nimi przy jakieś okazji, poczytać różne fora.
Życzę Gustavowi, żeby udało mu się zrealizować jego tegoroczny projekt i mam nadzieję, że zrobi t o z głową. Bezsensowna napinka na jazdę bez snu nic nie wniesie, a zmęczenie mogłoby mieć poważne konsekwencje. Chodzi przecież o to, żeby do celu dojechać bezpiecznie.