Ja nie widzę nic dziwnego w tym że można i należało zrobić to lepiej.
Przykłady?
Koła Hed Ardennes pod tarczę, montowane np w rowerach przełajowych. Koła za duuużo pieniędzy. Koła znanego i renomowanego producenta.
W korpusie piasty wywiercony otwór zaślepiony miniaturową śrubką. Przez gwint (piszę o montażu fabrycznym) wlewa się do środka woda. To problem pierwszy. Woda niszczy łożyska a do tego zapadki i sprężynka wykonane są z beznadziejnej stali, która rozsiewa w bebechach piasty rdzę. To problem drugi.
Sprężynka koroduje i pęka, najszybciej rozwalony pacjent miał 2 miesiące.
Nie widuję piast z otworami w korpusie.
Rzadko widuję "pieski" i sprężyny wykonane z tak lichego materiału. W kołach za tyle pieniędzy.
Dla mnie od pomysłu do sprzedaży klientowi jest bardzo długi okres, którego częścią są testy, przez wielu ludzi, przez wiele kilometrów, na wielu sztukach produktu. W warunkach do użytkowania w których produkt jest przeznaczony.
Spróbuj wytłumaczyć klientowi że kupił rower za 25 tysięcy zł a piasta gnije jakby wydał 500 zł.
Zastanawia mnie jaka logika stoi za takim podejściem - koła mają przynajmniej dwuletnią gwarancję a opisany problem nie pozwala w żaden sposób eksploatować ich przez taki okres bez dezintegracji bebechów.
Właściciele rowerów wracają za każdym razem z tym samym problemem - korby kręcące się w obie strony bez zazębiania zapadek. W środku zawsze znajduję to samo.
Na stronie producenta nie ma żadnych informacji o zakazie eksploatacji tych kół w jakiś warunkach, nie ma żadnych ekstra nakazów i wskazówek do interwałów serwisowych.
Niesamowite jest to że producent twierdzi że zrobienie nowego modelu kół trwa kilka lat a gotowego produktu realnie nikt nie testuje i nie sprawdza - poza klientem.
Mogę podać jeszcze parę przykładów podobnych "mondrości" w samej działce "koła" o ramach, kierownicach czy inszych komponentach nie wspominając.
Niejednokrotnie zastawiam się jak produkt przeszedł kontrolę jakości a wcześniej czy ktokolwiek z projektantów widział go poza ekranem swojego kompa, zanim wysłał projekt do wykonawcy.
Wiele razy poprawiałem nowy sprzęt, zanim trafił do klienta - dzięki temu klient miał szansę normalnie go używać, nie być rozczarowany jakością działania a ja nie musiałem sprzątać "bagna" w sprzęcie, który niejednokrotnie bardzo szybko trafiał na przegląd.