Przypadkiem trafiłem na ten film i tak mnie skłonił do zastanowienia się, co ja bym zrobił będąc świadkiem takiego wypadku, czy byłbym w stanie zachować spokój, pomóc lub chociaż nie zaszkodzić poszkodowanemu w panice.
Powiem szczerze, że nie mam prawie żadnej wiedzy jak pomagać w takich sytuacjach.
Najbardziej mnie zastanawia widoczna na filmie determinacja pomagającego do nawiązania kontaktu słownego i wzrokowego z poszkodowanym. Czy mógłby ktoś wytłumaczyć, jakie są podstawy medyczne takiego zachowania? Czy jest to aż tak ważne? Chodzi o efekty psychologiczne (wiadomo że soma i psyche są ze sobą sprzężone), czy wręcz ocieramy się już o sprawy duchowe (tajemnica życia i śmierci)?
Generalnie jestem pełen podziwu dla ratującego, jego opanowania, konsekwencji i sprawnego kierowania akcją. I zwyczajnej empatii dla drugiego człowieka.
Jak wspomniałem, nie wiem, czy pod względem przeprowadzonych czynności tak właśnie powinna wyglądać akcja ratownicza, dlatego proszę o wasze komentarze (liczę na spory odzew lekarzy i ratowników medycznych), co można by zrobić lepiej, od czego zacząć.
Jednocześnie zapewne są tutaj na Forum osoby, które same doznały podobnych wypadków (z dłuższą lub krótszą utratą przytomności). Jak wygląda to ze strony ofiary, jakie mogą być potencjalne skutki długotrwałe wstrząśnienia mózgu (bo tutaj chyba wystąpiło)? Oczywiście każdy przypadek jest inny, ale wszelkie uwagi będą cenne.