Ja bym nie nazwał podjazdów na Gran Canarii pagórkami, pagórki to są raczej w naszych Beskidach, a taki Salmopol z Wisły czy Szczyrku to lekka zmarszczka. Wjazd na najwyższy szczyt Gran Canarii to jakieś 45km podjazdu i ponad 1900m przewyższenia. Planując pętlę w górach to w zasadzie trudno zrobić mniej niż 2000m w pionie, a częściej jest to bliżej 3000m. Nawet na 50km cofee ride po wybrzeżu zrobisz jakieś 600m przewyższeń. Co ważne jest sporo możliwości, szczególnie jak możesz gdzieś podjechać autem - tras spokojnie starczy na tydzień jeżdżenia.
Jak mam porównywać wyspy na których byłem to najlepsza Gran Canaria potem Lanzarote a na końcu Fuertaventura (na Teneryfie nie byłem).
OK z tymi pagórkami to źle pojechałem, chodziło mi oczywiście o nieregularności oraz w koncepcji cofferide na Gran Canarii południowe wybrzeże, nadmorskie kurorty to pagórki żeby zrobić 500-600 metrów trzeba przejechać kilkadziesiąt kilometrów. Takie miałem doświadczenie w zakresie Port de Mogan do Maspalomas. Dopiero fajnie zaczyna się od Mogan w kierunku na Pico de las Nievas.
Na Teneryfie południowe wybrzeże na coffee ride wg mnie odpada, ruch, dość blisko autostrada, trzeba do środka jechać w góry. Z Los Cristianos czy El Medano jest kilka możliwości wjazdu na Teide. Oczywiście wielu wypakowuje super rowery w okolicach Vilaflor 1400 mnpm na parkingu ostatniej restauracji i delektuje finalnym wjazdem na górę ;-)
Jak bym miał wracać na Teneryfę to mam respekt do wjazdu i zjazdu do Mascy z Los Gigantos. Widziałem tam tylko jednego kolarza. A sam samochodem strasznie bałem się tam jechać.