Większość ludzi boi się jeździć ulicą i dlatego ten przepis jest idiotyczny.
Nie zgodzę się z tym! Boją się tylko mięczaki i tchórze. A może powodem tego jest niedoedukowanie? Ale moje dzieci mają w szkole przepisy drogowe kończone zdawaniem na kartę rowerową. Jeżdżą po ulicy ze mną - oczywiście tylko tam, gdzie NIE MA ścieżek rowerowych. Jak jadę z dziećmi, jedziemy ulicą, albo ścieżką dla rowerów, jeśli jest - nawet taką po lewej stronie.
I dodam jeszcze, że drogą jechałem już z dwuletnim synem na rowerku biegowym - dlaczego? Bo tam, gdzie jechaliśmy, nie było ani chodnika, ani ścieżki rowerowej. Jechaliśmy więc prawą stroną - syn przy krawędzi jezdni, a ja obok niego - tak, by blokować mu ew. chęć wyjechania poza bezpieczną strefę. I bezpiecznie dojechaliśmy tam, gdzie zamierzaliśmy.
Gdy jadę innym rowerem niż szosa (grubsze opony) to chętnie wybieram nawet te dziurawe ścieżki.
Też tak robię! Omijam ścieżki wyłącznie podczas treningu i wyłącznie na rowerze szosowym, gdy jadę szybciej, niż 30 km/h.
Zderzenie z psem/kotem/kurą/dzieckiem czy innym rowerzystą na ścieżce, raczej nas nie zabije, a jak ci przywali samochód to z reguły bez obrażeń się nie kończy. Dlatego zrozum też rowerzystów na chodniku
Tu się z Tobą nie zgodzę! Chodzi przede wszystkim o częstość zdarzeń i różnicę prędkości. Mówię tu wyłącznie o jeździe rowerem szosowym, który jest stworzony do jazdy szybciej - dlatego moim zdaniem NIE NADAJE SIĘ na typowe ścieżki rowerowe. Mnie przywalił już samochód, ale miałem mniejsze obrażenia, niż gdybym miał w przypadku postawienia roweru i "dachowania", co jest największym niebezpieczeństwem w przypadku nagłego hamowania. Tu nie musimy się zgadzać - po prostu ja tak uważam i dlatego nie jadę ścieżką, gdy jadę szybko.
NIGDY NIE ZROZUMIEM DOROSŁEJ OSOBY JADĄCEJ ROWEREM PO CHODNIKU! Wyjątek: jazda z dzieckiem do lat 10, oberwanie chmury, mgła, śnieg/lód na ulicach i chodniku. Ale wtedy to bym rower prowadził, a nie nim jechał (nie mówię o dziecku na rowerze).
Ostatnio autobus mnie wyprzedzał na gazetę i to pomimo tego, że nic z przeciwka nie jechało, tak mnie przestraszył i *** że gdybym go mógł dogonić, to chyba bym mu szyby powybijał.
Jazda rowerem po ulicy to jest duże ryzyko utraty zdrowia/życia i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej, ale ryzyko jest tak niewielkie, że jednak podejmujemy je tylko dlatego, że po tych pseudo-ścieżkach nie da się kolarzówką jechać.
Nie popieram zemsty, ani takiej eskalacji napięcia, jak opisałeś. Może mało miałeś takich zdarzeń i dlatego tak Cię denerwują? Zaręczam Ci, że można się do tego przyzwyczaić po jakimś czasie. A próbując coś zrobić w tej sprawie, wystarczyłoby spisać numer boczny lub rejestracyjny autobusu (miejskiego?) i zwrócić się do pracodawcy kierowcy czy policji.
Sprostuję: Jazda DOWOLNYM rowerem z prędkościami powyżej 20 km/h po DOWOLNEJ nawierzchni stanowi ryzyko! Nie ważne po jakiej trasie! Uważam, że to downhillowcy mają gorzej - gdy jeżdżą wśród drzew i po kamieniach z prędkościami czasem większymi, niż my jesteśmy w stanie rozwinąć na prostej! Natomiast nie ryzyko, tylko prawdopodobieństwo zaistnienia niebezpiecznego zdarzenia jest niewielkie NA DRODZE gdy wszyscy użytkownicy PRZESTRZEGAJĄ obowiązujących przepisów. Gorzej, jak komuś puszczą nerwy, jest pijany, lub na jakichś niedozwolonych środkach, albo po prostu chce wszystkich pouczać jak mają jeździć - taki niespełniony domorosły "pedagog", czy bardziej "andragog".
Ktoś wpadł na genialny pomysł, żeby budować ścieżki rowerowe i słusznie, tylko tak to jest jak się biorą za to osoby które nie mają kompetencji, a ustawa jest dziurawa jak sito, pozwalając na budowę takich bubli. Ale tak jest ze wszystkim - niestety
Później mamy aleje śmietnikową w Słupsku albo słynne aleje barierkowe - a na końcu ścieżki nie przystosowane do wszystkich rowerów.
Jak będziemy siedzieć cicho, albo tylko narzekać - NIC SIĘ NIE ZMIENI!