Skocz do zawartości


Nie będe juz narzekał na kask.


803 odpowiedzi w tym temacie

#21 Gosc_łukasz_*

Gosc_łukasz_*
  • Gość

Napisano 13 październik 2010 - 22:51

To ja polecam ten filmik http://www.naszosie....tour-de-suisse/

#22 radek_3131

radek_3131
  • Użytkownik
  • 453 postów
  • SkądPabianice

Napisano 13 październik 2010 - 22:52

A ja zauważyłem, że gdy jadę w kasku to kierowcy częściej mnie mijają na gazetę. No chyba, że jadę nocą to wszyscy zachowują ogromny odstęp, ale raczej na to wpływ ma oświetlenie jakie używam i warunki na drodze.

#23 neuropathic

neuropathic
  • Użytkownik
  • 135 postów
  • SkądLubin - dolny ślask

Napisano 13 październik 2010 - 22:57

łukasz Na całe szczęście mieli skorupy ale to jest właśnie to ryzyko pisane przez duże $

#24 outoftimeman

outoftimeman
  • Użytkownik
  • 873 postów
  • SkądPruszków

Napisano 14 październik 2010 - 00:57

To ja polecam ten filmik http://www.naszosie....tour-de-suisse/


A co tam, wbiję kij w mrowisko i zaryzykuje twierdzenie, że bez kasków też nic by im się nie stało :)
Owszem widać na filmiku, jak kolarze kolejno uderzają głową o asfalt, ale czy to kask uratował im życie? Wątpię. Pokuszę się nawet o twierdzenie, że to przez kask uderzyli głowami o asfalt!
W chwili upadku odruchowo napinamy mięśnie karku i zginamy go tak aby głowa znalazła się jak najbliżej tułowia. Ale jeżeli mamy skorupę na głowie to nasze ciało nie jest w stanie poprawnie zareagować na nienaturalny ciężar głowy. W dodatku kask wystaje sporo poza obrys głowy więc łatwiej nim o coś zahaczyć. Bzdura? Załóżcie swoje kaski i wymachujcie energicznie głową. Dziwnie prawda? Czuć rosnącą siłę odsirodkową, tak jakby głowa chciała oderwać się od ciała i odlecieć. Bez kasku nie ma tego problemu.
Oczywiście to teoria, mająca na celu intelektualną prowokację. Nie znam się na fizyce i biomechanice, ale ciekaw jestem wyników badań doświadczalnych. Ale kto miałby je przeprowadzić? Producenci kasków? ;)

Sam za małolata nieraz przekoziołkowałem na góralu i nigdy w głowę się nie uderzyłem. Jedna z takich historii mrozi krew w żyłach bardziej niż ten filmik z cavendishem. Otóż, miałem 15, czy 16 lat i nowy rower górski. Kupiłem go w zimę na przecenie i śmigałem sobie po szkole po tzw glinkach, czyli dołach i górkach powstałych po wydobyciu gliny. Jako, że pora zimowa to zrobiło się już ciemno, ale ja nie zamierzałem wracać. W pewnym momencie zacząłem zjeżdżać, jak mi się wydawało, ścieżką. Rower nabierał prędkości, a ja w ciemnościach nie widziałem dokąd jadę. Niestety okazało się, że ścieżka urywa się w najmniej oczekiwanym momencie. Nigdy nie zapomnę tego wrażenia, kiedy leciałem bezwładnie w dół. Czułem że lecę :) Oczywiście lot zakońzył się wbiciem przedniego koła w ziemię, ja jak z katapulty wystrzeliłem w powietrze, przekoziołkowałem i wylądowałem robiąc fikołka (odruchowo) na ziemi. Później zobaczyłem swój rower przecinający rozgwieżdżone niebo tuż nad moją głową i lądujący parę metrów dalej. Rower i ja cali i zdrowi. Jednak co stal to stal :)

A tak na marginesie, to ostatnio jednak rzadko zdarza mi się pędzić 70 na godzinę ramię w ramię z najepszymi zawodnikami pro tour ;)

Oczywiście nie naśmiewam się z nikogo kto jeździ w kasku, ba, sam zamierzam sobie kask zakupić, szczególnie, że zbliża się zima, a ja kończę budować przełajówkę. Jednak nie przeceniałbym znaczenia kasku. Ważne jest żeby myśleć tym co się ma pod kaskiem ;)

#25 Gosc_cookie_*

Gosc_cookie_*
  • Gość

Napisano 14 październik 2010 - 06:26

Nie myślcie, że się naśmiewam, ale czy trochę nie przesadzacie? Kilka lat temu w tdf jeżdżono bez kasków, za to w bardzo gustownych czapeczkach. Statystyka podpowiada, że urazy głowy w kolarstwie szosowym zdarzają się niezwykle rzadko.

Oczywiście jeżeli ktoś czuje się bezpieczniej to nie namawiam, żeby zostawiał kask w domu, ale komentarze, ze kolarz bez kasku wygląda śmiesznie to lekka przesada ;)
Obrazek
On też wygląda śmiesznie? ;)

Jeszcze w poniedziałek bym sie pod tym podpisał. JA tez całe zycie smigałem bez kasku choc dostałem kiedys w klubie taki skórzany. 10 lat temu nikt nie jeździł w kasku i wygladało to dla mnie smiesznie czy wręcz groteskowo.
NIe jeżdze jednak w peletonie tylko po zwykłych drogach. Gdzie sie da korzystam ze scieżek. Do szosy załozyłem opony 28c zeby sie lepiej smigało po kostce. NIe byłem jednak w stanie przewidzieć ze koleś który zatrzymał sie przed krzyzówką nie zauwazy mnie w biały dzień i zablokuje mi drogę w takim momencie ze nie będzie czasu na rzadna reakcje. Zdaję sobie sprawę że kask w zdezeniu z jadącym samochodem nic by mi nie dał ale w tym konkretnym przypadku uchronił twarz przed niezłum pokiereszowaniem.

#26 woody

woody
  • Użytkownik
  • 1415 postów
  • Skądłódź

Napisano 14 październik 2010 - 06:45

W chwili upadku odruchowo napinamy mięśnie karku i zginamy go tak aby głowa znalazła się jak najbliżej tułowia. Ale jeżeli mamy skorupę na głowie to nasze ciało nie jest w stanie poprawnie zareagować na nienaturalny ciężar głowy. W dodatku kask wystaje sporo poza obrys głowy więc łatwiej nim o coś zahaczyć. Bzdura? Załóżcie swoje kaski i wymachujcie energicznie głową. Dziwnie prawda? Czuć rosnącą siłę odsirodkową, tak jakby głowa chciała oderwać się od ciała i odlecieć. Bez kasku nie ma tego problemu.
Oczywiście to teoria, mająca na celu intelektualną prowokację. Nie znam się na fizyce i biomechanice, ale ciekaw jestem wyników badań doświadczalnych. Ale kto miałby je przeprowadzić? Producenci kasków? ;)



nie zgodzę się z tym co napisałeś. Akurat doświadczyłem w zeszłą zimę upadek na lodzie wchodząc w zakręt. Mimo że miałem kask łbem nie przydzwoniłem. Fakt kilka następnych dni bolały mnie mięśnie karku, ale napiąłem je odruchowo. Wydaje mi się że czy w kasku czy nie organizm próbuje się bronić przed udrzeniem w głowę.

u2250y2014v3.gif


#27 Akademicki

Akademicki
  • Użytkownik
  • 61 postów
  • SkądOlsztyn

Napisano 14 październik 2010 - 07:24

myślę że, te dodatkowe 250g dla mięśni karku to niezbyt wiele.

#28 Pabloszelesto

Pabloszelesto
  • Użytkownik
  • 85 postów
  • SkądWrocław

Napisano 14 październik 2010 - 08:58

Ja również zachęcam do ubierania kasku, niezależnie czy jedzie się do sklepu czy zjeżdża ze zdobytego szczytu. Spotkałem kiedyś człowieka który miał staż na neurologii we Wrocławiu. Mówił o dwóch przypadkach - obie osoby poruszały się z prędkością turystyczną na ścieżce rowerowej. Jeden wywrócił się i uderzył głową w krawężnik, drugi zagapił się i przywalił w latarnię, czy jakiś znak. I niestety obie osoby do końca życia będą karmione przez rurkę. Zaznaczam, stało się to w mieście!

#29 neuropathic

neuropathic
  • Użytkownik
  • 135 postów
  • SkądLubin - dolny ślask

Napisano 14 październik 2010 - 09:00

Zapomnieliśmy dodać Panowie, że w kasku wyglądamy bardziej sexi kobiety widząc nas na trasie mają już fantazje :) A że zakupiłem kask meridy biały champion z kolorami tańczy to na pewno będę w nim jeździł

#30 tr

tr
  • Użytkownik
  • 214 postów
  • SkądW-wa

Napisano 14 październik 2010 - 09:09

Sprawa kasku należy do każdego właściciela głowy, i daleki jestem od narzucania swoich poglądów, ale do wiadomości osób nastawionych na "nie"....
Jazda szosowa jest sterylna, mtb mniej, upadki, wyskoki, drzewa, gałęzie przy agresywnej jeździe trzeba nauczyć się być z nimi za pan brat. Stąd wnioski...
Głowa wyrabia w sobie nawyk CHRONIENIA się, uderzania zakaskowanym łbem w przeszkodę baranem... Oczywiście nie pomoże to przy czołówce z Tirem, ale może uchronić przed poważnymi i bardzo wrednymi złamaniami twarzoczaszki. Chyba mało osób zdaje sobie sprawę z jakimi konsekwencjami wiążą się "banalne" złamania w obrębie łuku jarzmowego i górnego masywu twarzy http://pl.wikipedia....=20070626174801, nie mówiąc już o podstawie czaszki...

Pomijając uszkodzenia mózgu, i "poważne" konsekwencje, to te z pozoru drobne złamania potrafią trwale uszkodzić wzrok, ruchomość oka jako takiego, powodować zaburzenia czucia łącznie z trwającymi wiele lat neuralgiami czyli często niemożliwie silnymi bólami o charakterze ciągłym lub napadowym, chirurdzy szczękowi potrafią rekonstruować i skręcać śrubami kości, które mniej więcej w prawidłowej pozycji mogą się zrosnąć, dno oczodołu i inne trudne do rekonstrukcji miejsca można naprawić pobierając kość z talerza kości biodrowej, ale tak jak pisałem kości to nie tylko, uszkodzone sa nerwy, naczynia po urazie źle pracują mięśnie, drogi oddechowe... To nie tylko kilka wybitych zębów..

Kask ma znaczenie...daje mały margines dodatkowego " szczęścia" w nieszczęściu... Sam mam kłopot z jego używaniem, nie lubię jeździć w kasku w mieście. A jeżdżę w specyficzny sposób, dość radykalny... Kiedy ubieram się w strój kolarski - zawsze z kaskiem, ale nie ze względu na wygląd bo mam na głowie trek orzecha z 1997 r. W górach kiedy zapomniałem kasku moja jazda przypominała niedzielną wycieczkę do Powsina, jakbym jechał z dziecięciem w koszyczku. I nie musiałem się do tego zmuszać, automatycznie włączył się limit prędkości..

Uważam, że niechęć do kasku, wynika z pewnych zahamowań estetyczno wygodnościowych, jednak wszyscy chyba i tak wiedzą że jednak poprawia bezpieczeństwo... Do czasu poważnego urazu głowy każdy jednak uważa że jemu się to nie zdarzy... Zastanawiam się ilu, z ostentacyjnych wrogów kasku rezygnuje z używania pasów bezpieczeństwa, czy odłącza sobie poduszki bezpieczeństwa w aucie? Ogólnie od lat pojawia się ten temat, ale chyba jednak kasków jest ciut więcej na ulicach miast, a bynajmniej czasami dla mnie wjazd na ścieżkę wydaje się być większym ryzykiem niż jazda po ulicach bo letnie napiwione grubasy z ułańską fantazją spychają na trawnik i czasem trzeba być gotowym na spotkanie łeb w łeb.

Ogólnie szczęścia życzę... Sam sobie też, bo jak pisałem często silnej woli mi brak (zdrowego rozsądku?)

#31 h/k

h/k
  • Użytkownik
  • 1388 postów
  • SkądRumia

Napisano 14 październik 2010 - 09:17

Nie myślcie, że się naśmiewam, ale czy trochę nie przesadzacie? Kilka lat temu w tdf jeżdżono bez kasków, za to w bardzo gustownych czapeczkach. Statystyka podpowiada, że urazy głowy w kolarstwie szosowym zdarzają się niezwykle rzadko.

Tylko brakuje tam polskich (i nie tylko) kierowców... wiec wzorowanie się na wyścigach jest co najmniej bzdurne, delikatnie mówiąc.
W kasku jeżdżę, ale nie mniejsze dystanse po mieście, bo jest nieporęczny. Jestem zdania, że jak ktoś ma farta to bez kasku bardzo dużo przejedzie bez żadnych akcji czy urazów, to jest kwestia przypadku. Jednak warto na wszelki wypadek mieć to zabezpieczenie. Nie wspominając, że to swego rodzaju, coraz mniejszy ale jednak, szpan. ;-)

#32 yasiu

yasiu
  • Użytkownik
  • 310 postów
  • SkądWarszawa

Napisano 14 październik 2010 - 09:22

Statystyka podpowiada, że urazy głowy w kolarstwie szosowym zdarzają się niezwykle rzadko.

statystycznie ja i moj pies mamy trzy nogi

W 2008 roku rowerzyści uczestniczyli w 5 150 wypadkach drogowych, w których zginęło 449 osób, a rany odniosło 4 927 osób. Wśród ofiar największą grupę stanowili sami rowerzyści – 433 zabitych oraz 4 494 rannych.
W omawianym okresie rowerzyści przyczynili się do powstania 2 205 wypadków, w których zginęło 231 osób, a 2 048 osób doznało obrażeń ciała. Z winy rowerzystów najwięcej wypadków miało miejsce na obszarze zabudowanym – 1 784 wypadki. Poza obszarem zabudowanym wypadki cechowały się wysoką ofiarochłonnością, w 421 wypadkach zginęło 102 osób, tj. w co czwartym wypadku była ofiara śmiertelna, podczas gdy na obszarze zabudowanym w co czternastym.


Ale jeżeli mamy skorupę na głowie to nasze ciało nie jest w stanie poprawnie zareagować na nienaturalny ciężar głowy.

jeżeli jezdzisz zawsze w kasku to jest to naturalny cieżar głowy.

W dodatku kask wystaje sporo poza obrys głowy więc łatwiej nim o coś zahaczyć. Bzdura?

no, szczegolnie jak uderzasz w samochod ktory wlasnie Ci wyjechal albo jak pechowo ladujesz glową na asfalcie. Wolalbys miec kask czy lubisz bez kasku?

Aby rozgrzać dyskusję:
http://www.rowerowy....ex.php?art=1139
http://portal.bikewo...5/Kaski.z.glow/

za tak powiem troche tendencyjne zestawienie, kraju cadillacow i grubasow z krajem tulipanow gdzie wszyscy jezdza na rowerze a infrartruktura rowerowa jest chyba lepsza od samochodowej

#33 Gosc_cookie_*

Gosc_cookie_*
  • Gość

Napisano 14 październik 2010 - 09:47

Jestem zdania, że jak ktoś ma farta to bez kasku bardzo dużo przejedzie bez żadnych akcji czy urazów, to jest kwestia przypadku. Jednak warto na wszelki wypadek mieć to zabezpieczenie. Nie wspominając, że to swego rodzaju, coraz mniejszy ale jednak, szpan. ;-)

Amen!
Zrobiłem na rowerze przez ostatnie 20 lat w sumie pewnie z 50 tys km i tylko raz wpadłem do rowu bo kolo który mi dawał koło na szosie nie miał doswiadczenia i sobie zaslalomował omijajac jakis kamyk.
Zawsze udawało mi sie przewidziec reakcję kierowców i unikałem niebezpiecznych sytuacji albo uchodziłem z nich bez szwanku. Całe szczęście, że jak mój fart sie skończył to byłem juz po przeczytaniu kilkuset postów na temat kasku i z odpowiednim szyszakiem na głowie choc ciagle nie do końca przekonany o sensie jego noszenia.
W przeciwnym wypadku to co mi się przydazyło mogłoby sie skończyć tak jak opisał to tr, bo jechałem ok. 25-30km/h i nie maiłem szans nawet na sięgniecie do klamek hamulca.

#34 radek_3131

radek_3131
  • Użytkownik
  • 453 postów
  • SkądPabianice

Napisano 14 październik 2010 - 10:55

woody zimą to w kasku koniecznie trzeba jechać. Kiedyś jechałem na MTB w lesie i zjeżdżałem z takiej malutkiej góreczki. Zacząłem hamować przed drzewem i wyhamowałem na nim. Przydzwoniłem przy kilku km/h. A tak po za tym, to dziesiątki upadków miałem zimą w lesie (bawię się jazdą, ścinam zakręty, szybko wchodzę w nie itp.) i głową nigdy nie przydzwoniłem. Ale kask mimo wszystko był.

#35 TSZ64

TSZ64
  • Użytkownik
  • 37 postów
  • Skądw-wa

Napisano 14 październik 2010 - 13:52

Jazda na rowerze tylko w kasku , myślę ,że więcej jest plusów niż minusów .Przez 10 lat przydał się kilka razy np. nie rozbiłem głowy o gałąż przejeżdżając pod drzewem nie zeszlifowałem sobie policzka po solidnej glebie na betonie. Często dojeżdzam do pracy ścieżkami po W-wie dlatego nie ruszam na rower bez kasku.

#36 tresor

tresor
  • Użytkownik
  • 131 postów
  • Skądkrk

Napisano 14 październik 2010 - 16:02

A skoro już jesteśmy przy kaskach, czasami jadąc nachodzą mnie takie myśli, że wpadam pod koła jakiegoś pojazdu, tak między koła, i on spokojnie by przejechał nade mną i nic by mi się nie stało, tylko ja jadę ciągle pod tym samochodem ciągnięty za kask, który jakoś się zaklinował między asfaltem, a samochodem. Brrr

#37 neuropathic

neuropathic
  • Użytkownik
  • 135 postów
  • SkądLubin - dolny ślask

Napisano 14 październik 2010 - 16:11

Pomimo iż na szosę bez kasku nawet nie wsiadam i czuje się troszkę bezpieczniej to uważam, że dodaje on troszkę "smaku" i promujemy w ten sposób w śród dzieci wymuszanie na rodzicach "tych opornych" aby też zakupili kask. A oto i mój kask
Dołączona grafika

Uploaded with ImageShack.us

aż chce się "szpanować" :D Są oczywiście gusta i guściki ale jest taki wybór że każdy by znalazł coś dla siebie.

#38 Akademicki

Akademicki
  • Użytkownik
  • 61 postów
  • SkądOlsztyn

Napisano 14 październik 2010 - 16:48

met inferno ładniejszy :D

#39 neuropathic

neuropathic
  • Użytkownik
  • 135 postów
  • SkądLubin - dolny ślask

Napisano 14 październik 2010 - 16:53

120 zł mydelniczka 360 MET a to robi różnicę przynajmniej dla mnie

#40 GRUNWALD1410

GRUNWALD1410
  • Użytkownik
  • 291 postów
  • SkądSucha B./Kraków

Napisano 14 październik 2010 - 17:39

A wracając do wypadku - kto był jego sprawcą?

Tego dowiem sie jak notatka policyjna dotrze w końcu do dyżurnego. Niestety zabrała mnie karetka zanim pojawiła sie drogówka. Imho sprawcą jest prowadzacy samochód bo przecinał drogę na skrzyżowaniu równorzednym, a ja byłem z jego prawej strony. Poprostu mnie nie zauwazył albo źle ocenił moja predkość. Nawet nie zdązyłem siegnać do klamek. Zreszta miałem tez chyba powazny dylemat decyzyjny: HAmować przodem do oporu czy zachowac resztki sterownosci i próbowac go ominąć. Zabrakło jakies 80cm żeby wyminąć gościa, a z hamowania gówno wyszło. Rama i widelec do kasacji. Główka ramy rozeszła sie na mufach. Do tego przywaliłem chyba jeszcze kierownikiem bo klamki sie troche pokancerowały. Walnałem tez kolanami w kierownik bo mam symetryczne siniaki nad kolanami, a reszta to już efekt spotkania z asfaltem czyli pogieta przerzutka i hak pościerane pedały i klamka.
Kurtka i spodnie ocalały - trzeba tylko wyprac z krwii. Z licznikiem coś nie chalo- chyab okablowanie od kadencji i cos w srdku bo kadencja przestała w ogóle reagowac, a licznik czasem przestaje cokolwiek wyświetlac. Do odzysku chyba tylko tylne koło, srodek suportu i łańcuch no i jeszcze siodełko, które cudem nie zostało nawet draśniete. Całe szczescie bo to jedyne które mnie nie uwierało w tyłek, a od 10 lat juz nie widziałem podobnych w kształcie.

Miałem bardzo podobną sytuację przy 35km/h. Jechałem główną drogą lekko po łuku w lewo, baba gadająca przez telefon jechała z naprzeciwka i pojechała prosto w drogę podporządkowaną. Jakoś dziwnie mnie nie widziała i zaczęła hamować pare metrów przede mną. Ja stwierdziłem, że i tak nie wyhamuję, więc zrobiłem "rybkę" w prawo, udało mi się ominąć bok na wysokości prawego przedniego koła, atrapę chłodnicy potraktowałem z lewego buta i jakoś minąłem to auto. Następne 5 minut spędziłem przy najbliższej kapliczce. To był moj ostatni raz na szosie bez kasku.
Hamowanie przy takich predkościach i sytuacjach jak dla mnie średnio ma sens, jeżeli tylko mamy gdzie uciec



Dodaj odpowiedź