Skocz do zawartości


Zdjęcie

Siła woli


10 odpowiedzi w tym temacie

#1 horny

horny
  • Użytkownik
  • 530 postów
  • Skądmazowieckie

Napisano 02 maj 2008 - 08:05

Często, jadąc w grupie, pierwsze podjazdy są dla mnie mocną próbą charakteru, jako że słuszną wagę nadal posiadam. Zazwyczaj z każdym pokonanym kilometrem zaczyna wystarczać już siła w nogach, bo nawet o 20kg mniej ważący zawodnicy mają ograniczony zapas energii. Czasami opłaci się nie odpuszczać, ale można też przedobrzyć. Kiedy trzeba odpuścić ... oto jest pytanie :-P
Jeździcie czasami siłą woli?

pozdro horny

#2 Gosc_Pegos_*

Gosc_Pegos_*
  • Gość

Napisano 02 maj 2008 - 09:04

mały cytacik z zawodnika Mapa-Map

Zwykły rower jest pojazdem napędzanym siłą mięśni. Rower jadący pod górę jest pojazdem napędzanym siłą woli...

ja bardzo często jeżdżę napędzany siłą woli, zwłaszcza na płaskim- często inaczej sie nie da, trzeba zapomnieć o prawach fizyki, biologi i jechać- po pagórkach to nogi zazwyczaj same sobie dają rade ...

#3 Arthur

Arthur
  • Użytkownik
  • 61 postów
  • SkądDąbrowa Górnicza

Napisano 02 maj 2008 - 11:52

Osobiście uważam, że siła woli jest jednym, znajważniejszych "atrybutów" dobrego szosowca. Chyba każdy z nas miał kiedyś wrażenie, że nie da rady, że zaraz nogi pękną z bólu itp itd. Ale mimo wszystko mówisz sobie "dasz rade" i pokonujesz te ostatnie metry!
A potem duma nas rozpiera i zapominamy o przebytym cierpieniu:-)
Mnie najczęścniej na początku sezonu zdarzają się takie sytuacje - praktyczxnie podczas każdej jazy. W kolejnych miesiącach jest ich już mniej, ale uważam, że każdy naprawde udany trening powininien w jakimś stopniu składac się z jazdy "siłą woli", gdyż tylko wtedy mamy pewność, że pokonujemy własne słabości i stajemy się mocniejsi, szybsi.

#4 Mika

Mika
  • Użytkownik
  • 298 postów
  • SkądGliwice

Napisano 02 maj 2008 - 12:37

Jeździcie czasami siłą woli?

co 2 wyścig...

#5 Gosc_jacekz_*

Gosc_jacekz_*
  • Gość

Napisano 02 maj 2008 - 20:54

Z początkiem treningu ( w wyścigi jeszcze się nie bawiłem) też miewam problemy i chyba ma to coś wspólnego z rozgrzewką. Potem jak już wpadnę w odpowiedni rytm to muszę pilnować tylko odżywiania. Z siły woli staram się nie kożystać - jak pamietam ze swojej przygody z bieganiem kontuzje to wynik róznica między możliwościami i chęciami.
Swój organizm trzeba szanować.

#6 Gosc_mjolnir_*

Gosc_mjolnir_*
  • Gość

Napisano 03 maj 2008 - 07:28

Raczej tylko pod górkę. Jeżeli jest np. mocny wiatr, wolę odpuścić i przeczekać najmocniejsze porywy, żeby mieć energię na dalszą częsć trasy, a nie zmordować się na czymś czego można było uniknąć. W końcu to nie żaden wyścig...

#7 Gosc_Arek_*

Gosc_Arek_*
  • Gość

Napisano 03 maj 2008 - 09:37

Haha Pęgos to nie jest mój cytat, po prostu gdzieś go kiedyś przeczytałem i bardzo mi się wówczas spodobał :). Ale do rzeczy.
Dla mnie siła woli to najważniejsza umiejętność/cecha dobrego kolarza i chyba w ogóle sportowców wytrzymałościowych. W pewnych momentach przychodzi bowiem kryzys, z natury rzeczy oczywisty na tak długich dystansach. Najczęściej zdarza się to na wyścigach. Zakładając, że nie jesteśmy najmocniejszym kolarzem w peletonie, w pewnym momencie zaczyna się "naciąganie" tempa. Przy tętnie powyżej 180-190 i więcej mało kto jest w stanie dłuższy czas jechać na luzie, bez mocnego angażowania psychiki. Organizm ludzki ma bowiem naturalnie wbudowany instynkt samozachowawczy, który nakazuje odpuścić w stanach maksymalnego wysiłku. Jak długo zdołamy się mu oprzeć, to tylko zależy od stanu wytrenowania oraz siły woli właśnie. Czasami sobie myślę, że treningi są tylko po to, żeby dłużej można było jechać siłą woli. Oczywiście jest to teoria mocno naciągana, ale ziarenko prawdy w tym chyba tkwi. Często zawodnik teoretycznie słabszy może jechać dłużej/szybciej niż kolarz gorzej przygotowany fizycznie, ale z dużym samozaparciem.
Zupełnie inny aspekt to zdrowie, któe najczęściej jest zszargane takimi ekstremalnymi wysiłkami. Wtedy przydatna jest odpowiednia regeneracja, ale o tym było już w innym temacie.

#8 karrol

karrol
  • Użytkownik
  • 90 postów
  • SkądStargard

Napisano 03 maj 2008 - 14:25

Często zawodnik teoretycznie słabszy może jechać dłużej/szybciej niż kolarz gorzej przygotowany fizycznie, ale z dużym samozaparciem.

Chodziło Ci chyba o to, że:
Często zawodnik teoretycznie słabszy, ale z dużym samozaparciem, może jechać dłużej/szybciej niż kolaż lepiej przygotowany fizycznie. tak?

Ja czasem zastanawiam się po wtoczeniu się na górkę z bólem mięśni czy dobrze robie;-) Z jednej strony motywuje to do dalszych treningów i poprawia wiarę w siebie (dałem rade pod tą górkę, to i dam pod większą). A z drugiej strony, może wpłynąć negatywnie na trening, poprzez szybkie zakwaszenie itp. Tak samo na wyścigu.
Z czasem coraz bardziej doświadczam, że przy jeździe z grupą czasem warto "zacisnąć zęby" i utrzymać sie w czołówce, niż wlec się później samemu;-)
pozdro

#9 jesion

jesion
  • Użytkownik
  • 75 postów
  • SkądKruszwica

Napisano 03 maj 2008 - 15:10

Owszem, siła woli jest ważna. Mi się to przejawia na dłuższych dystansach albo jak długo jadę pod silny wiatr - oczywiście jak jadę samemu. Czasami warto się zaprzeć, bo za chwilę jazda może okazać się już lżejsza ... Jednak nie warto przesadzać. Podczas zwykłej jazdy moje średnie tętno waha się koło 155 uderzeń na minutę. Jadąc pod wiatr podnosi się o jakieś 10 uderzeń. Gdy jest już jednak wyższe to stopuję. Nie warto przesadzać jeśli nie odbija się to na prędkości.

pozdro

#10 Gosc_Qba_*

Gosc_Qba_*
  • Gość

Napisano 04 maj 2008 - 19:04

horny napisał/a:
Jeździcie czasami siłą woli?

co 2 wyścig...


Heh, przypomniał mi się fajny cytat, kiedyś obił mi się o uszy;
"Trening to 90% sił/ sprawności fizycznej i 10% psychiki/ siły woli. Wyścig to 10% siły i 90% podejścia psychicznego/ siły woli" :mrgreen:
A jeżeli o mnie chodzi to siła woli występuje najczęściej pod koniec dłuższych treningów kiedy człowiek nie myśli już o niczym innym, tylko o tym żeby do domu dojechać :mrgreen: . Pozdro!

#11 wunderfaust

wunderfaust
  • Użytkownik
  • 455 postów
  • Skądz neta

Napisano 04 maj 2008 - 19:04

jazda na granicy wytrzymałości jest jednym z elementów treningu profesjonalisty w wielu dziedzinach. ale tylko jednym z elementów i w dodatku dawkowanym z głową. Kulturysci na przykład świadomie doprowadzają do takiego przeforsowania po którym mięśnie są zaderwane i odbudowują się z naddatkiem - tyle ze robią to cyklicznie a nie na każdym treningu.
Szosowcy musza podnosić swoje progi. Nie kto inny jak armstrong powiedział chyba ze jeśli nie nauczysz się przezwycieżać normalnego bólu nóg, płuc i generalnie ciała to nic w tym sporcie nie osiagniesz. w żadnym zresztą. Sport zawodowy ma coś w sobie z masochizmu bo wygrywa ten który najbardziej lubi cierpieć i jednocześnie przezwycieżać ból. U Armstronga było tak ze miął podwyzszony próg mleczanowy bodaj. jako że przeszedłem przez tą sama chorobę co lance to dosc dużo czytałem o jego fizjologii. był taki jeden pan któremu dane było przebadać armstronga dosć dokładnie i doszedł do wniosku ze z jakiegoś powodu w trakcie choroby nastąpiła zmiana struktury komórkowej włókien mięśniowych. Chodzi o to ze Armstrongowi ani nie przyrosły płuca, ani serce wcale nie stało się mocniejsze, Vomax też w zasadzie sę nie zmieniło... W zasadzie wszystko zostało po staremu tylko komórki mięśni zmieniły się w ten sposób że w rezultaci zawodnik mógł wytwarzać olbrzymią moc, ale to za madre było więc nic konkretnego nie zrozumiałem.
Niemniej jednak regularne zyłowanie doprowadzi do szybkiej eksploatacji organizmu, zwłaszcza jeśłi ma się nieprofesjonalne plany, organizm nie pobadany i niepomierzony... bez sensu trochę



Dodaj odpowiedź