Siła woli
#1
Napisano 02 maj 2008 - 08:05
Jeździcie czasami siłą woli?
pozdro horny
#2 Gosc_Pegos_*
Napisano 02 maj 2008 - 09:04
ja bardzo często jeżdżę napędzany siłą woli, zwłaszcza na płaskim- często inaczej sie nie da, trzeba zapomnieć o prawach fizyki, biologi i jechać- po pagórkach to nogi zazwyczaj same sobie dają rade ...Zwykły rower jest pojazdem napędzanym siłą mięśni. Rower jadący pod górę jest pojazdem napędzanym siłą woli...
#3
Napisano 02 maj 2008 - 11:52
A potem duma nas rozpiera i zapominamy o przebytym cierpieniu:-)
Mnie najczęścniej na początku sezonu zdarzają się takie sytuacje - praktyczxnie podczas każdej jazy. W kolejnych miesiącach jest ich już mniej, ale uważam, że każdy naprawde udany trening powininien w jakimś stopniu składac się z jazdy "siłą woli", gdyż tylko wtedy mamy pewność, że pokonujemy własne słabości i stajemy się mocniejsi, szybsi.
#5 Gosc_jacekz_*
Napisano 02 maj 2008 - 20:54
Swój organizm trzeba szanować.
#7 Gosc_Arek_*
Napisano 03 maj 2008 - 09:37
Dla mnie siła woli to najważniejsza umiejętność/cecha dobrego kolarza i chyba w ogóle sportowców wytrzymałościowych. W pewnych momentach przychodzi bowiem kryzys, z natury rzeczy oczywisty na tak długich dystansach. Najczęściej zdarza się to na wyścigach. Zakładając, że nie jesteśmy najmocniejszym kolarzem w peletonie, w pewnym momencie zaczyna się "naciąganie" tempa. Przy tętnie powyżej 180-190 i więcej mało kto jest w stanie dłuższy czas jechać na luzie, bez mocnego angażowania psychiki. Organizm ludzki ma bowiem naturalnie wbudowany instynkt samozachowawczy, który nakazuje odpuścić w stanach maksymalnego wysiłku. Jak długo zdołamy się mu oprzeć, to tylko zależy od stanu wytrenowania oraz siły woli właśnie. Czasami sobie myślę, że treningi są tylko po to, żeby dłużej można było jechać siłą woli. Oczywiście jest to teoria mocno naciągana, ale ziarenko prawdy w tym chyba tkwi. Często zawodnik teoretycznie słabszy może jechać dłużej/szybciej niż kolarz gorzej przygotowany fizycznie, ale z dużym samozaparciem.
Zupełnie inny aspekt to zdrowie, któe najczęściej jest zszargane takimi ekstremalnymi wysiłkami. Wtedy przydatna jest odpowiednia regeneracja, ale o tym było już w innym temacie.
#8
Napisano 03 maj 2008 - 14:25
Chodziło Ci chyba o to, że:Często zawodnik teoretycznie słabszy może jechać dłużej/szybciej niż kolarz gorzej przygotowany fizycznie, ale z dużym samozaparciem.
Często zawodnik teoretycznie słabszy, ale z dużym samozaparciem, może jechać dłużej/szybciej niż kolaż lepiej przygotowany fizycznie. tak?
Ja czasem zastanawiam się po wtoczeniu się na górkę z bólem mięśni czy dobrze robie;-) Z jednej strony motywuje to do dalszych treningów i poprawia wiarę w siebie (dałem rade pod tą górkę, to i dam pod większą). A z drugiej strony, może wpłynąć negatywnie na trening, poprzez szybkie zakwaszenie itp. Tak samo na wyścigu.
Z czasem coraz bardziej doświadczam, że przy jeździe z grupą czasem warto "zacisnąć zęby" i utrzymać sie w czołówce, niż wlec się później samemu;-)
pozdro
#9
Napisano 03 maj 2008 - 15:10
pozdro
#10 Gosc_Qba_*
Napisano 04 maj 2008 - 19:04
horny napisał/a:
Jeździcie czasami siłą woli?
co 2 wyścig...
Heh, przypomniał mi się fajny cytat, kiedyś obił mi się o uszy;
"Trening to 90% sił/ sprawności fizycznej i 10% psychiki/ siły woli. Wyścig to 10% siły i 90% podejścia psychicznego/ siły woli" :mrgreen:
A jeżeli o mnie chodzi to siła woli występuje najczęściej pod koniec dłuższych treningów kiedy człowiek nie myśli już o niczym innym, tylko o tym żeby do domu dojechać :mrgreen: . Pozdro!
#11
Napisano 04 maj 2008 - 19:04
Szosowcy musza podnosić swoje progi. Nie kto inny jak armstrong powiedział chyba ze jeśli nie nauczysz się przezwycieżać normalnego bólu nóg, płuc i generalnie ciała to nic w tym sporcie nie osiagniesz. w żadnym zresztą. Sport zawodowy ma coś w sobie z masochizmu bo wygrywa ten który najbardziej lubi cierpieć i jednocześnie przezwycieżać ból. U Armstronga było tak ze miął podwyzszony próg mleczanowy bodaj. jako że przeszedłem przez tą sama chorobę co lance to dosc dużo czytałem o jego fizjologii. był taki jeden pan któremu dane było przebadać armstronga dosć dokładnie i doszedł do wniosku ze z jakiegoś powodu w trakcie choroby nastąpiła zmiana struktury komórkowej włókien mięśniowych. Chodzi o to ze Armstrongowi ani nie przyrosły płuca, ani serce wcale nie stało się mocniejsze, Vomax też w zasadzie sę nie zmieniło... W zasadzie wszystko zostało po staremu tylko komórki mięśni zmieniły się w ten sposób że w rezultaci zawodnik mógł wytwarzać olbrzymią moc, ale to za madre było więc nic konkretnego nie zrozumiałem.
Niemniej jednak regularne zyłowanie doprowadzi do szybkiej eksploatacji organizmu, zwłaszcza jeśłi ma się nieprofesjonalne plany, organizm nie pobadany i niepomierzony... bez sensu trochę