Dzisiaj zaplanowałem sobie pobicie zeszłotygodniowego rekordu dystansu i zamierzałem przejechać około 190km.
Niestety na 103 km spotkała mnie dosyć przykra przygoda w postaci groźnie wyglądającego wypadku
Czechowice Dziedzice na Śląsku. Przy prędkości szacuję 28-29km/h wpadłem w dużą dziurę w drodze.Skutek łatwy do przewidzenia - efektowny lot przez kierownicę. Wylądowałem kilka metrów od rzeczonej dziury.
Po co piszę ten post? A no po to aby uczulić Was do jazdy w kasku. Nie chcę pisać, że uratował mi życie, ale zdrowie na pewno. Uderzyłem glową całkiem mocno w asfalt.
Obrażenia osobiste: ogólne podrapania i pocharowania i mocno stłuczony lewy bark z atrakcyjnie wyglądającą raną.
Obrażenia roweru: na szczęście udało mi się wrócić 50 km do domu. Skrzywiony do środka dolny prawy chwyt kierownicy, uszkodzona prawa klamka (ale chyba tylko zewnętrznie bo działała), zdarta owijka, wygięta lewa klamka, ogólne porysowania w stopniu nie wykluczającym dalszego użytkowania Aha - no i przednie koło bije na boki około 1cm, tak że wracać musiałem z rozpiętym hamulcem.
Poza tym podarta koszulka rowerowa.
Tak więc podsumowując: jeździjcie w kasku! Ja teraz będę pilnował moje kobiety aby zawsze go zakładały (ale się ucieszą )
Aha - jeżeli interesują Was zdjęcia to mogę później wrzucić te robione komórką , a jutro wieczór lepsze z aparatu.
Edit: 3 zdjęcia z "kalkulatora"