Osobiście bardzo lubię hamulce canti właśnie za bezproblemową regulację, dużą trwałość (wynikającą z grubości) klocków i świetną modulację. Ale mam na myśli canti tego typu: http://www.euroasiai...e-2616p9035.htm
Te z poprzecznymi linkami łączącymi są nieco wkurzające przy montażu linki, choć dają większy zakres regulacji kąta rozwarcia szczęk poprzez regulację długości łącznika. W hamulcach typu STX mamy tą rurkę ze wskaźnikiem i tak ustawiamy długość zamocowania linki hamulca, aby kreseczka pokrywała się z tą krótszą linką. Wzdłużna regulacja klocków pozwala na duży zakres zmian i bezproblemowe ustawienie tak, aby nic nie ocierało. Pozwala też na kompensację zużycia klocka bez konieczności odkręcania linki.
Poprzeczną linkę łączącą można zastąpić takim elementem (występują w różnych długościach): http://www.bike-proj...r-Trojkat/3152
Gdy są problemy z odbijaniem szczęk, warto raz na jakiś czas zdjąć szczeki z piwotów, oczyścić i nasmarować piwoty.
A teraz w kwestii meritum, czyli roweru przełajowego.
Wprawdzie nie jeździłem nigdy przełajówką, ale na oponach przełajowych (lub nieco grubszych 35-37 mm) w rowerze crossowym przejechałem sporo w terenie, w tym kilka maratonów mtb i efektywność takiego roweru bardzo mi się podobała, zwłaszcza na łatwiejszych trasach. Dopóki nie było dużo piachu, korzeni i dużych kamieni jest ok, a na asfalcie sporo zyskujemy. Ale już szybkie zjazdy po nierównościach zawsze mnie spowalniały, podobnie jak bardzo strome podjazdy o słabej przyczepności czy techniczne single. Ogólnie moja taktyka była taka, by jak najwięcej zyskać na łatwych odcinkach i asfalcie, a na tych trudniejszych nie złapać gumy i nie zaliczyć gleby, jadąc dość asekuracyjnie.
Obecnie jednak maratony mtb jeżdżę sztywnym stalowym góralem na kołach 26 cali i oponach 2.2 - 2.35. Czuję, że na asfaltowych odcinkach trudniej jednak odskoczyć. Za to nie wytrzęsie mnie tak bardzo na dziurach i nie muszę tak uważać na korzenie, kamienie czy piach. Który rower jest bardziej efektywny w ogólnym rozrachunku trudno mi jednak powiedzieć.
Ale gdy chcę się wyszaleć w terenie dla przyjemności, biorę jednak górala i szukam trudnych technicznie ścieżek. Jakoś na crossie brakuje mi tego "flow". Crossem za to lubię obecnie wyskoczyć na 30-40 km na szosę, jako odmiana od szosówki. Plecy mniej cierpią i jakoś więcej dostrzegam z krajobrazu.