Nowoczesne spinki nie mają szans by się same rozpiąć, bo trzeba je najpierw ścisnąć jak np. Sramoskie, a zła sława została.
Ale jak już była x razy rozpinana i spinana i zapina się i rozpina " dość luźno" to jak najbardziej. Chyba ze 2 razy rozpieła mi się spinka właśnie sramowska, po czym ją wyrzuciłem i zapiąłem nową. Wożę ze sobą 2 spinki i skuwacz, bo noga potrafi zerwać łańcuch.
Pytanie do was jak wy robicie czy przy każdym rozkuciu kupujecie nowy in czy skuwacie na stary? I jak to się wszystko trzyma?
Kiedyś się zastanawiałem bo:
Tokarkę mam, dobrą stalkę też, więc dlaczego nie wytoczyć sobie x sztuk? Ale:
Nie kupuję nowego, skuwam starym, ale jak zbyt luźno przejdzie to na bank łańcuch się rozepnie, dlatego rozkuwam, by sworzeń pozostał w jednym ogniwie, nawet gdy łańcuch idzie do utylizacji, bo w razie gdybym do czegoś ponownie go potrzebował łatwiej jest skuć, a druga sprawa że ogniwo nie będzie tak niszczone, bo sworzeń wejdzie ta samą droga co wyszedł. W sytuacji gdy zerwę łańcuch rozkuwam pęknięte ogniwo i albo skuwam nowym, albo zakładam spinkę w zależności co w danej chwili mam w plecaku lub pod siodłem. Przy skuwaniu należy zwrócić uwagę, by ogniwo nie wygięło się w rybkę w miejscu gdzie przechodzi sworzeń, bo nawet jak mocno siedzi to praca ogniwa jest upośledzona i jest duża szansa ze w tym miejscu się rozepnie.
Jeżeli będzie się trzymać zasad " by nie za luźno" to wszystko się będzie trzymać jak należy.