Ja też mam najwyższe FTP w marcu po kręceniu na trenażerze. Ale... co roku właśnie w marcu po osiągnięciu maxa łapię jakąś kontuzję, schorzenie i wszystko idzie się.....
Za to w kwietniu mam dużo radochy z samego wyjścia na rower.
Ale ja może zwyczajnie jestem słaby psychicznie.
Edit: Jeśli typ mieszka w Monachium (a tak się kojarzy z opisu) to tylko pozazdrościć. Bo może w sobotę wstać o 8-mej, zjeść śniadanie w domu, pojechać do Włoch (nawet dogada się z lokalsami bo jakie to Włochy jak gadają po niemiecku) objechać Stelvio, zjeść obiad w Prato i na kolację wrócić do domu.