Jako że w temacie "Mój dzisiejszy trening" rozwinęła się nieco dyskusja o tym kiedy znajdujemy czas na jazdę ja proponuję pójść o krok dalej i w osobnym wątku skierowanym do osób, które założyły już rodzinę porozmawiać/podzielić się doświadczeniami o tym kiedy mają czas aby (przyzwoicie) potrenować.
Czytając, że ktoś kręci po 100-200 km kilka razy w tygodniu śmiem twierdzić, że jedynym jego obowiązkiem -jeśli w ogóle- jest praca bądź szkoła a reszta to czas wolny stąd takie przebiegi...
Zacznę od siebie (syn 2 lata): przez ten czas udawało mi się wyrywać z domu bardzo wcześnie rano zanim jeszcze się obudził, 1-2h jazdy i powrót albo podczas jego drzemki w ciągu dnia. Namówiłem też żonę na jakąś zumbę i fitness i w ten sposób też udawało nam się na zmianę trenować, i zajmować dzieckiem. Do tego bieganie wieczorową porą gdy syn już zasnął. Niestety to wszystko bardzo nieregularnie, od jednego do trzech takich treningów rowerowo-biegowych w tygodniu
A jak to wygląda u Was?
Dzieci W Domu - Kiedy Trenować?
#1
Napisano 13 grudzień 2016 - 09:58
#2
Napisano 13 grudzień 2016 - 13:20
Obecnie córka ma już prawie pół roku. Na początku jak jeszcze była bardzo mala to udawało mi się wychdzić na dłuższe jazdy, robiąc w miesiącu (2 takie miesiące) po ponad tysiąc km rowerem.
Podobnie jak Ty treningi rozkładam sobie tak (w zależności od zmian w pracy), że jeżdżę lub biegam rano lub wieczorem. Fakt jest to nieregularne, ale czasem udawało mi się trenować przez 5 dni w tygodniu. Trening rano ok, chociaż np do wstawania o 5 rano w lato żeby iść na rower trzeba się przyzwyczaić (samozaparcie hehe ;P).
W planach jest, im większa będzie córka to zakup przyczepki rowerowej. Wózek biegowy już jest, więc raczej taki wypad rodzinny (żona na rowerze, a ja bieg) można zrobić.
No i nosidełko turystyczne do pieszych wędrówek w górach.
No i jeszcze jedna kwestia jaką u siebie zauważyłem podczas jazdy wieczorami, że zaczynały się oczy kleić, ziewanie i przysypianie co może stać się niebezpieczne.
Ogólnie, to przychamowałem trochę z tym trenowaniem bo wolę patrzyć na to jak się moje dziecko rozwija niż latać gdzieś po dworzu. Jak idzie spać to wtedy można z domu wyskoczyć
#3
Napisano 13 grudzień 2016 - 13:37
Ech, da się, ale jest ciężko.
Ma nienormowany czas pracy, więc staram się raz, dwa razy w tygodniu urwać się pół godziny, godzinę żeby coś ekstra pokręcić oprócz dojazdów pracowych.
Trasy 100-150 km robię w niedziele od 4-5 rano, na dłuższe wybieram się o północy, niestety jest to możliwe od maja do października i to jak nie pada, więc i tak statystycznie wychodzi co 2 tygodnie.
Parę maratonów w roku to już moje ekstra święto, wtedy mam 2-3 dni wolnego od dzieci.
Od dwóch lat planuję jeszcze pokręcić od 22 do północy w tygodniu. Do tej pory udało mi się dwa razy.
#4
Napisano 13 grudzień 2016 - 19:00
Wysłane z mojego SM-N915FY przy użyciu Tapatalka
- Prozor, big75 i Greek lubią to
#5
Napisano 13 grudzień 2016 - 19:48
Osobną kwestią są chęci i siły aby to wszystko ogarnąć
Bardzo mnie czasem żona zachęca, żebym szedł pokręcić, twierdzi, że lepiej żebym wrócił zadowolony niż siedział skwaszony w domu. Podobno wracam szczęśliwszy
Ale czasem po prostu mi się nie chce, albo nie mam siły
- Prozor, big75, kaido2 i 1 inna osoba lubią to
#7
Napisano 13 grudzień 2016 - 21:52
Ciężko jest. Szczególnie na wiosnę i jesienią. Latem można pokręcić do 21.30 więc nie ma problemu.
Jak zacząłem jeździć w czerwcu 2015 to była bajka. 3 letni syn w przedszkolu, żona była w ciąży i na L4 więc po pracy kiedy tylko chciałem mogłem wyjechać. W październiku urodził się drugi syn i zaczęły się schody.
Do końca kwietnia żona była na macierzyńskim i nie pracowała więc po pracy mogłem jeździć. Od maja wróciła do pracy, ale dzień był długi więc też dawałem radę. Koszmar zaczął się we wrześniu.
Ja pracuję 7-15, ona 7-17 (raz w tygodniu do 18-tej). Pobudka 5.30, 6:20 wyjście do przedszkola z starszym synem. Potem praca do 15-tej. Odebranie starszego z przedszkola, młodszego od teściowej potem do domu. Żona wraca do domu o 17.30 (18.30 w czwartki) więc we wrześniu i październiku jest już prawie ciemno. Środy też odpadają bo żona ma "wychodne". Praktycznie zostają weekendy. Soboty rano odpadają bo ja pracuję co dwie soboty, a nawet jak mam wolne to siedzę z dziećmi, bo żona pracuje w każdą. Tak naprawdę zostaje sobota po południu i niedziela. Na wiosnę będzie identycznie. Dlatego właśnie każda niedziela musi być wykorzystana na maxa.
PS. Nie jeżdżę po ciemku, gdyż widzę tylko na jedno oko i nie chcę kusić losu.
#8
Napisano 13 grudzień 2016 - 22:22
Beskid, znaczy się masz wyrozumiałą żonę, która nie "godzi" się na opiekę nad dzieckiem i Twoją nieobecność Mnie to żona "obdarowywuje" córką (trochę jej się urosło, aktualnie moja rola ogranicza się do bycia jej kierowcą i/lub muszę siedzieć z nią i kontrolować, czy nie ogląda za długo youtube).
Wycieczki z dziećmi.. to trening trzymania nerwów na wodzy i pokory w grupie. Za czasów przyczepki, to były dobre treningi na moc (bo raczej szybka jazda nie była dozwolona)
Nie ścigam się (za cienki jestem), zostały mi jedynie maratony. Fajnie jest od czasu do czasu się sponiewierać.
W sezonie czasami jadę do pracy, czasami zrobię sobie ultra-weekend, jest również parę "obowiązkowych" imprez na których raczej nie chciałbym dać totalnej plamy.
Poza sezonem z treningów na zewnątrz to już zupełnie musiałem zrezygnować (bo "nieodpowiedzialny jesteś", "co będzie jak..", "do kogo jeździsz?", itd). Piwnica wieczorkiem na "szybką" sesję (standardowo 21-23, tak na zmianę z basenem.. na który wożę Młodą). Czasami urywam się również w "weekendowy" wieczór na jakąś "dłuższą" trasę (tak od 21 do 2-5 rano), jak mam możliwość na odsypianie.
Trenażer to jednak jest wygoda. Wiem, RLV jest jedynie substytutem prawdziwej jazdy. Wiem, jazda z ludźmi na Zwift też jest nieprawdziwa. Ale przynajmniej nie ma problemu z powrotem, ostatni pociąg nigdy nie ucieknie, a w najgorszym razie można wezwać pogotowie pod dobrze znany adres.
10 lat z treningami "stacjonarnymi".. Chyba jakąś celebrację muszę sobie zrobić!
#9
Napisano 13 grudzień 2016 - 23:08
Poza sezonem z treningów na zewnątrz to już zupełnie musiałem zrezygnować (bo "nieodpowiedzialny jesteś", "co będzie jak..", "do kogo jeździsz?", itd).
Ja powiedziałem, że można zacząć mnie szukać i się martwić jak mnie nie ma po 23. Bo różnie bywa...fajnie się jeździ, spotkam kogoś i się zagadam, albo na piwo blisko domu wstąpimy
A tekst "do kogo jeździsz"? Jeśli to brak zaufania, to rozwiązanie jest proste: pokazać zapisany ślad na Stravie z danego wyjazdu
Ja powiedziałem otwarcie: "Jak chcesz zobaczyć gdzie jeżdżę, to możesz mnie śledzić na Stravie" Nie lubię się chwalić, a też wiem że i tak nikogo to nie interesuje
#10
Napisano 14 grudzień 2016 - 09:55
No chyba że musicie siedzieć w domu bo nie pasuje wyjść bo co powie żona
No widzisz, ja mam takie nowomodne podejście, że interesuje mnie co powie moja żona bo to po pierwsze drugi człowiek, a po drugie matka moich dzieci a po trzecie kobieta którą kocham.
Ja mam córę 15 miesięczną. Jak żona była na macierzyńskim i zajmowała się dzieckiem non stop to było gorzej bo po całym dniu z małą gdy wracałem po pracy to ja wtedy przejmowałem opiekę, żeby ona mogła trochę odetchnąć, ogarnąć siebie i domowe sprawy (z resztą sam tego chciałem bo tęsknilem za moją córą) więc treningi albo po 21 gdy mała już poszła spać albo w ogóle. W weekendy urywałem się w czasie drzemki córki (12-14) lub wcześnie rano choć też nie zawsze bo często zamiast roweru wolałem pójść z dzieckiem na spacer, poprzebywać z nim.
Teraz gdy żona wróciła do pracy a do domu wkroczyła niania jest już lepiej. Żona po 8h rozłąki z dzieckiem jest bardziej skora do moich popracowych treningów wiec raz, dwa razy w tygodniu mogę sobie pokręcić na rolkach w ludzkich godzinach (18-19). Jak nie da rady ogarnąć czasu tak wcześnie to jadę po położeniu córki spać, czyli około 21-22 tak z godzinkę, półtorej. W weekendy urywam się na 2-3h, rzadziej na dłużej.
Staram się robić 4-5 aktywności w ciągu tygodnia. Moim celem na sezon są wyścigi do 100km.
- poziom79 i Stasko lubią to
#12
Napisano 14 grudzień 2016 - 11:38
Mam trójkę
Nie wiem na ile świadomie napisałeś "mam". Ja nie tylko mam, ale zajmuję się.
Kolejna sprawa - żeby być w formie i podtrzymać kondycje, nie trzeba kręcić po 150-200 km, tymbardziej dla kogoś, kto bierze udział w sezonie w wyścigach, wazniejsza jest systematyczność niż nadrabianie tego co 2-tygodnie.
Maraton to nie wyścig, a święto rowerowe - przynajmniej dla tych od połowy stawki
Ja pracuję 7-15, ona 7-17 (raz w tygodniu do 18-tej). Pobudka 5.30, 6:20 wyjście do przedszkola z starszym synem. Potem praca do 15-tej. Odebranie starszego z przedszkola, młodszego od teściowej potem do domu. Żona wraca do domu o 17.30 (18.30 w czwartki) więc we wrześniu i październiku jest już prawie ciemno. Środy też odpadają bo żona ma "wychodne". Praktycznie zostają weekendy. Soboty rano odpadają bo ja pracuję co dwie soboty, a nawet jak mam wolne to siedzę z dziećmi, bo żona pracuje w każdą. Tak naprawdę zostaje sobota po południu i niedziela. Na wiosnę będzie identycznie. Dlatego właśnie każda niedziela musi być wykorzystana na maxa.
Mam podobnie. Jakby było mało, najstarsza robi równocześnie szkołę muzyczną i chodzi na angielski.
#14
Napisano 14 grudzień 2016 - 12:10
Napiszę zupełnie szczerze. Moi koledzy którzy mają dwójkę albo więcej "przepadli".
Bo nie oszukujmy się, jeśli ktoś wygospodaruje raz na 1-2 tygodnie kilka godzin w weekend, żeby się przejechać, to nie można tego nazwać "trenowaniem". Wiem, że teraz to modne określenie i wielu jak już kupi lajkry i sporadycznie wyjdzie na rower, to "trenuje". Do tego pasuje jeszcze nakupić odżywek i mieć trenera personalnego
Jeśli normalnie pracujesz i chcesz się zajmować "normalnie" dziećmi: spacery, zabawa, odrabianie lekcji itp. to nie ma fizycznie i czasowo szans, aby wpleść w to kilka godzin jazdy tygodniowo.
Mówię o "normalnym" jeżdżeniu, a nie w godzinach od 23 do 4, a rano do roboty oczy na zapałkach...a gdzie tu cały kolejny dzień "przetrwać"?
#15
Napisano 14 grudzień 2016 - 14:19
Wysłane z mojego SM-N915FY przy użyciu Tapatalka
- Greek lubi to
#16
Napisano 14 grudzień 2016 - 14:28
Ludzie! Mamy różne rodziny, różne prace, różne układy w domu i różne dzieci. Więc różnie możemy jeździć. I tyle.
- Greek lubi to
#17
Napisano 14 grudzień 2016 - 14:51
Jeśli
trenuje 5 x w tygodniu w weekend wiadomo 2x
Do tego
Jak nie pada to lampka i po 19 na rower na zewnątrz. Jeśli mam coś co koliduje wieczorem robie trening po 16.
Zakładając, że normalnie pracujesz, do 15-16 potem trening 5x w tygodniu, to powiedzmy sobie szczerze, kiedy i ile czasu poświęcasz dzieciom? Chyba nie ogarniam, albo inaczej pojmuję ilość czasu poświęconego dziecku. Bo dla mnie krótka rozmowa w samochodzie, w czasie "dowiezienia na zajęcia", czy powiedzenie dziecku "dobranoc" to...no trochę mało
Żeby nie było...wiem, że sam święty nie jestem i czasem przeginam pałę...
#18
Napisano 14 grudzień 2016 - 17:43
Wysłane z mojego SM-N915FY przy użyciu Tapatalka