Witam! Mam trochę mętlik w głowie i potrzebuję dyskusji/konsultacji. Posiadam aktualnie 4-letniego aluminiowego cannondale caad10 którego traktuję jako czasówkę, podsunąłem pozycję do przodu i dołożyłem lemondkę. Głównym celem jest triathlon bez draftingu czyli no przede wszystkim rower wykorzystywany do jazdy indywidualnej na czas.
Noszę się ostatnio z zamiarem wymiany kół. Aktualnie mam Shimano RS10 i martwi mnie trochę że pakując do auta oddzielnie koła oddzielnie ramę z osprzętem to mam wrażenie że koła są cięższe od ramy Zastanawiam się czy warto wyłożyć, no powiedzmy około 1500 zł na jakieś nowe kółka. Czy dużo zyskam zmieniając aktualne koła na coś lżejszego/sztywniejszego patrząc pod kątem samotnego ciśnięcia przez godzinę-dwie po płaskim terenie? Czy może na przykład zamiast tego byłoby tak że głównie różnica byłaby odczuwalna na podjazdach, a w górach jestem raz-dwa razy w roku więc w takim przypadku wolałbym nie wydawać tych pieniędzy.
No i może przy okazji bylibyście w stanie polecić jakieś konkretne kółeczka? Wskazane z jakimś niezłym stożkiem bo rower stoi u mnie w pokoju i dużo się na niego ogladam No i budżet studencki trochę więc może jakieś składaki/sprawdzone z aliexpress? Nie zależy mi jakoś strasznie na ogromnej nalepce "zipp" na obręczy czy innej takiej Aaa i pod kasetę 105. Moja waga ok. 72 kg.
Chętnie posłucham Waszych przemyśleń na ten temat, sam nie miałem okazji do tej pory zainteresować się tematem kół w szosach a pewnie byłby to zakup już na trochę dłużej więc chciałbym oprzeć go na czyichś już doświadczeniach. Szerokości i dobrej pogody!