W tym roku zrobiłem dość konkretne przygotowanie biegowe, sporą objętość - no i forma biegowa wyszła całkiem nieźle. Na rowerze jest natomiast relatywnie kiepsko - z tegosezonowych testów FTP wychodzi mi na dziś jakieś 3,8 W/kg, natomiast głównym ograniczeniem są jednak mięśnie, a nie układ krwionośny. Drobny przykład - w sobotę jeździłem interwały 5 minut na ~120% FTP - na szczycie górki każdorazowo ja w trybie "shut up legs", natomiast tętno miało jeszcze całkiem sporo miejsca - w zasadzie dopiero wchodziłem w beztlen na końcu podjazdu, a nogi miały już mocno dość.
No i właśnie - czym najszybciej nadgonić? Klasyczna siła czyli Z4 + niska kadencja, czy też raczej interwały, czy też "po prostu jeździć" - czy nie ma się co łudzić i nie ma sposobu na szybkie odzyskanie sprawności?