Miałem pododne dylematy jeżdżąc sporo na crossie Trek 7300. Zaczałem nawet jeździć nim na "ustawki" lokalnego klubu, ale było ciężko. Zacząłem go odchudzać montując dużo weższe opony, zakłądając sztywny widelec, itp. Na szczęście szybko zaprzestałem odchudzania maszyny, bo było to po prostu drogie. Mimo wspomnianych zmian dalej było zbyt cięzko. Nie byłem jednak gotowy na "prawdziwą" kolarzówkę dlatego etapem pośrednim był rower fitness, Merida Speeder. Na tym jeździło mi się zdecydowanie lepiej i szybciej. Bardziej sportowa geometria i szosowy osprzęt dużo wniosły. W końcu w garażu pojawiła się kolarzówka.
Nie wyobrażam sobie, żeby mieć tylko jeden rower do wszystkiego, dlatego Treka używam w dalszym ciągu na przejażdżki rodzinne, zakupy, do pracy, itp, Merida powędrowała do syna, a szosówka służy do treningów i szybszego przemieszczania się na maratonach.