Moje tętno maksymalne to 210 uderzeń ma minutę. Kiedyś osiągnąłem 213, ale to pojedynczy przypadek. Pulsometr Polar H10.
Próg mleczanowy wyliczony z testu 20 minutowego: 193. Wyliczone strefy wszystko cacy.
Jednak kiedy wchodzę na rower i chce jechać bez patrzenia na pulsometr, moje tętno bardzo szybko leci na 200 i potrafi tam zostać nawet 10 minut(!!!). Z takim wysokim tętnem, mogę oczywiście dowalić jeszcze do pieca, bo nie czuję się zbyt zmęczony. Jedyny problem wtedy to piekąca skóra łydek.
Można mówić, żeby jeździć wolniej, ale moja druga strefa to 20 kilometrów na godzinę. A 4-5 to 30+, a co najgorsze to w tej 4-5 potrafię wytrzymać bardzo długo.
Badania serca miałem robione wszelakie, wszystko podobno w normie. Na pulsometrach wielu testowałem i wszędzie to samo.
Coś zmienić w treningu by wypadało, ale co?
Ogólnie wyspecjalizowałem się w robieniu tempa TT, czyli godzina w dzidę. Jednak przez zimę pobudowałem wytrzymałość jeżdżąc w 2 strefie na trenażerze. Ale na mtb nadal jazda luźna kończy się dwójką z przodu.
Jakieś rady?