Ojej, ojej, biedni strażnicy, zapewne zatrudnili się w więzieniu do polerowania krat i czytania więźniom bajek na dobranoc - a ktoś ich tak szpetnie oszukał.
A kat to już w ogóle... marzył o układaniu kompozycji kwiatowych, ale życie paskudnie zweryfikowało jego plany.
Nie sądziłem, że mój wpis może okazać się dla kogoś zbyt trudny... Rozumiem, że nie każdy jest psychiatrą lub psychologiem, czy pracownikiem służb mundurowych, ale poziom Twojej ignorancji wręcz mnie poraził.
Myślisz, że osoba zatrudniająca się np. do Straży Pożarnej. Myśli o tym, że przyjdzie mu się zmierzyć w codziennej pracy, z widokiem rozczłonkowanych ludzkich ciał podczas zdarzeń drogowych i że jego psychika może sobie z tym nie poradzić? Uważasz, że osoby wybierające zaszczytną, zawodową służbę wojskową, są przygotowane na ewentualny konflikt zbrojny i widok rozrywanych ciał swoich kolegów? Praca strażnika więziennego z gruntu wydaje się jeszcze mniej złożona. Ot taka robota w ciepełku, w nocy można sobie pospać, a w ciągu dnia ponosić klucze i tyle. Zwłaszcza, że wyroki śmierci nie były częste i wykonywano je tylko w kilku wybranych zakładach w Polsce. Czymś zupełnie innym jest oczywiście wykonywanie pracy kata i tu mogę się zgodzić.
Rozejrzyj się wśród znajomych, bo może przypadkiem ktoś pracuje w jakiejś poradni psychiatryczno-psychologicznej MSW. Zasięgnij języka, to może pogłębisz swoją wiedzę na temat problemów, z jakimi zmagają się byli, czy nawet obecni pracownicy SW. Jestem pewien, że wtedy już nie napiszesz czegoś podobnego...