Są ludzie, którzy się nie przejmują. Znajomemu przez rozcięcie opony wyglądała dętka, a on spokojnie jeździł na tym po górach (na zjazdach >80kmph). Nie przejmował się się też tylko lekko nadpękniętym widelcem.
Ja mam odwrotnie: albo sprzęt jest 100% sprawny i niezawodny, albo jest niesprawny. Po każdej jeździe czyszczę, w razie potrzeby smaruję, a przede wszystkim dokładnie oglądam rower. Dziś w trakcie jazdy w zakręcie najechałem na duży i ostry kamień. Obręcz OK. Na oponce (prawie nowa GP4000s2) widzę poprzeczne rozcięcie ok. 7mm. Rozcięta jest tylko i wyłącznie guma - pod spodem wydaje się nienaruszona, oplot bez uszkodzeń, przy 8.5bar nie ma też żadnego wyczuwalnego palcem wybrzuszenia. Jednak sama guma jest rozcięta maksymalnie głęboko (tj. na całej grubości), w dodatku z lekką "kieszonką" / zadziorem.
Wymieniłem. Ale wyrzucać 130PLN trochę szkoda... Oplot wydaje się OK, od spodu się nie wyczuwa, przy ciśnieniu się nie wybrzusza. Może dać jakąś łatkę od spodu, by rozłożyć ciśnienie? (jaką łatkę? czym kleić?) A może jest jakiś środek, który pozwoli dodatkowo scalić gumę? Robił ktoś takie sztuczki i może coś polecić?





