Hej,
Trenuję 3 rok, lat mam 36 udaje mi się dojeżdżać w pierwszej grupce na każdym wyścigu amatorskim ale nie udaje mi się wygrywać. Na finiszu jest ok 15 osób z większą siłą sprinterską. Mój trening to ponad 1k km na rowerze miesięcznie z pomiarem mocy, wg planów, mam treningi anaerobowe, aerobowe, wytrzymałościowe, w wchodzi regeneracja, czyli lżejszy trening co każdy czwarty tydzień i biorę udział w wyścigach na terenach płaskich. Nie ścigam się w górach.
Wyścigi powoli się kończą w tym roku, więc rozważam zakończenie sezonu i przejście na siłownię a w grudniu / styczniu powrót do kolarstwa lub kontynuację treningu kolarskiego do października - listopada i jego wznowienie w grudniu / styczniu.
Na siłowni popracowałbym ze sztangą.. Finisze wygrywają po prostu ludzie z większymi mięśniami. To jednak chyba jest tak, że z większych mięśni można wygenerować większą siłę, trzeba oczywiście dużo jeździć żeby mieć pożytek z większych mięśni, robić interwały, aeroby, anaeroby. Może jeden sezon w ogle odpuścić i skupić się na zwiększeniu masy nóg, rozwój umiejętności sprinterskich ?
Z drugiej strony bez siłowni rok do roku mam wyraźny wzrost FTP w watach. W tym roku już w styczniu osiągnąłem moc z sezonu 2018. Nie potrzebuje więc siłowni, przynajmniej na razie żeby robić progres. Ale masy nóg w ten sposób nie zwiększę. Nogi mi się wyraźnie rzeźbią, to fakt.
Nie chcę tracić czasu.. Jak byście zrobili ?