Skocz do zawartości


A co jeśli...


49 odpowiedzi w tym temacie

#1 Gosc_mjolnir_*

Gosc_mjolnir_*
  • Gość

Napisano 23 marzec 2008 - 10:24

Ostatnio warunki pogodowe i stan mojego roweru skłoniły mnie do pewnych refleksji. Co byście zrobili w sytuacji, jeżeli na jakiejś drodze w szczerym polu 50 km od domu złapiecie gumę, wykrzywi się koło, wysiądą przerzutki lub jakikolwiek inny babol uniemozliwiający czasami nawet prowadzenie roweru? Po drodze może nawet nie jeździć PKS, który i tak roweru nie weźmie. Dodam że nie mam do dyspozycji nikogo z samochodem, kto mógby w takiej sytuacji podjechać. Póki co miałem tylko jedną taką sytuację z zerwaniem łańcucha, w dodatku miałem wtedy z górki i jakieś 10 km od domu ;-) Ale wolę mysleć przed niż po.

#2 herakles

herakles
  • Użytkownik
  • 21 postów
  • SkądPL

Napisano 23 marzec 2008 - 11:24

ja np. jeżdżę "wkoło domu" - jakie bym kółka nie robił (wokół mojego miasta) to chyba nigdy nie mam więcej niż 15km do domu :)
a do najbliższych innych większych miejscowości są linie kolejowe, więc jeśliby zdarzyło mi się do nich jechać, to chyba zawsze w granicach kilku kilometrów jest stacja kolejowa..
dla mnie rower to rekreacja - żadne wyczyny, 100km trasy, ani nic takiego.. :)

#3 SQEERN

SQEERN
  • Użytkownik
  • 88 postów
  • SkądOstrów W.L.K.P

Napisano 23 marzec 2008 - 11:36

Nie martwię się... przeważnie jadę z klubem - no to wóz techniczny za nami :-D, no ale jak jadę sam na trening to też właśnie robię taką rundę "wokoło domu" tzn. taki okrąg o promieniu ~20km od domu... wychodzi od 40- 80km zależy jaka trasa... a nóż, widelec by coś się przytrafiło - to "telefon do przyjaciela" xD

#4 Gosc_Anonymous_*

Gosc_Anonymous_*
  • Gość

Napisano 23 marzec 2008 - 11:38

Jeżdżę już prawie 20 lat i to w promieniu ok. 50 km od domu. Na szczęście jeszcze nigdy nie miałem sutuacji na tyle patowej ,że nie bardzo wiedziałbym co robić. Drobne awarie udaję mi się usuwać własnymi środkami. W dzisiejszych czasach poczucie bezpieczeństwa daje telefon komórkowy a niegdyś trzeba było liczyć na kogoś pomoc. Myślę ,że nawet obecnie ktoś widząc nas z rozwalonym rowerem na poboczu napewno nie odmówi pomocy. W końcu nie mieszkamy w Australii gdzie w promieniu 1000 km tylko piach i kangury. :mrgreen:

#5 Gosc_Jelitek_*

Gosc_Jelitek_*
  • Gość

Napisano 23 marzec 2008 - 11:59

Dobre pytanie ;-) Ja mam ten komfort że mam ewentualny transport i zawsze mogę po kogoś zadzownić. Niektóre naprawy czasami daje się naprawić w polu, we wsi często trafia się jakiś mechanik czy coś.

#6 horny

horny
  • Użytkownik
  • 530 postów
  • Skądmazowieckie

Napisano 23 marzec 2008 - 12:03

Miałem już taką sytuację i było dokładnie tak, jak mówi Arnoldzik. W ubiegłym roku na wyścigu Tatry Tour złamałem ramę. Nie miałem przy duszy ani grosza, a mimo to bez większych problemów dotarłem do Zakopanego. Co prawda jechałem trzema pojazdami, ale dojechałem ;-) .
Bardziej dotkliwe skutki spowodowała innym razem rozerwana opona. Było to na drodze leśnej, na dodatek nie było zasięgu komórki. Po kilku próbach połączenia, komórka wreszcie się całkowicie wyładowała. Musiałem iść pieszo jakieś 8km do najbliższej miejscowości, gdzie pozwolono mi skorzystać z telefonu (bezpłatnie). Szedłem jeszcze około 2km do głównej drogi i przyjechał do mnie brat z nową oponą. Ponad 2 godziny marszu na bosaka nieźle robi na krążenie w stopach :-D

pozdro horny

#7 Gosc_Jelitek_*

Gosc_Jelitek_*
  • Gość

Napisano 23 marzec 2008 - 12:05

Właśnie, tak jak mówi Arnoldzik nie żyjemy nie wiadomo gdzie i zawsze ktoś chętny do pomocy się znajdzie.

#8 Harnas

Harnas
  • Użytkownik
  • 15 postów
  • SkądZawadzkie (opolskie)

Napisano 23 marzec 2008 - 12:37

Mi raz sie zdazyla sytuacja dosyc trudna, zapomnialem telefonu wzi±æ ze soba i jakies 12 km od domu strzelila mi opona:P. Co mi zostalo szkoda bylo prowadzic rower i patrzec jak felga cierpi wziolem zapakowalem rowerek na plecy i tak podazalem do domu, ni eprzeszkadzal upal rower byl najwazniejszy. Niektore awarie udawalo sie naprawiac w trasie. Od tamtego m,omentu zawsze staram sie miec tel przy sobie:). Poki co powtorki nie mialem z zeszlego roku.
Pozdrawiam

#9 Gosc_Kaczan_*

Gosc_Kaczan_*
  • Gość

Napisano 23 marzec 2008 - 12:44

.... Od tamtego m,omentu zawsze staram sie miec tel przy sobie:). Poki co powtorki nie mialem z zeszlego roku.
Pozdrawiam


Racja: komóra = AC

No chyba, że zasięgu nie masz. Ale teraz to już chyba rzadkość.

#10 kr1zje

kr1zje
  • Użytkownik
  • 1165 postów
  • SkądWarszawa

Napisano 23 marzec 2008 - 14:27

odkąd śmigam na szosie, ani razu nie pękła mi dętka i niech tak pozostanie, bo nie mam przy sobie zapasowej dętki i pompki, nie wyobrażam sobie powrotu 50-60km na piechotę w butach szosowych :shock: musiałbym zadzwonić bo ojca, aby przyjechał samochodem, albo do jakiegoś kolegi czy przypadkiem nie ma ochoty wyjść na trening i podjechać do mnie z dętką i pompką :mrgreen: jak jadę w grupie to zazwyczaj ktoś ma dętkę i pompkę, więc pozostaje liczyć na dobrą wolę :lol:

#11 Gosc_Kaczan_*

Gosc_Kaczan_*
  • Gość

Napisano 23 marzec 2008 - 15:06

(...) nie wyobrażam sobie powrotu 50-60km na piechotę w butach szosowych :shock: (...)


Właśnie dlatego jak ostatnio widziałem gościa co miał flaka :oops: , zatrzymałem się i zaoferowałem pomoc.
Okazało się, że miał zapas, ale ............... nie miał choćby kawałeczka małej pompeczki.
Niby komóre miał, ale nikt nie odbierał. :cry:

Po usunięciu usterki na dowidzenia obiecał, że innemu pechowcowi na pewno pomoże. 8-)

#12 Gosc_noerror_*

Gosc_noerror_*
  • Gość

Napisano 23 marzec 2008 - 15:08

Ja w lutym miałem pasmo pecha - prawie na każdym wyjeżdzie łapałem kapcia. Pod konic miesiąca skończyły mi się dętki, a że do 10 pozostało jeszcze parę dni to nie miałem już nic kasy. Więc jeździłem do okoła miesjscowości w której mieszkam, tak aby mieć max 10km od domu. Brałem plecak, a do niego wkładałem buty na zmianę.
I na pewnym wyjeżdzie po 19 (było już ciemno), urwałem sobie wentylek. Skutkiem był powrót po ciemku do domu. Zadzwonić nie mam do kogo, więc postanowiłem zrobić sobie skruty przez las. Mapy nie brałem i byłem pewny, że na wyczucie jakoś trafię. Jak można się domyślić, po ciemku się zgubiłem (fajne uczucie chodzić ślepo, po ciemku, po lesie :shock: ) To miał być 3km skrut a do domu wróciłem po 23 cały w błocie, rower osyfiny, poprostu niezapomniane przeżycie :-P

Tydzień póżniej najechałem na kapsla iprzebiłem sobie dętkę 29km od domu. Zmieniłem dętkę i zabrałem się za pompowanie. Coraz mocniej, coraz monciej aż od ciśnienia urwało mi wentyl (a tak się cieszyłem z dętek za jedyne 10zł :evil: ). Wku.... się i znowu wymieniłem dętkę. Pompując ułamałem ten drucik króry się wykręca w wentylu gdy się pompuje. No ja pier....... :evil: co za pechowy miesiąc. Nie brałem bucików na zmiane bo przecież miałem dwie zapasowe dętki. Naszczęscie po 10 minutach mijali mnie kolarze z Trzebnicy (sławne Szerszenie :-D ) i jeden z nich pożyczył mi dętkę. Nie wyobrażam sobie powrotu prawie 30 km w butach rowerowych po asfalcie

#13 Gosc_Anonymous_*

Gosc_Anonymous_*
  • Gość

Napisano 23 marzec 2008 - 20:38

Kiedyś jak jeźdźiłem 26" z pistą typu torpedo ( teraz to się nazywa singielspeed) to brałem łatki klej i młotek do skuwania łańcucha (nawet raz mi się przydał).

Technika poszła do przodu i biorę łatki bezklejowe, minipomkę, małe imadełko do łańcucha,kawałek drutu miedzianego, zapasową dętkę, dwa imbusy, kawałek śrubokręta płaskiego, 20 zł i komórkę.
Wszystko to waży mniej od młotka.

Jak jestem 100 km od domu gdzieś w Borach Tucholskich to warto mieć taki niezbędnik.

#14 roolez

roolez
  • Użytkownik
  • 87 postów
  • SkądBrodnica

Napisano 24 marzec 2008 - 06:43

Wszystko jasne, ale po co Ci ten drut miedziany ?!

#15 SQEERN

SQEERN
  • Użytkownik
  • 88 postów
  • SkądOstrów W.L.K.P

Napisano 24 marzec 2008 - 07:59

Żeby np. podwiązać tylną przerzutkę... :-)

#16 Gosc_Anonymous_*

Gosc_Anonymous_*
  • Gość

Napisano 24 marzec 2008 - 08:51

Wszystko jasne, ale po co Ci ten drut miedziany ?!


Już odpowiadam. W razie zerwania łańcucha w warunkach polowych. Obydwa końce związuje drutem i wtedy bez zbędnego babrania rąk i łańcucha mogę przystąpić do skuwania. Oczywiście jest to cienki drucik.

#17 roolez

roolez
  • Użytkownik
  • 87 postów
  • SkądBrodnica

Napisano 24 marzec 2008 - 09:53

Aha.... Ja do skuwania łańcucha i innych brudnych robót w trasie mam parę gumowych cienkich rękawic. Przydały juz sie parę razy.

#18 Gosc_Anonymous_*

Gosc_Anonymous_*
  • Gość

Napisano 24 marzec 2008 - 12:15

Gumowe rękawiczki to świetna sprawa bo nawet podczas zmiany dętki można się nieco upaprać a nie zawsze w pobliżu jest jakaś kałuża lub jakiś akwen. :mrgreen:
Zresztą jak ktoś kocha swój rower to zakłada rękawiczki aby nie przenieść na niego zarazków z brudnych i przepoconych łapsk. :mrgreen:

#19 Miguel

Miguel
  • Użytkownik
  • 840 postów
  • SkądGOP - Będzin

Napisano 24 marzec 2008 - 13:21

Ja biorę ze sobą w trasę tylko picie. Żadnych dętek, pompek itp. Jak złapę gumę to jakoś wrócę. ;-)

#20 Gosc_Jelitek_*

Gosc_Jelitek_*
  • Gość

Napisano 25 marzec 2008 - 13:46

Hehe powodzenia Miguel! ;-) Ja raz z dziewczyną wybralem się na głupią wycieczkę w okolice Krakowa. Po paru km jazdy wbił mi się drut kolczasty w oponę i po zabawie. Nie miałem dętki ani łatki. Efekt był tego taki ze musiałem z buta wracać do domu bo nie miał kto po mnie przyjechać a nie miałem kasy na autobus ;-)



Dodaj odpowiedź