Dzięki wszystkim, z którymi jechałem.
W pierwszej części grupce skupionej wokół Sylwii z Nutrax. Fajnie się z Wami jechało. Czasem ciężko było utrzymać koło. Pękłem dopiero na podjeździe w Korbielowie, gdzie cała grupka rozpadła się.
PO słowackiej stronie utworzyła sie kolejna grupeczka, bodaj 6 osobowa.
Szczególne słowa uznania dla Kasi z teamu "Szukamy Sponsora", która pokazała jak można walczyć. Niecierpliwiła się, gdy spadało tempo, wychodziła na czoło, a finałowy podjazd prowadziła przez wiele kilometrów. Dopiero jakieś 2 km przed metą wyszło zmęczenie połączone z grypą i płuca odmówiły posłuszeństwa. Wielki Puchar za Waleczność dla Katarzyny.
Na drugim biegunie był kolega, który narzekał na zmęczenie, woził się na kole, a 500 m. przed metą "wypruł" jak nowo narodzony. Nieładnie!
Ot, życie. Mała społeczność, i dwie skrajnie odmienne postawy.
PS. Jeśli mnie nie kojarzycie - facet z kat. D,czarny strój i takiż sam Cannondale.
Hm,to chyba o mnie:( to był mój pierwszy maraton na ponad 100km i naprawde na ostatnich 15-20 km umierałem,płuca i serce zostawiłem na słowacji:)
Na ostatnich kilkuset metrach jak zobaczyłem mete to naprawde resztkami sił "wyprułem" do przodu,sam nie wiem jak mi się to udało.Następnym razem inaczej pojade i więcej bede na zmianie,OBIECUJE i PRZEPRASZAM!!!
A tak pozatym to po ucieczce p.kasi na podjezdzie pod Korbielów gdy już podjechalismy na punkt żywieniowy to już jej nie było widać.W 3 gonilismy ja chyba z 20km,wtedy jeszcze dawałem długie zmiany,po jej dogonieniu spuchłem:( ,umie cisnać w korbe,podziwiam.
Na 5km przed metą nawet porzegnałem się z kolegą który jechał obok ale jakoś tempo spadło i cudem utrzymałem koło.
Ogólnie zawody super,zobaczyłem ile mi jeszcze brakuje gdy na pierwszym podjeżdzie wyprzedził mnie chyba cały peleton:) ile daje współpraca 3-5 osób na trasie i gdzie są granice mojego organizmu na ten moment.