http://mathmed.blox....lnosciowym.html
http://mathmed.blox....dchudzanie.html
Poczytaj blog tego gościa - skarbnica jeśli idzie o cyferki.
W kwestii odchudzania
On też pisał:
Czym intensywniejszy wysiłek ciągły, tym więcej zasobów spalone, a zależność zmniejszonej masy tłuszczowej i pulsu jest liniowa. To, co nie powoduje dobrej redukcji to interwały, krótkie podbiegi w zakresie treningu beztlenowego, te bowiem mobilizują głównie spalanie węglowodanów.
Można się z tym zgadzać lub nie.
Ja dokładnie nie pamiętam jak pękały kilogramy, bo nie prowadziłem dziennika wagi, teraz trochę, żałuję, ale już po miesiącu, cyferki na wadze zaczęły układać się tak jakbym chciał. Po około pół roku było super i później już kg spadały trochę wolniej. Nie wiem jak do tego ma się rozwój mięśni, bo mówią, że mięśnie są cięższe niż tłuszcz.
Oczywiście było to okupione morderczą pracą, z początku nie raz jak wracałem to chciało mi się żygać ze zmęczenia i wysiłku, ciągłe zakwasy i ból i tu ważną rolę gra psychika ja jestem uparciuchem i nie odpuściłem. Kondycja się troszkę poprawiła, to dało ogromnego motywacyjnego kopa - był efekt, mogłem jeździć godzinę i jak wracałem to nie zdychałem. Później ludzie zaczęli zauważać "o jak Ty schudłeś", co dodatkowo motywowało. I tak leciały kolejne kg.
Chyba najgorszy był ten początek, bo nie wiem jak Ty, ale ja się wziąłem za siebie po około 5 latach nie robienia niczego związanego ze sportem.
Dla mnie ważne było, że miałem z kim jeździć. Miałem kolegę, który sporo jeździł (zawody na orientację) i biegał i jeżdżąc z nim w terenie, on mnie motywował, na tym podjeździe, na którym ja bym zszedł z roweru i rower na plecy i powolutko podejść i odsapnąć na górze on się darł "podjeżdżasz do końca", kiedy ja chciałem stanąć na odpoczynek on mówił, że jeszcze 10min kręcimy i dopiero odpoczynek, gdy ja zaliczałem glebę, zawsze mówił nie leż, jedziemy dalej, pytając czy trasa będzie trudna (jeździmy w Puszczy Kampinoskiej) nigdy nie powiedział, że będzie trudna, a że spokojnie przejadą (bywało tak że umierałem na piaszczystych podjazdach), a gdybym jechał sam sporo bym odpuścił, zniechęcił się, zawrócił. Do dziś jeździmy razem na góralu nie mam szans, na szosie jest po równo

.
To takie moje prywatne wynurzenia (może nawet zbyt prywatne). Może cokolwiek Ci się przyda, jak będzie ciężko i wszystkiego się odechce.
Co do boksu fajna spawa. Mieliśmy 2 pary rękawic na osiedlu i próbowałem parę razy. Zakwasy w każdej partii ciała. Pracują wszystkie mięśnie. W TV to tak wygląda, że to nie jest męczące, a po paru minutach już czułem zmęczenie. No i parę razy dostałem w nocha, także można poćwiczyć odporność na ból

. Fajna dyscyplina. Ja z moją wagą byłem zawsze za wolny i odpuściłem.