Kris, ze wspólną zabawą masz rację - trenażer, to jednak dla odludków. Mnie ta muzyka, a raczej poziom hałasu, po prostu przeszkadzała.
Widziałem, że kręciłeś z kumplami i po prostu miałeś towarzystwo i musiało być wesoło. Super.
Wczoraj pogoda jeszcze była podła, zimno i bez słońca, trochę mokro, więc po pracy wybrałem się na stalowym złomku mtb w teren mieszany (trochę asfaltu, trochę błota, trochę lasu, w którym jeszcze lód lub masa błota). 66 km.
Za to dzisiaj pogoda piękna i wybrałem się na szosę. Słońce, temp +5 C, wiatr trochę poniewierał, drogi już u nas suche, ale piachu i syfu pełno. Chciałem trochę pojeździć na nowych kołach, a na nich założone Schwalbe Ultremo ZX - więc trochę śliskie. Wręcz z przesadną ostrożnością zjeżdżałem z tych niewielkich i nielicznych pagórków na moim płaskim Mazowszu. 102 km, prędkość 27,3 km/h, kadencja 81, av hr 153, I za mało picia i jedzenia. Troszkę się sponiewierałem. Dobrze, że jutro mam cały dzień robotę, bo znowu bym pewnie wyszedł na rowera…
Ja jestem kompletnie porąbany. Ja nie trenuję, tylko sobie jeżdżę. I często kończy się tak, że jadę ile pary w nogach i płucach. Lubię to. Nie stawiam sobie celów.