Nie mam pojęcia, jak wygląda "typowy, zalany, niedzielny "kolasz"".
Zalecenia pracy nad kadencją zaliczam do tej samej kategorii co zalecenia aby "pedałując zataczać okręgi czy zdrapywać g.... z podeszwy", czyli do kategorii kolarskiego mitu.
Kadencja nie jest jakimś magicznym kluczem do sukcesu, podobnie jak okrągłe pedałowanie (oczywiście w niezbędnych każdemu początkującemu pedałach zatrzaskowych).
Kadencja jest właściwie niezależna od stopniowania kasety (oczywiście pomijając skrajne przełożenia, np. na podjazdach) i jest uzależniona tylko od kolarza. Przy kasecie o dużych skokach będzie tylko musiał mieć nieco większy "zakres użytecznych obrotów", używając analogii do motoryzacji.
Kadencja jest rzeczą wtórną i na pewnym etapie kolarz sam będzie w stanie określić, jakie biegi są mu potrzebne, jaka rozpiętość i jakie stopniowanie, by mógł optymalnie wykorzystać swoją moc. Dobrym punktem wyjściowym jest moim zdaniem właśnie kaseta "turystyczna", o szerokim zakresie i sporych skokach między przełożeniami. Na pewno nie wyrządzi krzywdy. Lepiej jest mieć jedno miękkie przełożenie więcej i przekonać się, że jest ono niepotrzebne, niż męczyć się na sportowej kasecie na podjazdach, ale mieć stopniowanie co jeden ząbek.


