Witajcie, niedawno nabyłem rower szosowy firmy Trek. Po przesiadce z roweru górskiego, po szosie się dosłownie płynie.
Na rowerze zrobiłem dopiero ok 150 km, ale już miałem dwa kapcie. Czy taka jest norma i trzeba się po prostu przyzwyczaić? Jeżdżę praktycznie tylko po asfalcie. Na rowerze górskim w tamtym roku zrobiłem jakieś 1500 km i jeśli miałem może jedno przebicie - to maks, a jeździłem po lasach, korzeniach, kamieniach. Więc troszkę to mnie zirytowało. Tutaj rodzi się moje pytanie - czy macie jakieś sprawdzone sposoby, aby przebicia dętki ograniczyć do minimum? Czy po prostu brać po pięć łatek w trasę i niczym się nie przejmować?


