Na własnej skórze doświadczyłem jak to jest być kolarzem-grubasem (70kg/173cm) na tegorocznym Velo Carpathica (123km, 1800m przew.). Skrupulatny 5-miesięczny plan treningowy faktycznie przyniósł oczekiwane rezultaty i podczas ucieczek po płaskim/na zjazdach spokojnie mogłem urwać kogo mi się podobało, ale co z tego. Na każdym podjeździe musiałem zaciskać zęby i wyjeżdżać go na ~90% HRmax, kiedy koledzy z ucieczki pokonywali je bez większego wysiłku. A efekt był taki, że po 100km moje mięśnie nóg w końcu odmówiły - mega skurcze w obydwu kończynach i te same partie mięśni, po prostu przeciążenie. Nie ma co się dziwić, kiedy w sumie ponad 30min krążyłem nad i pod progiem mleczanowym...
Dla porównania, w ubiegłym roku ten sam maraton, ta sama trasa i podobne warunki, ale 10kg mniejsza waga - 2. msc OPEN, śr. puls niższy o 9 ud./min! W sumie nic dziwnego, wystarczy spróbować sobie podjechać z 10x1kg kartonami cukru na plecach

Kogo zmotywowałem do redukcji? :mrgreen: