Dłużsi użytkownicy kół Mavica, tych z tylną piastą na plastikowym łożysku ślizgowym zapewne coraz częściej zaczynają narzekać na trwałość tej konstrukcji. Ja dociągnąłem chyba do granicy możliwości, bo bieżnia dla ślizgu została już tak mocno wytarta, że coraz trudniej było znaleźć zamiennik ślizgu z odpowiednio zmniejszoną średnicą wewnętrzną. W swojej historii użytkowania ślizg wymieniany był już trzy razy i ledwo wytrzymywał rok - szybko pojawiało się falowanie kasety oraz bicie ślizgu o bieżnie podczas jazdy. Niestety wraz ze stopniowym wycieraniem się bieżni zmniejsza się ilość możliwych do dyspozycji wymian. Dochodząc do momentu, gdy kolejna wymiana będzie zapewne już tą ostatnią spróbowałem zmienić zasadę działania tego plastikowego ślizgu. Wykombinowałem, że może będzie lepiej gdy ślizgać będzie się nie po bieżni w piaście, a po bębenku. Spróbowałem dobrać ślizg, który dość ciasno będzie się nasuwać na piastę, natomiast lekko ślizgać po bębenku - w tym trochę musiałem mu pomóc (zakręcenie kołem spowodowało starcie krawędzi ślizgu, która utrzymywała ślizg na swoim miejscu). Przed pierwszą jazdą na tak zmodyfikowanej konstrukcji, pomyślałem, że to jakieś szaleństwo i pewnie trwałość tego będzie tragiczna - bałem się, że nie przejadę nawet 100 kilometrów. Teraz mija już jakieś półtora roku (przejechane jakieś 8K km) i nic się nie wytarło, brak luzów, nić nie stuka. Piastę serwisuję co jakieś 1K (wcześniej nawet częściej) i w środku czyściutko w porównaniu z tym co było przed modyfikacją (brak ciemno szarej mazi zdradzającej proces ścierania bieżni). Dodatkowo ślizg bardzo łatwo i bez uszkodzenia można wyciągnąć z bębenka co ułatwia jego dokładne czyszczenie. Do smarowania używam bardzo rzadkiego oleju mineralnego, który dobrze penetruje przestrzeń między ślizgiem a bębenkiem - widać go tam podczas rutynowgo serwisowania.