Wypadek wydarzył się w niedzielę późnym popołudniem we wsi Boruja Kościelna, niedaleko Nowego Tomyśla. 26-letni
rowerzysta nie przeżył wypadku. Kierowca volkswagena golfa uderzył w niego z ogromną siłą. Cyklista wyleciał kilka metrów w powietrze. Wielkopolscy policjanci przyznają, że sprawca wypadku był kompletnie pijany. Badanie dało wynik ok. 2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna, który kierował volkswagenem, nie jechał sam. Wiózł syna. Obaj mieszkają w podpoznańskim Luboniu. Kierowca odjechał z miejsca zdarzenia. Zatrzymali go inni kierowcy. Kto? Prezydent Nowej Soli.
- Widziałem śmierć. Wczoraj wieczorem na moich oczach pijany kierowca golfa zamordował młodego rowerzystę. Ciągle jestem w szoku. Zastanawiałem się, czy napisać o tym na Facebooku. Zdecydowałem się na to, żeby zaapelować do wszystkich kierowców: Błagam Was, nie siadajcie za kierownicę, będąc pod wpływem alkoholu czy narkotyków. Może mój apel dotrze do kogoś i może uratuję przez to choć jedno ludzkie życie - pisze Wadim Tyszkiewicz na Facebooku.
Najlepsze ubezpieczenia
Proste i dostępne ubezpieczenia. Sprawdź nasza ofertę!
Reklama BusinessClick
Dlaczego tam? Bo czyta go także młodzież. - Wydawało mi się, że po tragicznych wypadkach z ostatnich miesięcy z udziałem pijanych kierowców już nikt o zdrowych zmysłach nie zasiądzie za kierownicę. Myliłem się. Pijany bydlak pozbawił w ułamku sekund życia dwudziestokilkuletniego chłopaka. Widok był przerażający. Na łuku drogi, na podwójnej ciągłej golf prowadzony przez pijaka z dużą prędkością wyprzedził ze dwa
auta za mną, mnie i dwa auta przede mną i mieszcząc się ledwo, ledwo z nadjeżdżającym
autem z naprzeciwka zmiótł rowerzystę jadącego poboczem, który jak z katapulty wyleciał w powietrze na kilka metrów w górę i runął martwy na ziemię. A ten bydlak w nowiuteńkim golfie zaczął uciekać - pisze Tyszkiewicz.
Kilka aut się zatrzymało i ludzie pobiegli do ofiary. - Zadzwoniłem pod 112 i ruszyłem w pogoń za zabójcą, którego zatrzymałem kilkaset metrów dalej. Facet był kompletnie pijany, a jako pasażer jechał z nim 18-letni syn. Sprawca wypadku wysiadł z auta na chwiejnych nogach zdziwiony, co ja od niego chcę. Nie pojmuję, jak 18-letni, w końcu już dorosły chłopak mógł pozwolić zasiąść pijanemu ojcu za kierownicę i na tak brawurową jazdę? Morderca był agresywny i musiałem go obezwładnić aż do przyjazdu policji. Wróciłem na miejsce wypadku i modliłem się, żeby młody chłopak przeżył. Niestety, kiedy zobaczyłem przerwanie reanimacji i czarny worek, wpadłem w histerię, z której nie mogę się otrząsnąć. W ułamku sekund młode życie uleciało przez pijanego bydlaka, który mam nadzieję, że co najmniej przez 12 lat będzie gnił w więzieniu. Jego syn płakał i był rozdygotany. Będzie miał też ustawione życie na tory, na których nikomu nie życzę się znaleźć. Choć już minęło od zdarzenia kilkanaście godzin, jestem w szoku.
Tyszkiewicz złożył zeznania w prokuraturze. Siedział tam do północy.
- W nocy nie zmrużyłem oka. Do tej pory trzęsą się mi ręce i nogi mam jak z waty. Wydawało mi się, że jestem twardy i nie będę płakał. Myliłem się. Stało się. Niech ten mój wpis będzie przestrogą dla tych, którym zdarzyło się usiąść po jednym piwku do samochodu. Ułamki sekund mogą zabrać życie komuś niewinnemu i nam - dodaje Tyszkiewicz.