Ja myje rower MTB po jesienno-zimowo-wiosennych jazdach w terenie. Trzymam się zasad opisanych wyżej i nie myje roweru na błysk tylko zmywam największe błoto. Ale szosę zawsze myję na stojaku gąbką wodą z wiadra
Tarnaw89 - ja stosuje mycie z płynem, ostatnio nawet przetestowałem "aktywną pianę" (jak dla mnie bez różnicy). W przypadku roweru "zimówki" nie przejmuje się dystansem i zdarza się zbliżyć na 20-30cm do ramy. Kasetę i łańcuch to i nawet z kilku cm wypłukuje
Póki co lakier cały ale z główną szosą bym nie ryzykował i tam zdecydowanie dalej trzymam lancę. Zresztą główną szosę i tak będę w 99% przypadków mył ręcznie na stojaku
Z myjni mam 3km do domu więc wsiadam i jadę - fajnie się przez ten czas suszy wszystko. Wspomniany wcześniej program mycia z woskiem ucisza napęd i spokojnie da się dojechać "na sucho" do domu te kilka km. Nawet powiem więcej - po jeździe w deszczu, gdy napęd jest już wypłukany i hałasuje to po tym wosku jest cisza jakbym poządnie wszystko przesmarował...
@parmenides - w sumie nie wiem czy akurat do mnie mówisz ale jeśli tak to ja mówię całkiem poważnie. Z tym ręcznikiem Chyba, że chodzi Ci bardziej o to, że masz nadzieję, że żartujemy mówiąc o myciu roweru w myjni. No przyznaje, jak zajechałem Canyonem to miałem stracha i pewnie więcej nie pojadę. Ale zimówka? Jak najbardziej