Tyle daje. Z podwórka ciężarów. Normalny człowiek na ławeczce może targnąć przy dobrych predyspozycjach, odżywkach, zaangażowaniu, systematyce, kilku/nastu latach treningu itd. ok. 150 do 180kg. Jak się bierze amatorsko, to te wyniki poprawia się do 220/240kg, zawodowcy idą o jeszcze krok dalej i śrubują je do 280/300kg bez koszuli. Tak, dwukrotnie więcej. To samo będzie w kolarstwie. Nie jest tak, że brał Armstrong i nikt więcej, to jest nieprawda. Beloki dotrzymujący mu koła przez 3 lata był równie dobrze naszprycowany, a różnica sprowadzała się jedynie do talentu zawodników czy wytrzymałości na ten koks. Gdyby nie wspomaganie ci zawodnicy na TdF nie byli by w stanie dowieźć bidonu dla swoich kolegów po kilku dniach ścigania się. Pięknie to widać na przykładzie Nibalego, na offie telepie się gdzieś w środku peletonu, odpada na pierwszej górce jak dzieciak jakiś, ale już przygotowany albo wygrywał albo był w ścisłej czołówce.
Ile zjeść? Dużo. Michael Phelps ponoć na IO wciągał aż 12.000 kcal. Oczywiście to był znacznie większy sportowiec od tych filigranowych kolarzy (194cm/90kg), ale pewne wyobrażenie daje. Problem stanowi tycie, ale i od tego są środki (T3, Clen, Efka itp). Wtedy wciąga się takie góry kcal, a forma i żyła jest nadal. Dziś na wszystko jest rada