No to czym to się różni od dopingu?
Włażenie na > 5 tys m. bez tlenu to igranie ze śmiercią.
patrząc na:
już saturacja hemoglobiny tlenem poniżej 80% (powyżej 4 tys. m) to ryzyko dla zdrowia. Aklimatyzacja wysokościowa trochę pomaga, ale na cuda i tak nie ma co liczyć.
Świadome pozbawianie się tlenu rozsądne nie jest. W tym przypadku wspomaganie się tlenem jest nie tylko rozsądne, co wręcz konieczne. Już same warunki wspinaczki są ciężkie, robienie tego prawie bez powietrza ze sportem ma niewiele wspólnego. No ale kto bogatemu zabroni jego fanaberii...
Biorąc to pod uwagę faktycznie karbonowy bolid szosowy napędzany siłą mięśni w cenie dość taniego auta kompaktowego (segment C) lub mieszczucha z przyzwoitym wyposażeniem, czyli te 50 tysi, to zabawka przeznaczona do zabawy w relatywnie bezpiecznym sporcie.
I porównując do himalaizmu tanim jak barszcz. Nawet jeśli sięga się po produkty z najwyższej półki cenowej to i tak będzie to ułamek tego co trzeba włożyć chcąc wdrapać się na ośmiotysięczniki himalajskie.
Tak, że Grzesiu jeśli krzywisz się na karbonowe rowery (bo drogie), a podajesz przykład himalaizmu, to niestety kulą w płot... Tam dopiero trzeba mieć sponsora.