No niestety (albo "stety") zimne powietrze leci na dół, a z dołu wiatrak zaciąga i rzuca na ciało. Stąd dobrze, żeby dmuchał tam gdzie trzeba, a nie gdzie popadnie. Przy okazji wentylator Wahoo ma tą zaletę, że mogę odpowiednio ustawić siłę nadmuchu do tętna i dmucha mi tyle co potrzeba, na dodatek nie musi dmuchać na szyję, a tylko na tułów. Jeśli muszę (ostatnio raczej nie) to ewentualnie dodatkowy wiatrak na głowę... Ale raczej wolę bandanę na głowie wymienić jak pot zaczyna przesiąkać.
Odkąd kupiłem sobie w końcu wiatrak, to kompletnie się ze mnie nie leje. Ledwo co kapnie raz na jakiś czas. Chyba, że zacząłem się obijać na treningach
Tak to działa, podobnie jak normalna jazda na rowerze - tam przecież też pęd powietrza zapobiega temu, żeby lało się z ciała, prawda? Jak dla mnie trening stacjonarny bez porządnego chłodzenia aktywnego nawiewem to masochizm.
I nie, kręcenie na zimnym balkonie nie zastąpi wentylatora.
A co do maty - też słyszałem, że decathlonowska jest dość słaba. Mi tam wystarczy zwijana mata do jogi z biedry. Za te 2 dychy zabezpiecza dobrze przed smarem z łańcucha czy ewentualnym potem - choć przy dobrym chłodzeniu aktywnym, to raczej mało prawdopodobne, chyba że po długim czasie wkładka zacznie przeciekać, ale raczej wcześniej zmieniam spodenki. Albo bandana - tu też zmiana. Nie lubię, jak mi po twarzy (i okularach) pot cieknie.
A że wałek? Po zwinięciu zajmuje niewiele miejsca.