Tłusto, prawda?
Coś mnie chyba ciągnie w stronę fatbika, a że w mojej stalowej Bianchi miejsca na opony sporo, więc postanowiłem spróbować założyć coś jeszcze grubszego. Przy Fast Fredach 2.35 (balon realnie 55 mm na wąskich XM317) było jeszcze trochę luzu.
Vredestein nie jest zbyt popularną w Polsce firmą, ale ma kilka ciekawych produktów. Jednym z nich jest właśnie Black Panther 2.35. Opona monstrum, a jednak podobno nieźle się toczy (centralny pas połączonych klocków), ma obły profil (dzięki temu ładnie wpasowuje się w mój sztywny widelec) i ogólnie przyczepności sporo.
Opona ma ogromny balon, na szerokość i wysokość. Od uznawanych za duże Race Kingów 2.2 jest szersza i wyższa o jakieś 5-6 mm (może będzie nawet więcej, bo pewnie trochę się jeszcze rozejdzie). Zewnętrzna średnica koła z tą oponą jest chyba nawet większa niż koła od szosówki (700x23).
Tiger Claw już nieco węższe (choć nominalnie 2.4, realnie balon 55 mm, klocki tylko minimalnie wystają), ale sporo lżejsze. Też obły kształt, klocki niziutkie (2 mm, ale jest też wersja XC-G z wyższymi), więc opory toczenia powinny być małe, a przez swoją szerokość i tak powinna nieźle trzymać.
Myślałem też nad Continentalem X-King 2.4 Race Sport (waga poniżej 600 g), ale jednak cena trochę za wysoka, a i szerokość podobno zbliżona do Race King 2.2).
Tutaj w tej cenie mam dwie różne opony, więc będzie co testować.
A starzejące się gnaty coraz bardziej tęsknią za komfortem, więc duży balon się przyda.
Ostatnio jeżdżę na wąskich kolcowanych (balon 42-44 mm) i muszę przyznać, że po zmarzniętym, nierównym śniegu jednak mocno łapy bolą, nawet czasem mięśnie szyi, tak trzęsie. Następne kolcowane zrobię na czymś grubszym.
Generalnie coraz bardziej lubię tłusto ;-).
Mieliście do czynienia z Vredesteinem, może z szosowymi?
Jakieś wrażenia, opinie?
Obecnie sporo modeli mtb na Allegro w jest w dobrych cenach (np. ściganckie T-Lope w wersji superlight 425 g).
A tak w ogóle to jakiś chyba mały popyt ostatnio na opony 26 cali, bo sporo tego na wyprzedażach (26 cali wymiera?).
P.S. Opony te ładnie pachną (w przeciwieństwie do Continentali z Indii, które strasznie śmierdzą).
Podobny zapach miały stare szosowe Micheliny (te francuskie, np. seria Hi-Lite).
Te Vredesteiny nie wiem gdzie robione, nie ma nigdzie napisu. Ale jakość wykonania wydaje się dobra, są dosyć równe (Z Continentalem różnie bywa, ostatnio raczej źle pod tym względem), a ścianki boczne nie są papierowo cienkie (stąd spora masa, choć jak na taką objętość, to do zaakceptowania, zwłaszcza w oponie za kilkadziesiąt złotych).