Cześć.
Chciałbym pochwalić się swoim dość nietypowym rowerem, a jednocześnie zasięgnąć opinii na temat jego rozbudowy lub... zmiany na inny. Ale do rzeczy.
Van Tuyl
Rama: Van Tuyl 55cm (Columbus Max? Prawdopodobnie zbudowana przez Andrea Pesenti)
Widelec: Gazelle na stali Reynolds 531
Kierownica: 3ttt Forma SL Ergopower + mostek RPS(?)
Manetki: Shimano ST-1055
Siodełko: Selle Italia Shiver XC + sztyca Dura ace SP-7400-B
Koła:
- piasty Dura Ace 7700
- obręcz przód Mavic Reflex SUP 622x13
- obręcz tył Rigida 13x622
- szytki Vredestein Fortezza + Vittoria Rubino Interpid PRB 23c
Napęd:
- przerzutka tył Dura ace RD-7700
- przerzutka przód Dura ace FD-7403
- korba Dura ace FC-7402 53/43z
- łańcuch no name
Hamulce:
- tył Dura ace BR-7403 SLR-S
- przód Galli (?)
Waga całości lekko poniżej 10kg, z czego 3kg to koła
Rocznika nie znam. Sądząc po osprzęcie obstawiam, że rower zmontowano na początku lat 90, jednak rama jak i komponenty z grupy 7400 prawdopodobnie pochodzą z końcówki lat 80. Tu prosiłbym o opinie bardziej doświadczonych
Historia:
Czysty przypadek.
Rower należał do Leo van Vlieta, który był jednym z czołowych kolarzy w Holandii. Jako zawodowiec ścigał się od połowy lat 70, do połowy 80. Startował w takich klasykach jak Tour de France, Paryż-Nicea, czy Criterium du Dauphine.
Traf chciał, że mieszkamy w tej samej miejscowości, a łączy nas inna osoba- kolega z pracy. Ów kolega z kolei był w związku z dziewczyną mieszkającą obok Leo. Uch, nie komplikuję już.
Panowie szybko się skumplowali i pewnego dnia van Vliet zaproponował, że sprezentuje koledze jeden ze swoich rowerów, aby mogli wspólnie jeździć w weekendy.
Plany skończyły się w momencie przekazania roweru I tak rower przestał nieużywany około 8 lat.
Jak stałem się jego właścicielem? Skradziono mój poprzedni rower, więc potrzebowałem czegoś nowego. W tym samym czasie kolega rozstał się z tą kobietą i stwierdził, że odda mi rower, bo przypomina mu byłą...
Całość była kiedyś przeserwisowana i gotowa do jazdy, ale czas zrobił swoje. Pajęczyny, trochę rdzy, manetki stały, a łańcuch i siodełko były do wyrzucenia. Rozebrałem go do gołej ramy i dokładnie wyczyściłem. Przywróciłem go na szybko do życia dokupując siodełko oraz linkę przerzutki. Postanowiłem też zmienić szosowe SPD na wesję MTB, ponieważ posiadałem już takie buty Do roweru dostałem nawet trochę oldschoolowych ciuszków
I tak sobie jeżdżę od maja. Dzień w dzień nawijam 30km do pracy, a także dokładam trochę w weekendy kiedy tylko mogę. Wychodzi 800-900km miesięcznie. W tym momencie dotarliśmy do dnia dzisiejszego.
Co dalej?
Na chwilę obecną rower z racji przebiegu wymaga dość dużego serwisu. Opony są już na wykończeniu. Przednia obręcz nie daje się już wycentrować po delikatnej stłuczce, a tylna wygląda niepewnie na powierzchni ciernej. Mały blat powoli dogorywa. Kierownica nie do końca mi pasuje. Owijkę przemilczmy...
Z jednej strony nie chcę go kundlić niższymi grupami, a z drugiej cena przykładowo jednego blatu to 120 euro. Trochę drogo jak na rower dla amatora katowany jako daily, często w deszczu. Tu pojawia się pytanie, co dalej z nim robić.
Chciałbym poznać Wasze obiektywne opinie. Czy np sprzedaż roweru i kupno nowej szosy z niższą grupą osprzętu nie pozostawi niedosytu? A może wręcz przeciwnie? Jednak to 30 lat różnicy.
Czy np sztywność ramy mocno posunęła się do przodu? Nigdy nie jeżdziłem na nowej szosie, zawsze były to jakieś klasyczne Kogi, czy Peugeoty. Nie mam porównania
Jeśli chodzi o mój styl jazdy, to lubię przycisnąć. W mieście prędkości są stosunkowo niewielkie, Jadąc do pracy robię średnią 30km/h na odcinku 15km. Ale już jak jadę na wydmy, to czuję się mocno niepewnie biorąc zakręty przy wyższych prędkościach.
Sercem jestem za przywróceniem mu blasku. Podobają mi się klasyki. Rozum podpowiada jednak kupno czegoś świeżego. Tak naprawdę szukałem czegoś za 500 euro, może nawet na carbonowej ramie, a przypadkiem wylądowałem na klasyku.
Czy taka rama po rozbudowie wciąż może być atrakcyjna? Na starcie mogę urwać 1.5kg na kołach, co powinno być mooocno odczuwalne. Kolejne, mniej ważne gramy to mostek, widelec czy siodełko. Tak naprawdę waga nie jest priorytetem. Sam jestem wysoki, ważę 90kg. Bardziej mam na myśli odczucia z jazdy topowym klasykiem vs nowym budżetowcem warto się przesiadać?
Czekam na opinie