@liftlodz To niestety nie pomogę, bo własnych doświadczeń brak. Użytkowy rower do codziennego wykorzystania, który w planach miał być na AXS wciąż nie może się doczekać złożenia do kupy... :-) a myślę, że pozwoliłby zebrać wiele doświadczeń. Natomiast posiadając jakieś tam doświadczenia w całorocznym, codziennym tyraniu roweru oraz siedząc w temacie specyficznych rowerów użytkowych (ich wykorzystania w krajach o rozmaitym klimacie), mogę podzielić się dwoma ogólnymi uwagami:
1. Temat wpływu niskich temperatur wypłynął powyżej, więc nie będę do niego wracał, a inne czynniki niekorzystne, o których piszesz (błoto, śnieg i głównie słona breja) nie wydają mi się jakimś znaczącym zagadnieniem akurat w przypadku elektronicznych przerzutek. To znaczy chciałbym, żebyśmy się dobrze zrozumieli - to będzie się degradowało w takich warunkach, ale ta degradacja dotyczy wszystkich elementów roweru, jest nieunikniona i w tym sensie elektroniczne grupy nie będą jakoś specjalnie wyróżnione. Jak wsadzę do takiej zimówki highendowe komponenty mechaniczne, to też się zużyją po jednym czy kilku zimowych sezonach (wszystko zależy od intensywności użycia i dyscypliny bieżącej konserwacji - ale i tak w końcu się zużyje, a przynajmniej ucierpi estetycznie). Więc tu elektroniczna grupa (i jej delikatność/podatność na czynniki atmosferyczne) powinna być traktowana dokładnie tak samo jak np. (no nie wiem) mechaniczny Dura Ace czy Red (choć w czasach pełnej elektryfikacji tych grup to oczywiście porównanie czysto hipotetyczne :-) Jedynym pytaniem pozostaje - czy masz ochotę na korzystanie z udogodnień takich grup w niesprzyjających warunkach i czy jesteś gotowy ponieść związane z tym koszty. Choć z drugiej strony te rzeczy są coraz tańsze. Możesz mieć w zimówce tylną przerzutkę Reda za 775 EUR ale i Apexa za 244 EUR - obydwie elektroniczne, masz wybór :-)
A czy styki będą stykać... silniczki w przerzutkach pracować... a obudowy zachowają szczelność i nie dopuszczą wilgoci do elektroniki...? Pewnie tak, a przynajmniej do czasu, aż przestaną... Tylko wiesz, tak samo przestać mogą sprawnie kręcić się łożyska w piastach, a korozja elektrochemiczna może zeżreć np. aluminiowe elementy roweru i pół biedy jak to będą obręcze/nyple w kołach, które wymienisz. Gorzej jak to będzie dotyczyło np. aluminiowych insertów w karbonowej ramie.
2. Rowery już dawno wyszły poza krąg prostych maszyn, które będą trwały na przekór niesprzyjającym warunkom i nawet w obliczu jawnej dywersji użytkownika zaniedbującego nawet podstawową konserwację. To znaczy wciąż masz takie rowery, ale najpewniej nie chciałbyś ich używać, bo przecież w rowerach lubimy rzeczy ładne, a jazda powinna być przyjemnością. Zardzewiała koza ze skrzypiącym napędem nie spełnia tych wymogów. To jest coś, czego nie znajdziesz w reklamach, bo na tym polega marketing, ale to też nie jest powód do załamywania rąk. Trzeba po prostu mieć świadomość, że szczególnie ciężkie warunki (zwłaszcza ta słona breja pośniegowa) są dla roweru zabójcze, a użytkownik może jedynie starać się pewnym rzeczom zapobiegać albo je spowalniać, licząc się z przegraną... Najważniejsze to warto mieć z tyłu głowy, że rzeczy się będą psuły i nie załamywać nad tym rąk.
Dwa przykłady anegdotyczne:
Jeździłem z czujnikiem kadencji Garmina w każdych warunkach i w końcu czujnik się poddał. Najpewniej obudowa utraciła szczelność i padła elektronika. Czy to wpłynęło na moje postrzeganie solidności produktu i producenta? Trochę tak (bo jednak byłem zawiedziony, że padł) i trochę nie (bo uznałem, że i tak zniósł wiele, a jak będę potrzebował takiego czujnika, to kupię kolejny),
Swego czasu obserwowałem relacje z wykorzystania specyficznych, towarowych rowerów ze wspomaganiem na silnikach Shimano E6000 czy E6100. Wnioski były bardzo nieprzychylne, bo rowery padały jak muchy po 2-3 sezonach i silniki trzeba było wymieniać. Czy to wpłynęło na moje postrzeganie samej koncepcji e-bike'a jako codziennego roweru użytkowego? Trochę tak (bo przecież taka awaria to jak padnięta skrzynia biegów w samochodzie-automacie, albo - trzymając się analogii moto - zajechany silnik wymagający remontu, czyli ogromny koszt, także w stosunku do wartości całego roweru) i trochę nie (bo te relacje dotyczyły floty rowerów kargo firm kurierskich gdzieś w Skandynawii, czyli warunków dla tych rowerów ekstremalnych - zarówno od strony klimatu, jak i podejścia do bieżącej konserwacji. Ja pewnie miałbym więcej zapału do czyszczenia, smarowania i ogólnej dbałości o taki rower, co pewnie wydłużyłoby okres bezproblemowej eksploatacji to jakichś sensownych granic czasowych).