Skocz do zawartości


Jak godnie rozpocząć kolejny sezon?


31 odpowiedzi w tym temacie

#1 Gosc_Noob_*

Gosc_Noob_*
  • Gość

Napisano 12 sierpień 2011 - 20:07

Witam wszystkich :)
Potrzebuję małej pomocy odnośnie istoty treningu kolarskiego, chciałbym w 2012 pierwszy raz wystartować i sprawdzić czym to smakuje. Jeżdżę w zasadzie już kawałek czasu, także podstawy na pewno są, trzeba się tylko doszlifować i doszkolić.
Na drodze do sukcesu w tym sezonie stanęło mi przetrenowanie, do którego dopuściłem przez niedostateczny odpoczynek i złe odżywianie.
Od tamtego momentu (maj-czerwiec) prowadzę dokładny dziennik żywieniowo-treningowy, tak więc poznałem trochę swój organizm metodą prób i błędów i wreszcie racjonalnie trenuję. Przez 8 tygodni kręcę typowo w tlenie, opierając się na periodyzacji (aktualny makrocykl ma kolejno 10, 12, 15 i 5 godzin tygodniowo, jestem na etapie trzeciego tygodnia), wszystko idzie jak należy, do żywienia też nie mam zastrzeżeń, poznałem podstawy czytając "Żywienie w sporcie" A. Bean i w 100% się do nich zastosowałem.
W zimie 2010-2011 biegałem mniej więcej 10km dziennie przez 4 miesiące, później na rowerku stacjonarnym, tak więc można powiedzieć, że pół roku pracowałem nad wytrzymałością z 1 miesięczną przerwą (przetrenowanie).

Ten sezon przeznaczyłem już na zabawę, sprawdzanie co działa, a co nie; dobór sprzętu, technika podjazdów, zjazdów, interwały, kadencja, objętość i intensywność na granicy zmęczenia itd., tak bym był pewien jak pracować w kolejnym sezonie. Jak proponujecie zakończyć ten 2011, jak teraz jeździć? Planowałem 4 dni w tyg. podjeżdżać i jeździć typowo siłowo, bo bez wątpienia podjazdy sprawiają mi największy problem, bo ich zwyczajnie nie praktykuję (wrzesień-październik, później przejściowy i znowu bieganie + siłownia). Na płaskim czuję się świetnie, avg spd zawsze ponad 32km/h nawet na dystansach 100km+, przy intensywności średniej (70-75% HRmax, jeśli to coś da - strefy wyznaczyłem i tak na podst. progu mleczan.). Mam 18 lat.

Może komuś uda się pomóc, dziękuję z góry :)

@EDIT
Jeszcze takie pytanie - czy dzieląc sesję treningową na pół w ciągu całego dnia (rano 1.5h, popołudniu 1.5h = 3h jazdy + rozgrzewki i rozjazdy podczas każdej półtorej godziny), efekty są takie same? Przy jeździe w tlenie. Czasami po prostu fajnie jest wrócić do domu, zjeść posiłek potreningowy, później obiad, przekimać się i w pełni sił zasuwać dalej (dzisiaj pierwszy raz tak uczyniłem, bo miałem awarię roweru i spodobała mi się taka forma jazdy).

#2 FJ

FJ
  • Użytkownik
  • 98 postów
  • SkądKuj-Pom/Kraków

Napisano 13 sierpień 2011 - 07:26

Nie jestem specem od kolarstwa, ale dość sporo rocznych cykli przygotowań mam już za sobą :) więc postanowiłem podzielić się z Tobą paroma sprawami.

Ten sezon w zasadzie jak napisałeś przeznaczasz sobie na zabawę...

Jeśli mówimy o kształtowaniu siły to jest ona cechą, którą aby utrzymać trzeba powtarzać

Zależności kiedy trenujemy są mniej więcej takie:
Trenujesz WYTRZYMAŁOŚĆ - spada siła i szybkość
Trenujesz SIŁĘ - spada wytrzymałość i szybkość (o ile nie jest to siła wytrzymałościowa)
Trenujesz SZYBKOŚĆ - siła względnie się utrzymuje (bo są to powtarzalne wysiłki o wysokiej intensywności) wytrzymałość typowa spada.

Zakładając, że zaraz zaczynasz się przygotowywać do kolejnego sezonu robienie siły jest warte zastanowienia się. Zrób sobie okres roztrenowania (JEST ON B. Istotny) :) tak, zebyś nabrał świeżości, odpoczął :) W ramach tego możesz chodzić na basen piłkę, robić krótsze przejażdzki.

Zaczynając przygotowania do kolejnego - zaczynasz od tlenu... czyli po jakimś wstępnym tygodniu, zeby się na świeżo przyzwyczaić do roweru i kolejnych długich godzin... No i później zaczynasz robić objętość, nabijasz kilometry i godziny... W to wplatasz jakieś przygotowanie siłowe - żeby podtrzymać siłe wystarczy 3 razy w tygodniu ją ćwiczyć, trenować (według badań) Więc wychodziłoby na to, że przy 2 treningach, lub wplatając jakieś elementy siłowe w jazdę tlenową jakąś ilość podjazdów 3-4 dość intensywne powinny utrzymać Twoją siłę. Po zaczęciu robienia objętość robisz jakąś tam siłę.... a w ostatnie fazie przygotowania tlenowego wchodzisz na wytrzymałość siłową.

Przynajmniej ja bym to tak widział, chociaż kolarzem nie jestem.

Jeśli idzie o treningi na pół...
3h jazdy to 3h jazdy
1,5h + odpoczynek +1,5h to dwa treningi.

Zarówno pierwszy trening(3h) jak i drugi i trzeci (po1,5) kształtują wytrzymałość, jednak musisz liczyć się z tym, że w Twoim organizmie zachodzą wtedy nieco inne przemiany. Pierwszy rodzaj treningu przedstawia wysiłek ciągły (jeśli robisz kilometry w ramach przygotowań to możemy założyć że:) o stałej intensywności.
Drugi rodzaj - to nic innego jak dwa treningi ciągłe o stałej intensywności.

Czasem na pewno warto zrobić te 3h w ciągu, bo jak się zastanowię (raz jeszcze kolarzem nie jestem) to wyścigi trwają dość sporo i trzeba tych kilometrów sporo robić.
Mimo wszystko czasem, jak masz pewnie szkołę czy coś w ten deseń to na pewno nic się wielkiego nie stanie jak zrobisz jeden trening rano a drugi po powrocie do domu. (Choć będzie miał on inny charakter)
Mimo wszystko (moim nie fachowym okiem) nie można rezygnować z długich treningów, zeby zaadaptować swój organizm do warunków panujących w wyścigach i pozwolić mu na korzystne zmiany jakie panują.

A i jeśli idzie o planowanie sezonu... to ogólny zarys co kiedy i gdzie budować powinieneś sobie wstępnie rozpisać, żebyś wiedział co chcesz zrobić. Zaczynasz od rozpisania celu, imprezy głównej, startów i to pod to układasz głównie plan. Wiadomo, że nie rozpiszesz sobie całego sezonu dzień po dniu, ale już ile godzin chcesz zrobić czego na tydzień, bądź ile mniej więcej kilometrów.... to powinieneś być w stanie. Warto też zaplanować sobie jakieś próby, przed przygotowaniami, w trakcie i po nich, żeby zobaczyć gdzie jesteś i czy idziesz w dobrym kierunku. (Czy pracujesz nad tym nad czym chcesz i czy jest to efektywne) Później trzymasz się mniej więcej swoich ustaleń(wiadomo, że może coś zawsze wypaść - awaria sprzętum jakaś choroba, wyjazd) ale mniej wiecej się tego trzymasz, choć po drodze jeszcze wiele się zapewne nauczysz i poznasz ludzi, którzy będą Twój plan modyfikować i pomagać Ci w jego optymalnym ułożeniu, bądź ukierowaniu na odpowiednie tory.

To byłoby tyle jeśli chodziłoby o słowa nie fachowca. Jeśli się mylę, to proszę mnie poprawić fachowym Kolarskim okiem.

#3 Gosc_Noob_*

Gosc_Noob_*
  • Gość

Napisano 13 sierpień 2011 - 08:39

Dzięki za tak obszernego posta, w gruncie rzeczy o taką wiedzę mi chodziło :)
Proponujesz już się rozjechać i myśleć o kolejnym sezonie, ale warunki atmosf. do jazdy rowerem będą dogodne jeszcze przez 2 miesiące. Na pewno do października pogoda pozwoli jeszcze chwilę pojeździć, dlatego chciałbym nie tracić czasu, tylko korzystając z założenia "nie ma okresu poza sezonem" nadal pracować (problem w tym, że dopiero teraz kończę podstawę, a powinienem być w środku mezocyklu specjalistycznego i nie wiem co robić).
Szczyt sezonu 2012 planowałbym na sierpień, tutaj mam najważniejszy dla mnie wyścig o dystansie około 200km.
Okres przejściowy planuje na październik, a kiedy spadnie śnieg (listopad) rozpocznę biegi i pracę na siłowni, do tego odciążenie basenem kilka razy w tygodniu. Rower wplotę w lutym i do połowy kwietnia rozpracuję podstawę, mezocykl przygotowawczy do połowy lipca, później mezocykl specjalistyczny czyli praca nad ogranicznikami w szczycie i najważniejszy start - we wrześniu okres przejściowy, czyli tak jak powinno być teraz.
Ale jak jeździć na ten moment do października? :)

#4 FJ

FJ
  • Użytkownik
  • 98 postów
  • SkądKuj-Pom/Kraków

Napisano 13 sierpień 2011 - 08:58

Jeśli idzie o to to musiałbyś zapytać kolarza :)

Ja mimo wszystko skupiłbym się na tlenie i technice i przełożyłbym to raz na jakiś czas czymś szybszym - jakieś odcinki, interwały (z raz w tygodniu) aby wejść na nieco wyższe obroty i przypomnieć organizmowi co i jak. (Ale też bez przesady, byłby to akcent a nie główny temat całego okresu) jednak dobrze pozwolić organizmowi pobawić się z tymi wszystkimi procesami związanymi z rozkładaniem kwasu :)

Robienie ogólnie tlenu i kilometrów nie zaszkodzi, mimo wszystko nie mogłaby to być nieskończenie wielka objętość... Wchodząc w zimę to oprócz przygotowania ogólnego (bieg, basen, siłownia, gry zespołowe) to sądzę, że mimo wszystko dobrzeby było wsiadać na rower stacjonarny, jeśli nie masz trenażera (jakkolwiek się to fachowo zwie) i też zrobić trochę kilometrów pedałując.

Dobrze byłoby pewnie poszukać jakiegoś partnera do jazdy i spróbować w tym roku zachaczyć jeszcze jakiś wyścig, żeby się po prostu przejechać i zobaczyć jak to wygląda ze środka i zobaczyć tak z marszu (gdzie jesteś). Wyścig czy zawody są jedną z ciekawszych form treningu, bo pozwalają się sprawdzić, pozwalają zdobyć doświadczenie. Ze swojego doświadczenia wiem, że z każdym startem nabywa się pewności siebie, obycia startowego, człowiek się po prostu do całej tej otoczki przyzwyczaja, co przekłada się na wyniki i ułatwia sprawę. (Z wyscigami nie można jednak przesadzać)

Więc postaraj się zdobyć jakieś doświadczenie tego typu. Zapewne jeszcze poznasz kogos, kto jest bardziej doświadczony podczas jakiegoś wyscigu i kto zapewne udzieli Ci kilku ciekawych rad :)

#5 mariusz k

mariusz k
  • Użytkownik
  • 836 postów
  • Skądrybnik

Napisano 13 sierpień 2011 - 18:43

Spokojnie możesz te dwa miesiące jeszcze solidnie przetrenować. Na pewno wyjdzie Ci to na dobre. Listopad odpoczynek a od początku grudnia można zacząć przygotowania. Jak dla mnie to zaczynanie jazdy na rowerze w lutym to zdecydowanie za późno po listopadowej przerwie od grudnia powinno się już w miarę systematycznie kręcić, nieważne w jakiej formie. Odnośnie dzielonych treningów to powiem tak, jeśli jest możliwość to lepiej robić trening za jednym zamachem, ewentualnie można zrobić rano mocniejszy trening a wieczorem pół godziny rozjazdu jak jest czas.

#6 Gosc_Noob_*

Gosc_Noob_*
  • Gość

Napisano 13 sierpień 2011 - 19:34

W grudniu już kręcić? Dość wcześnie jak dla mnie. Według na przykład "Dogonić Mistrza" C. Carmicheala, podstawa ma trwać maksymalnie 12 tygodni, później 20 tygodni rozbudowa, 5 tygodni pracy nad ogranicznikami i szczyt, 4 tygodni przejściowego. Czyli szczyt wypadłby przed czasem (czerwiec).
Chyba, że to kręcenie ma być spokojne, tylko dla podtrzymania pracy mięśni w specyficzny sposób jakim jest jazda na rowerze? Uwielbiam biegać, tak więc praktycznie czekam na zimę by się w to pobawić, tylko nie wiem jak objętościowo i intensywnie mogę to robić. Tej zimy wychodziło 7-10h tygodniowo typowo w tlenie...
Dzięki chłopaki :)

#7 Virenque

Virenque
  • Moderator
  • 1536 postów
  • SkądPoznań

Napisano 13 sierpień 2011 - 19:40

W tlenie możesz biegać, jak najbardziej. Musisz jednak pamiętać, że wtedy rozwijasz tylko wytrzymałość tlenową ale nie daje to za bardzo nic mięśniom, bo pracują zupełnie inaczej niż na rowerze. Warto więc do tego dorzucić albo siłownię, albo trenażer, a najlepiej to i to. No i basen zimą też jak najbardziej wskazany.
pzdr

#8 mariusz k

mariusz k
  • Użytkownik
  • 836 postów
  • Skądrybnik

Napisano 13 sierpień 2011 - 20:03

Bieganie owszem rozwija wytrzymałość, ale nic nie zastąpi roweru. Jeśli masz jakieś plany z nim związane nie możesz sobie pozwolić na niejeżdżenie w okresie grudzień-styczeń. Plany z książek owszem są na pewno pouczające, ale trzeba je dopasować do siebie. Szczerze mówiąc to ciężko przygotowywać szczyt formy przez 8 miesięcy od grudnia do lipca, jak dla mnie w kolarstwie amatorskim to bez sensu. Ja robię formę na początek sezonu kwiecień/maj i potem na lipiec/sierpień. Nie mam przy tym przesadnie długich okresów które źle wpływają na trzymanie się planu.

#9 Gosc_Noob_*

Gosc_Noob_*
  • Gość

Napisano 13 sierpień 2011 - 20:20

Racja, podczas biegania pracują zupełnie inne partie mięśni, same kolana niestety cierpią bardziej niż na rowerze, a szkoda się narażać. Siłownia na pewno będzie, z nasileniem na poprawę siły bo na podjazdach czuję się wyjątkowo niepewnie... Czytałem, że najlepiej po zakończonym podnoszeniu ciężarów od razu wsiadać na rower (na siłowni mam porządny spinningowy, a w domu trenażer, także problemów nie będzie), tylko w jaki sposób kręcić i ile to już niestety nie wiem. Podobnie jak z tym okresem zimowym - jeździć typowo tlenowo z interwałami szybkościowymi/siłowymi tyle "ile wlezie", czy nie zajeżdżać się tak wcześnie? Na trenażerku ciężko wytrzymać ponad 2h...

#10 FJ

FJ
  • Użytkownik
  • 98 postów
  • SkądKuj-Pom/Kraków

Napisano 14 sierpień 2011 - 09:09

Ja osobiście po prostu skupiłbym się na pracy w tlenie. Na siłowni popracował trochę nad siłą, ale na rowerze raczej telen w jakimś racjonalnym przedziale tętna plus do tego dorzuciłbym raz w tygodniu coś mocniejszego na wyższych obrotach, żeby z kwasem sobie radzić.

Solidna podstawa jest jak fundament dobrego domu. Na solidnej podstawie będzie można zbudować lepsze szczyty.

#11 Gosc_Noob_*

Gosc_Noob_*
  • Gość

Napisano 14 sierpień 2011 - 20:30

Jeszcze chwilę czasu mam by zapiąć wszystko na ostatni guzik, poczytam wnikliwie książki, popytam chłopaków z klubów MTB (niestety w pobliżu nie mamy szosowego) i będzie w porządku. Na ten moment do października będę jeździł tak jak aktualnie - czyli wytrzymałościowa jazda z interwałami siłowymi i szybkościowymi (wybieram trasy na których są 1-2 długie podjazdy - pierwszy z wysoką kadencją, drugi z małą - i kilka mniejszych, więc samoistnie to się trenuje, na płaskim trzymam stały ustalony puls i niekiedy dołożę sobie jakiś sprint na 1-2min w submaksymalnej strefie).
Sprawdza się to jak na razie dobrze, dzisiaj miałem ostatni dzień z 3 mikrocyklu (160km mocne tempo - 33.7km/h z dobrym wiatrem na Mazurach, płasko w miarę), przede mną tydzień odpoczynku i test w niedziele. Jak na razie taka periodyzacja się sprawdza, widzę, że jestem w stanie zrobić większą objętość, a przy takim samym tętnie - AVG SPD rośnie - a o to chodzi ;)

Pytanie z innej beczki, dzisiaj zauważyłem to po raz kolejny. Załóżmy trening 240min - pierwsze 10min rozgrzewka (szybsza kadencja, mocno podjazd by zrobiło się cieplej), po upływie 90min sprawdzam avg HR i wskazuje 148, samopoczucie nienajlepsze, podjazdy z trudem i niechęcią, zawróciłbym do mieszkania. Po czym nagle jakoś noga zaczyna podawać, jazda staje się przyjemniejsza, puls podnosi się (aż do 152 po upływie kolejnych 140min, czyli do końca treningu), jestem w stanie z większą prędkością pokonać podjazd czy zebrać się do sprintu (czuję po prostu, że mi się chce).
Na całym takim przykładowym treningu uzupełniam płyny co 10min (izotonik), do tego rodzynki czy banany w odpowiednich proporcjach wedle całego dnia i wysiłku, też stopniowo, a nie nagle, dlatego to nie ma wpływu na te anomalie z pulsem.
Kolega mówi, że po prostu może mój organizm rozkręca się po upływie ponad 1h i wtedy jestem w stanie efektywniej kręcić.
Liczę jednak na więcej opinii. Dla jasności to nie zawsze tak działa - niekiedy te 4-5h przez cały czas są niezmienne (od początku do końca taka sama prędkość, tyle samo siły, taki sam puls).

A i jeszcze jedno - czy podczas tygodnia regeneracyjnego mogę obniżyć bilans kaloryczny, zaspokajając jedynie np. metabolizm spoczynkowy (z wzoru to będzie 1700kcal dla mojej masy i wieku - 59kg, 18 lat, 172cm wzrostu), chciałbym zejść do 57kg. Co się stanie gdy przeszedłbym na tydzień na dietę 1000kcal, a kiedy trzeba będzie znowu jeździć, uzupełnię zasoby glikemiczne itd. np. 2 dni przed?

Słodkich snów :)

#12 Gosc_KeNaJ_*

Gosc_KeNaJ_*
  • Gość

Napisano 14 sierpień 2011 - 20:44

Co do masy i diety tylko, chudnąć nie masz po co tym bardziej w sezonie, organizmowi nie można od tak sobie odcinać kalorii. Co do schodzenia do 1000kcal według niektórych jest to bardzo złe dla organizmu gdyż jest to o wiele za mało i organizm zaczyna trawić sam siebie i to często są mięśnie.

#13 FJ

FJ
  • Użytkownik
  • 98 postów
  • SkądKuj-Pom/Kraków

Napisano 15 sierpień 2011 - 08:18

Te dwa kilo to możesz sobie darować moim zdaniem.

Budując szczyt formy w sezonie zauważa się niewielki jej spadek tuż przed zbliżaniem się do szczytu - mi się tak kazdorazowo dzialo przed imprezą, do której się szykowałem, wiec sprawdź jak będzie u Ciebie.

Nawyki żywieniowe warto trzymać, nie warto katować się przez tydzień 1000kcal. Narobisz w sobie więcej bałaganu niż porzytku z tego będzie. Zwróć uwagę, że i tak nie ważysz dużo i zadaj sobie pytanie z czego chcesz zrzucić? Tłuszczu? (O ile go masz :)) Jeśli naprawdę chcesz zrzucić, a widzę, że podchodzisz do sprawy dość profesionalnie to spróbuj sobie zimą odjąć 150-200 kcal.... Od Twojego dziennego zapotrzebowania (obliczając ile mniej wiecej podczas Twoich treningów przepalisz) i postaraj się tak trzymać przez jakiś okres. Nie ma bata, ze nie przyniesie skutków, ale będzie na pewno zdrowsze niż radykalne odcięcie paliwa :)
Inna sprawa nieco jakbyś np przy Twoich warunkach miał ze 1000 kilo, co świadczyłoby o wielkich zapasach energii ukrytych w ciele... wtedy możnaby się zastanowić nad bardziej radykalnymi krokami z uwagi na zapasy. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że trenujesz (i to nie mało) nie masz co osłabiać swojego organizmu. Na treningi i regenerację musisz mieć siły i materiału. Wyścig to nie jest pokaz mody, chodzi też o to, żebyś się dobrze czuł, nie chodził głodny i wysuszony... Chociaż na trasie wyścigu pewnie każdy kilogram ciąży... Ale np po zimie przez Ciebie przepracowanej okaże się że te Twoje 2 kilo znajduje się w Twoich nogach i generuje przez to większą moc.... Więc czy warto pozbywać się tej mocy?

#14 Gosc_Noob_*

Gosc_Noob_*
  • Gość

Napisano 20 sierpień 2011 - 12:24

Nawyki żywieniowe trzymam niezmiennie od dłuższego czasu i że tak powiem to już weszło w moje życie. Czuję się zdrowszy i silniejszy, jakość cery czy nawet napięcie skóry i mięśni jest lepsze, a i nie doświadczam już osłabienia czy przejedzenia, dlatego nikt nie zmusi mnie już do chodzenia po knajpach czy zupek i obiadków domowych robionych po polsku, obfitych w tłuszcze i czerwone mięso łączone z ziemniakami (kuchnia włoska = epic win). Polecam każdemu początkującemu wraz z wprowadzeniem treningu zmienić nawyki żywieniowe, to na prawdę jest już duży sukces i widać efekty po jakimś czasie, nie wspominając o świetnym samopoczuciu.

Dzięki FJ za odpowiedź, trochę z głupa spytałem o to 1000kcal, wszystko o czym piszesz jest mi znajome ale jakoś za bardzo się pośpieszyłem przy pytaniu :P Najlepszym sposobem na redukcję bez utraty mięśni/mocy to ograniczenie tłuszczy i węglowodanów o 15-20% (A. Bean "Żywienie w sporcie") i rzeczywiście pobawię się w to zimą. Muskulaturę w okolicach klatki piersiowej i rąk mam marną, nie jest to jednak sama skóra i kości, jedynie mała rzeźba widoczna przy napinaniu. Na brzuchu zalega trochę tłuszczu (tu mogą być te dwa kilo), robienie brzuszków i A6W skończyło się bólem kręgosłupa. Jeśli chodzi o nogi to mam czterogłowa jak sprinter (nieproporcjonalnie to wygląda, w porównaniu do rąk) i piękną rzeźbę łydek, nie chciałbym by redukcja to zniszczyła.

Co do treningów. Przez przeszło 8 tygodni wytrzymałość jeżdżę na progu tlenowym, mniej więcej w granicach 72-75% HRmax (TEMPO) + 3, 4 podjazdy dochodząc do 85-90%, do końca sezonu planuję jeździć w podobnym tempie, ale skrócić godziny jazdy do maksymalnie 13h, by we wtorki (po dniu regeneracyjnym), po 1h-2h podjeżdżać i bawić się w sprinty i mocne zrywy ze spokojnej jazdy (symulując ucieczkę czy pogoń). Nie wiem tylko jak dobrać kadencję i długość takich pojedynczych ataków, to miałoby być takie wprowadzenie siłowe do podnoszenia ciężarów i interwałów siłowych planowanych na zimę. Jak na moje wyglądałoby to tak:
1. 10min rozgrzewki
2. Dojazd na miejsce 10km: pierwsze 5km 75% HRmax, kolejne 3km z całej siły w pozycji aero 90%+ HRmax, 2km odpoczynku przed podjeżdżaniem
3. Rozpoczęcie podjazdu o długości 5km, śr. nachylenie 10-13%: stałe tempo 85-90% HRmax
4. Zjazd
5. Zawracam, podjazd o długości 5km, śr. nachylenie 12-15% (po drugiej stronie): stałe tempo 85%-90%
6. Zjazd
I tak 2 lub 3 razy, w zależności od sił, jeszcze nie wiem na ile mnie stać :P Nie wiem jak z kadencją i czy w ogóle takie coś przyniosłoby zamierzone skutki: większa siła na sprintach, szybsze podjazdy, poprawiona wytrzymałość siłowa (chodzi mi o to by być w stanie jak najdłuższy czas utrzymać się na kole uciekającego, bądź samemu uciekać odpowiednią ilość czasu :P). Pomocy! ;>

#15 xubix

xubix
  • Użytkownik
  • 1552 postów
  • SkądKrotoszyn

Napisano 21 sierpień 2011 - 20:56

A ile dni, tygodni zrobić przerwy po sezonie? W ogóle bez roweru ?

Ostatni wyścig mam 25 września.. A później jak jeździć żeby było najlepiej ? :roll:

#16 M³ody

M³ody
  • Użytkownik
  • 67 postów
  • SkądSkarżysko

Napisano 21 sierpień 2011 - 22:03

Hmm ja planuję sobie zroibć roztrenowanie wrzesnien, pierwsze 2 tyg października miesiąc przerwy od roweru, a następnie pierwsze 2 tygodnie listopada wprowaadzenie do trenażera a później od grudnia do marca ( ja widzę już ta pogode w marcu 8-) ) baza, baza i jeszcze raz baza ( w tym sezonie zawaliłem jak to zwykle ja ;-) ).

#17 wiki

wiki
  • Użytkownik
  • 2190 postów
  • SkądOzorków k/Łodzi

Napisano 21 sierpień 2011 - 22:11

Mój plan wygląda następująco: ostatnie dwa tygodnie października lajtowe jazdy po 1/1,5h. Pierwsze dwa tygodnie listopada luz totalny. Drugie dwa tygodnie listopada wprowadzenie czyli delikatnie na szosie/mtb plus siłownia - wprowadzenie. Grudzień, styczeń i luty to głównie siła, jak najwięcej mtb, rolki tylko w ostateczności. Marzec i kwiecień km czyli "baza". Jakby pogody pozwoliły (w co wątpię) to marzec i kwiecień 3000-4000km...jak się wszystko uda to powinno być ok ;-)
Ech...pomarzyć fajna sprawa :-P

#18 Gosc_kobrys_*

Gosc_kobrys_*
  • Gość

Napisano 21 sierpień 2011 - 22:47

Jak wspominał Makdeb i kilku innych, którzy najwięcej mają doczynienia z treningiem do sezonu - warto wejście na rower odroczyć, a nie męczyć nim głowę od grudnia... owszem pedałować, ale minimalnie - zamiast tego przebieżki, baseny i inne - oni sami wam powiedzą o co chodzi...

Znam parę takich osób, które w kwietniu żygają już rowerem bo pedalują po tych piwnicach już 4 miesiące...

#19 M³ody

M³ody
  • Użytkownik
  • 67 postów
  • SkądSkarżysko

Napisano 21 sierpień 2011 - 23:35

Ale jaka jest przyjemność z wyjścia na rower ( na dworze oczywiście ;-) ) z formą w kwietniu, niestety ale majówki wygrywa się zimą a nie kwietniem :mrgreen:

PS: A mi tam trenażer tak bardzo nie przeszkadzał w tym roku :mrgreen:

#20 outoftimeman

outoftimeman
  • Użytkownik
  • 873 postów
  • SkądPruszków

Napisano 22 sierpień 2011 - 19:02

To ja z trochę innej beczki. Trening amatora - teoria, a praktyka.

Do niedawna jeździłem codziennie do pracy na rowerze - 15 lub 21 km w jedną stronę w zależności od wybranej trasy. Szczerze mówiąc coraz rzadziej mi się chciało przebierać w robocie, sporo tego lata było deszczów, siedzieć przemoczony w pracy nie miałem ochoty, że już o trzymaniu zabłoconego roweru w biurze nie wspomnę. Do tego czułem ogromny niedosyt po tak krótkim dystansie. Raz pojechałem gdzieś po pracy, a raz nie. Bez sensu to wszystko.

Wymyśliłem sobie, że będę jeździł do pracy jak mnie najdzie ochota, ale raczej radziej niż częściej, za to wygospodaruje 1-2 dni w tygodniu i przejadę sobie te 90-100 km. Oczywiście prócz tego w sobotę i niedzielę też obowiązkowo 100 musi być. Daje to 300-400 km w tygodniu przy sprzyjających wiatrach. Niby tyle samo ile jeżdżąc do pracy i czasem po, ale wydaje mi się, że to lepsze rozwiązanie.
Raz, że dyscyplina (tu ważna jest też motywacja zewnętrzna bo staram się z kimś na ten rower z wyprzedzeniem umówić i wtedy już wiem, że jadę i koniec) a dwa - i tu przechodzę do sedna - lepszy chyba dłuższy trening niż krótszy czyż nie? Więc proszę o poradę bardziej doświadczone osoby - lepiej rzadziej, ale dłużej, czy częściej, ale krócej.



Dodaj odpowiedź