Potrzebuję małej pomocy odnośnie istoty treningu kolarskiego, chciałbym w 2012 pierwszy raz wystartować i sprawdzić czym to smakuje. Jeżdżę w zasadzie już kawałek czasu, także podstawy na pewno są, trzeba się tylko doszlifować i doszkolić.
Na drodze do sukcesu w tym sezonie stanęło mi przetrenowanie, do którego dopuściłem przez niedostateczny odpoczynek i złe odżywianie.
Od tamtego momentu (maj-czerwiec) prowadzę dokładny dziennik żywieniowo-treningowy, tak więc poznałem trochę swój organizm metodą prób i błędów i wreszcie racjonalnie trenuję. Przez 8 tygodni kręcę typowo w tlenie, opierając się na periodyzacji (aktualny makrocykl ma kolejno 10, 12, 15 i 5 godzin tygodniowo, jestem na etapie trzeciego tygodnia), wszystko idzie jak należy, do żywienia też nie mam zastrzeżeń, poznałem podstawy czytając "Żywienie w sporcie" A. Bean i w 100% się do nich zastosowałem.
W zimie 2010-2011 biegałem mniej więcej 10km dziennie przez 4 miesiące, później na rowerku stacjonarnym, tak więc można powiedzieć, że pół roku pracowałem nad wytrzymałością z 1 miesięczną przerwą (przetrenowanie).
Ten sezon przeznaczyłem już na zabawę, sprawdzanie co działa, a co nie; dobór sprzętu, technika podjazdów, zjazdów, interwały, kadencja, objętość i intensywność na granicy zmęczenia itd., tak bym był pewien jak pracować w kolejnym sezonie. Jak proponujecie zakończyć ten 2011, jak teraz jeździć? Planowałem 4 dni w tyg. podjeżdżać i jeździć typowo siłowo, bo bez wątpienia podjazdy sprawiają mi największy problem, bo ich zwyczajnie nie praktykuję (wrzesień-październik, później przejściowy i znowu bieganie + siłownia). Na płaskim czuję się świetnie, avg spd zawsze ponad 32km/h nawet na dystansach 100km+, przy intensywności średniej (70-75% HRmax, jeśli to coś da - strefy wyznaczyłem i tak na podst. progu mleczan.). Mam 18 lat.
Może komuś uda się pomóc, dziękuję z góry
@EDIT
Jeszcze takie pytanie - czy dzieląc sesję treningową na pół w ciągu całego dnia (rano 1.5h, popołudniu 1.5h = 3h jazdy + rozgrzewki i rozjazdy podczas każdej półtorej godziny), efekty są takie same? Przy jeździe w tlenie. Czasami po prostu fajnie jest wrócić do domu, zjeść posiłek potreningowy, później obiad, przekimać się i w pełni sił zasuwać dalej (dzisiaj pierwszy raz tak uczyniłem, bo miałem awarię roweru i spodobała mi się taka forma jazdy).



