Panowie, nie sprowadzajmy proszę sprawy do absurdu. Zdaję sobie sprawę, że miernik kadencji jest najlepszym rozwiązaniem, bo po prostu wyświetla się ilość obrotów i bez żadnego liczenia. W tym temacie jednak, chciałem zaproponować swój pomysł i poprosić o jego "recenzję" (bo może ktoś już tego próbował), dzięki któremu można bez żadnego liczenia (tylko na podstawie "wiedzy" oraz odczytu prędkości z prędkościomierza) dostosować przełożenie do prędkości jazdy, tak aby uzyskać założoną ilość obrotów korbą na minutę.
Wydaje mi się, że bardzo niewiele jest kolarzy, którzy jeżdżą bez prędkościomierza.
Wielu ludzi jeździ bez prędkościomierza (licznika), bo... zwyczajnie jeździ na rowerze.
Zgadzam się, że wielu ludzi jeździ bez prędkościomierza, ale nijak się to nie ma do tego co napisałem. Nie pisałem o ludziach, którzy używają roweru jako środek transportu, czy do rekreacji ale wyraźnie użyłem słowa "kolarz" czyli pisałem sportowcach, a Ci lubią monitorować swoje dokonania. Wydaje mi się, że inne gadżety jak pulsometr czy miernik kadencji jest jednak trochę mniej powszechny wśród kolarzy (przynajmniej kolarzy-amatorów, czy tam po prostu ludzi, którzy lubią jeździć rowerem), niż prędkościomierz.
Jest o wiele prostszy sposób sprawdzania kadencji, aniżeli zbędne zaprzątanie sobie głowy mnożeniem na drodze 
Jak czujesz, że jeździsz w jednym rytmie, to postaw rękę na wysokości miednicy, tak aby w najwyższym miejscu uderzało o dłoń kolano. I jak w ciągu 6 sekund będzie 9 - 10 uderzeń kolana o dłoń - jest ok. I takiego rytmu się staraj trzymać.
Jeśli się męczysz, masz gorszy dzień, czy coś innego - sprawdzaj sobie kadencję co jakiś czas. Z czasem samo wejdzie w nawyk.
Pozdrawiam
Tak jest, jedna rączka koło miednicy, a w drugiej ręce stoper.
Wybacz, nie chcę sobie komplikować życia. Twój sposób zwyczajnie nie jest prostszy. Tzn. może aby go zrozumieć, nie trzeba wiele rozumu, ale jest czasochłonny, mało dokładny i trzeba liczyć obroty korbą przy okazji patrząc na stoper.
Po pierwsze, po co mam sobie uderzać kolanem o dłoń ? Przecież sam czuję w nogach ile obrotów zrobię. Podobnie jak robię pompki to nie muszę uderzać nosem o podłogę.
Po drugie pomiar będzie raczej mało dokładny. Po trzecie... tutaj jest od cholery zabawy. Jak się dowiem, że mam za małą kadencję, to sobie zredukuję bieg i znowu mam sprawdzać jaką mam teraz kadencję ?
Jeśli masz lepszy sposób od mojego, to poproszę o podzielnie się nim, ale mam na myśli prostszy, który w miarę da się w życie wprowadzić, zanim ja tą kadencję policzę, to dojadę do górki i już będę musiał liczyć na nowo, bo prędkość mi się zmieni.
Masz rację. Możesz sobie wyliczyć kadencję w stosunku do prędkości jeśli zawsze jedziesz z tą samą prędkością mając to samo przełożenie.
Wybacz, że to powiem ale piszesz bzdury, nie zrozumiałeś na czym mój "patent" polega.
Jeśli miałbym tylko jeden bieg (albo chciałbym jechać tylko na jednym biegu), i przy okazji chciałbym na tym jednym biegu jechać ze stałą kadencją to faktycznie musiałbym jechać ze stałą prędkością. Ale nie na tym mój sposób polega. Nie po to zrobiłem tą tabelkę, by jechać na jednym przełożeniu. Szkoda, że nie przeczytałeś mojej pierwszej wypowiedzi.
Poza tym kiedy się jedzie i widzi kadencję łatwiej jest dostosować tempo kręcenia korbą do założonych częstotliwości i ewentualnie zwolnić lub przyspieszyć albo zmienić bieg niż po treningu /przejażdżce korygować obliczenia.
Wiem o tym, że najłatwiej jest mieć urządzenie, które pokazuje kadencję, ale jak pisałem - tutaj jest dyskusja na temat jazdy z określoną kadencją, bez elektronicznych wspomagaczy. A z tym korygowaniem obliczeń to nie wiem o co Ci chodzi.
Jeśli się męczysz, masz gorszy dzień, czy coś innego - sprawdzaj sobie kadencję co jakiś czas. Z czasem samo wejdzie w nawyk.
To chyba nijak się ma na do tematu.
Widzę, że nie wszyscy załapali o co w tym wszystkim chodzi, więc postaram się to opisać bardziej łopatologicznie.
Załóżmy, że na treningu chcemy kręcić pedałami z określoną kadencją np. 90 (w moim pliku excela można to zmienić na dowolną wartość). Oczywiście można mieć po prostu miernik kadencji i dostosowywać przełożenia tak, aby miernik kadencji pokazywał pożądaną wartość. Mój sposób to po prostu wykucie na pamięć tej tabelki (albo przyklejenie koło kierownicy, jak kto woli) i dostosowanie przełożenia do prędkości, według tej tabelki. Powtórzę jeszcze - tego przełożenia nie trzeba obliczać - po prostu mamy tabelkę (w głowie, lub gdziekolwiek indziej).
W praktyce, myślę, że wystarczy znać tylko kilka fragmentów tej tabeli (oczywiście, każdy będzie miał nieco inną tabelę). Nie po to mam szosę, by jechać 16 km/h, a prędkość 50 km/h dla mnie nie jest optymalną.
Dla mnie na równym asfalcie optymalną prędkością, którą starałem się utrzymywać było 30km/h (mam nadzieję, że na swojej nowej szosie poprawię swój wynik). Pod górę oczywiście było to nieco mniej, z góry trochę więcej. Tak czy inaczej, tabela zakłada prędkości od 16 do 54 (według mojego roweru i liczbie kadencji 90rpm), a w praktyce wystarczy mi wiedza od np. 24km/h do 40km/h.
Tych przełożeń nie jest dużo. Myślę, że 6 przełożeń "krzyżujących", które zaznaczyłem na żółto nie powinno się i nie ma potrzeby używać, 3 najcięższych i 3 najlżejszych moim przypadku raczej nie będą mi potrzebne (przynajmniej, do póki mam taką formę, jaką mam, oraz ukształtowanie terenu nie zdarza mi się jeździć zbyt często powyżej 50, ani poniżej 20). Zostaje więc 20-6-3-3 = 8 przełożeń
Dlatego mogę sobie zapamiętać kilka wartości "granicznych" z tabelki, np. 3 z nich:
-jak jadę 24 km/h to wrzucam na 34/17 czyli bieg 2/5;
-jak jadę 30 km/h to wrzucam na 34/14 czyli bieg 2/7, lub 50/19 czyli bieg 1/4;
-jak jadę 40 km/h to wrzucam na 50/15 czyli bieg 1/6.
I to mi wystarczy, by w miarę dokładnie dostosować przełożenie do prędkości.
Jak jadę np. 25 km/h to wiem (bo mam w głowie 3 powyższe "linijki"), że powinienem jechać na biegu 2/5 bo to najbliżej 24km/h.
Jak przyspieszę do np. 27km/h to wrzucę na 2/6, bo wiem, że 2/6 to przełożenie pomiędzy 2/5 (24km/h), a 2/7 (30km/h).
Podobnie prędkości 35km/h nie mam w tabelce, ale skoro wiem, że 35km/h jest między 30 km/h, a 40km/h to mogę sobie uśrednić bieg 1/4 oraz 1/6 - czyli 1/5.
40 km/h mam w tabelce w głowie, więc wrzucam na 1/6
Jak jadę jeszcze szybciej niż 40, to odpowiednio wrzucam bieg wyższy niż 1/6 czyli 1/7 czy 1/8.
Jadąc mniej niż 24 odpowiednio wrzucam bieg niższy niż 2/5 np 2/4 czy 2/3
Myślę, że dla początkujących jak ja, takie pilnowanie przełożenia i prędkości może wymagać trochę uwagi. Ale po pewnym czasie to powinno wejść w krew i sami będziemy czuli, czy kręcimy za szybko, czy za wolno. Przynajmniej wnioskuję to po wypowiedziach, że na początku miernik kadencji był fajny, ale już się nauczy jeździć z odpowiednią kadencją, to nie jest to potrzebne, bo samemu się to czuje.
Idąc tym tropem to licznik może być zupełnie zbędny jeśli poruszasz się stałymi trasami, wiesz jaka jest ich długość - mając zegarek możesz sprawdzić czas przejazdu i bez problemu wyliczyć prędkość średnią. Tylko po co w ten sposób skoro licznik nie jest towarem luksusowym?
Wydaje mi się że dodatkowa funkcja jak kadencja nie podnosi aż tak ceny.
Moim zdaniem porównanie nietrafne. Tu nie ma żadnego "Idąc tym tropem". Po pierwsze, prędkościomierz można kupić w hipermarkecie za 15zł, albo jakiś bardziej markowy za mniej niż 40zł (Miałem atech, mam kellys i chyba coś koło 40zł kosztowały i są moim zdaniem super), a taki z kadencją to już kilka dych więcej. Nie było by problemu gdybym nie miał licznika, wtedy bym sobie kupił nowy pewnie z kadencją, ale, że mam to nie chcę inwestować w nowy, który ma opcję "wątpliwej potrzeby". Już chyba lepiej kupić jaki pulsometr.
Poza tym, jak napisałeś -żeby znać średnią prędkość, trzeba wiedzieć jaki dystans ma trasa co moim zdaniem jest utrudnieniem nie do pokonania. Prościej nauczyć się np. 3 przełożeń i odpowiadających im prędkości niż znać długości trasy po których się jeździ. Nie popadajmy w skrajności. Dodatkowo, prędkościomierz nawet za 15 zł nie pokazuje tylko prędkości, ale także dystans (całkowity, dzienny), godzinę, prędkości maksymalne/średnie oraz czas jazdy. Miernik kadencji pokazuje "tylko" prędkość obrotu korby... która doświadczonemu kolarzowi przestaje być potrzebna, a licznik kilometrów czy prędkości raczej nie stanie się zbędnym gadżetem. W przypadku kadencji - raczej nie potrzebujemy (tak mi się wydaje), wiedzieć czy jedziemy z kadencją 30 obr/min, czy 200 obr/min - po prostu zawsze dążymy do jakiejś stałej dla każdego z nas wartości w okolicach 90 obr / min. Idąc za tym tropem, po prostu można się nauczyć (jak wyżej pisałem), na którym biegu jechać jeśli mam daną prędkość na prędkościomierzu i chyba tylko o to chodzi.
Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu mój pomysł się spodoba (w sumie, nie sądzę bym ja na to pierwszy wpadł) i posiadanie miernika kadencji wydaje się być najlepszym wyjściem - oczywiście to rozumiem i nie mam zamiaru komukolwiek wmawiać, że tak nie jest. Po prostu uważam, że ten sposób jest tańszą w miarę dobrą alternatywą.
Ale pisanie, że równie dobrze można się obejść bez miernika kadencji, co prędkościomierza, albo że, musiałbym jeździć cały czas tą samą prędkością by mój sposób zadziałał jest niedorzeczne.