OFF TOPIC
Wszystko ladnie i pieknie, ale mimo wszystko nurtuje mnie pytanie: " czy to wszystko zwyklemu smiertelnikowi-amatorowi jest, az tak potrzebne?" Ile procent wiecej moze amator wyciagnac z treningu z pomiarem mocy i jak to przeklada sie na forme. Ceny pomiarow mocy straszne, choc i tak juz stanialy, ale patrzac przez pryzmat amatora czyli ograniczenia czasowe, praca badz szkola, rodzina, nauka itd... to na trening nie pozostaje zbyt wiele czasu, chyba wiekszosc mimo wszystko trenuje nieregularnie niz regularnie. Czy nie lepiej zainwestowac w kola karbonowe, wyzszy model Garmina lub dobrej jakosci stroj kolarski? 😉 Widac, ze zaciera sie granica miedzy zawodowcami a amatorami.
Co do Garmina to podoba mi sie, ze idzie w dobrym kierunku, bo w zawodowym peletonie rzadzil glownie SRM. 😊
Gdybym się ścigał regularnie, chciał być w czołówce wyścigów w których biorę udział, miał odpowiednio dobrany sprzęt, zrobioną wagę startową i trenowałbym praktycznie codziennie to bym może i rozważył czujnik mocy. Wyliczałbym wtedy zapewne ile generuję watów na kilogram wagi ciała, itp, itd.
Natomiast z perspektywy nieścigającego się w zawodach amatora, jeżdżącego tak jak ja, trochę w ustawkach a trochę turystycznie, to czujnik mocy jest ostatnim co jest mi potrzebne. Nawet gdyby kosztował 1000 zł to i tak bym go nie kupił. Za 500 bym się zastanowił
Natomiast z perspektywy czasu najlepsze inwestycje jakie rowerowo zrobiłem to były:
- zakup bardzo wygodnej ramy dostosowanej do moich warunków fizycznych (Spec Roubaix)
- zakup porządnego kasku (bezpieczeństwo)
- zakup odpowiedniego osprzętu ze szczególnym zwróceniem uwagi na długość korby (175 powodowała bóle więzadła rzepki, po przejściu na 172,5 bóle przeszły) i odpowiednie przełożenia z przodu. Najpierw wydałem bez sensu kasę na Compact na który wszyscy namawiali a który okazał się wielką pomyłką. Po jakimś czasie trafiłem dopiero na idealną kombinację którą przyszło mi ściągać z zagranicy bo w Polsce nikt nie dysponował korbą Triple 52-39-30 do Campy. Do tego wygodne klamkomanetki. Shimano mi nigdy nie pasowało. Campa Centaur są dla mnie mega wygodne.
- wygodne siodełko pozwalające wysiedzieć komfortowo przez 6-8 godzin
- zakup licznika z pulsometrem, kadencją i rejestracją przejechanej trasy (Garmin Edge)
- zakup okularów z robionymi na zamówienie szkłami korekcyjnymi (bezpieczeństwo)
- zakup wygodnych spodenek z dobrą, żelową wkładką (komfort)
- zakup kierownicy z odpowiednim gięciem i szerokością. Dopiero bodajże z szóstej z kolei jestem w pełni zadowolony. Do tego mega gruba owijka żelowa (komfort)
- zakup dobrych opon na których nie łapie się flaków (tfu, tfu, ani jednego flaka od 15 tys km)
- wpinane pedały plus wygodne buty
Natomiast zakup kół karbonowych oceniam jako słabą inwestycję. Jakoś nie widzę większej różnicy w porównaniu do stosunkowo lekkich kół aluminiowych przy jeździe w grupie. Chyba lepiej było zainwestować w niezniszczalne, komfortowe koła treningowe na podwójnie kapslowanych, aluminiowych obręczach z dobrymi piastami. Takie właśnie teraz zamówiłem.
Nie wiem czy nie lepszą inwestycją niż czujnik mocy czy koła nie jest może kilkaset złotych zainwestowane w bike-fit u profesjonalisty. Być może zyski z lepszej pozycji będą lepsze niż z kół i pomiaru mocy o zdrowiu już nie wspominając.