Z dwojga złego wolałbym żeby ktoś mi wjechał w klapę i kupił nowy rower, niż żeby mi spadł z dachu.
Może nie do końca ogarniam kwestie ubezpieczeniowe, ale powiedz mi kto mi wyceni rower, który posiadam i ile kasy za niego bym dostał, jakby ktoś mi go zniszczył?
Bo w przypadku seryjnego Tribana z Decathlonu to jeszcze rozumiem, kupiłem za 2500, miał dwa miesiące, ubezpieczyciel Ci wypłaci 2300, albo i mniej.
Ale w przypadku dajmy na to Madone, która katologowo kosztowała bodajże 18k (bez project one), do której wrzucasz sam swoje koła, pomiar mocy, di2 i inne duperele, to jakoś nie byłbym szczęśliwy jakby mi go wycenili na 18 tysięcy.
A znajdź mi Janusza, który - jak się dowie że z jego winy zniszczył rower warty dajmy na to 25 czy 30k - to Ci za niego zapłaci z własnej kieszeni.