Im szersza opona, tym mniejsze stosujemy ciśnienie przy tej samej wadze rowerzysty. Dlatego 8 bar przy 23 mm i 8 bar przy 25 mm to dwie zupełnie różne rzeczy.
Im większa objętość opony, tym większe jej zdolności do amortyzacji. A im większe zdolności do amortyzacji, tym więcej energii pochłania powietrze w oponie, a mniej - samo koło.
Jeżeli zależy Tobie na komforcie i ochronie kół, opony 25-milimetrowe (albo nawet 28-milimetrowe przy bardzo ciężkim użytkowniku lub drogach w bardzo złym stanie) to najlepsza opcja. Gratis dostaniesz niższe opory toczenia, bo wbrew pozorom węższa opona szosowa wcale nie toczy się szybciej w rzeczywistych warunkach (czytaj: poza laboratorium albo torem kolarskim).
Pamiętaj jedynie, żeby po zakupie opon 25 mm pompować je do niższego ciśnienia niż 23-ki.
Zgadza się. A opory aerodynamiczne będą na tyle niskie, że się tego nie poczuje. Należy też pamiętać, że opór toczenia zależy tez od stanu opon. Przy już niemałym zużyciu widać spłaszczenie czoła bieżnika, co zwiększa kontakt opony z podłożem.
A propos, kiedyś miałem komplet Continental SuperSport - bardzo, bardzo stare - 20-622 na przód i 23-622 na tył. Te opony przy dużym ciśnieniu miały kontakt z podłożem jedynie przez 2,5 milimetrowy ciągnący się przez całą oponę wypust na bieżniku. Nabiłem chyba z 8 czy nawet 8,5 barów i jakoś wydawało mi się, że rower na równym asfalcie szedł leciutko. Z tym, ze komfort był zerowy, no i po jakichś 1000-1500 km owy paseczek na bieżniku szybko się spłaszczyłby do poziomu pozostałych części bieżnika.
Ciekawi mnie tylko czemu 23ki są nadal popularne? Przyzwyczajenie? Sam pewnie odruchowo do swojej szosówki kupiłbym 23c (25 chyba nawet mi na przód nie wejdzie, no ale tutaj nie do końca o to chodzi).