Kiedyś czytałem bardzo techniczny wywiad z lekarzem związanym z badaniami nad wydolnością, poprawą wydolności, a także całym układem metabolicznym człowieka w sporcie.
Powiedział on wprost - sportowcy trenujący profesjonalnie sporty wysiłkowe o bardzo dużych objętościach jednostek treningowych i długich przebiegach samych konkurencji przez lata, doprowadzają swój organizm do pewnych rodzajów astmy nabytej lub chorób układu oddechowego dających takie same efekty jak astma.
Jako właśnie królowe dyscyplin patogennych tego typu wymienione zostały wszelkiego rodzaju biegi narciarskie (temperatura + dystans) oraz kolarstwo - właśnie ze względu na bardzo dużą powtarzalność bardzo dużych jednostek wysiłkowych.
Oczywiście mógł to być ukryty adwokat złych procederów, ale wszędzie jest ziarno prawdy.
Ktoś, kto ma astmę może na rowerze jeździć dla przyjemności - ja tak robię.Można nawet jednorazowo zrobić nawet ostrym tempem długi dystans, ale jest w tym już pewne ryzyko. Serce nie jest tak natlenione jak u zdrowego człowieka, po takim ostrym rajdzie organizm astmatyka dochodzi dłużej do siebie niż u zdrowych - łatwo wtedy złapać jakiekolwiek infekcje. Mówię to z perspektywy kogoś, kto ma stosunkowo lekką astmę, a przy tym pojemność płuc i wydolność wysiłkową większą niż spora część ludzi zdrowych.
Tak jak piszesz - w zależności od dnia astmatyk może czuć się gorzej - inna czystość powietrza, inna wilgotność, większy wiatr, inne ciśnienie, do tego jakiś czynnik uczulający i ze sprawnego człowieka robi się dziadzio ledwo dychający. Nigdy nie uwierzę, że ktoś kto ma coś takiego jest w stanie bez ryzykowania życia jeździć wyczynowo wyścigi - zwłaszcza wieloetapowe.
Inna niż astma choroby układu oddechowego to nie astma - być może to właśnie slogan, który ma dać przykrywkę dla koksu, stosowanego jako rzekome lekarstwo.