Napisano 31 lipiec 2013 - 18:44
Pamiętajcie, Panowie, że są chińskie ramy i "ramy". Można kupić najtańsze badziewie, ale można też trafić na produkt, który przejedzie tysiące kilometrów. Z doświadczenia (swojego i innych) wiem, że nie ma sensu schodzić przy zakupie ramy z Chin poniżej 500$. Powyżej tej kwoty mamy na ogół już produkty wyselekcjonowane, wysokiej jakości ramy. Tak, tak, nie ma co przecierać oczu ze zdziwienia - Chińczyk dobrze wie, jak prowadzić interes. Jeżeli sprzeda wadliwą ramę, to klient nie wróci, a i jeszcze smrodu mu narobi w komentarzach, odstraszając innych.
Ja swoją ramę kupiłem za 560$. Czarna, błyszcząca, niepomalowana - słowem: goła rama. Nie mam żadnych zarzutów co do wykonania. Oglądałem ją naprawdę długo i nie można się wizualnie do niczego przyczepić. Co prawda, mam na nowym rowerze przejechane zaledwie 1000 km, ale już zdążyłem zaliczyć kilka większych dziur na naszych pięknych, polskich drogach przy większych prędkościach. Należy dodać, że nie tylko ramę mam chińską - koła, siodełko i kierownicę też; w zasadzie tylko grupa "oryginalna" (a paradoksalnie to właśnie ona sprawiła mi najwięcej problemów). Niemniej, do czego zmierzam, to to, że na rowerze nie ma żadnego śladu starcia z w/w dziurami. Inna sprawa, ważę zaledwie 63 kg. Sam rower zaś waży 7,4 kg. Po ewentualnym zamienieniu 105ki na Sram Red albo Campę SR (bazując na wagach grup z internetu) miałbym dokładnie dopuszczalne 6,8 kg.
Wcale nie mówię, że nie opłaca się kupować drogich, oryginalnych ram - mówię tylko, że można mieć naprawdę wysokiej klasy rower za stosunkowo niewielkie pieniądze. Taka namiastka profesjonalnego kolarstwa dla przeciętnego Kowalskiego, bo cała maszyna wyniosła mnie (ze 105ką na pokładzie, jak już wspomniałem) niecałe 8 tysięcy.