Wróciłem z 16-dniowego pobytu w Cieplicach/Nove Mesto
super było
- szosa - 795km
- MTB - 173km
- E-MTB - 92km
- up > 16tys m
Szosa:
ogólnie super gicior, cudne okoliczności przyrody, nieraz cała grań Karkonoszy jak na dłoni, kameralne asfalciki, ukryte zapory, mosty, Dolina Bobru extra. Podejrzewam że w maju gdy chciałem jechać byłoby jeszcze lepiej. Już przymykam oko na nieraz pigmejowy asfalt (zjazd z Okraja do Polski o mamo). Ale jest jedna rzecz
dla której warto żyć, która skutecznie psowała mi humor i ogólny pozytywny odbiór z jazdy - kierowcy. Nagminne łamanie zasady 1m, wyprzedzanie gdy nie ma miejsca, spychanie do krawężnika przez busy. Serio, każda jazda to przynajmniej kilka(naście) nieprzyjemnych sytuacji, których w okolicach wawy mam może kilka/msc. Nawet na prostej, szerokiej drodze wyprzedzanie na ~pół metra. Po dzisiejszej rozmowie z lokalsami potwierdzili to. Z czasem stało się to psychicznie tak niekomfortowe, że odczułem ulgę gdy dojechałem do Novego Mesta na single i odstawiłem kolarkę.
MTB:
Singltrek pod Smrkem, czy tu coś trzeba mówić? Kto był ten wie, kto nie był to nie wiem na co czeka - biegusiem na szlak. Sztos i tyle. Spróbowałem fulla i na fullu to jest kompletnie inna jazda niż rok temu na swoim HT. Miałem dwa Treki Fuel. To takie niby XC, niby Trail, ja bym to wstawił w trail, bo ciężkie i leniwe na podjazdach. Ale fun na zjazdach przedni
jak to płynie, wow, HT zabiera połowę frajdy, serio..
E-MTB:
na Olbrzymy wziąłem elektryka. Z dwóch powodów - raz to miałem już trochę w nogach a widząc przewyższenia to na zwykłym mtb bym się zajechał. Dwa - zawsze chciałem tego spróbować. Wrażenia - kozak
jakbym mieszkał tam to bym się pewnie nie zastanawiał
tylko niech to będzie lżejsze, bezwładność i "ciężkość" sterowania chwilami dają się we znaki. Same Olbrzymy - nie dla mnie. To już dla harpaganów jest, dla trenujących i startujących, ew. enduro. Duży wysiłek a nagrody brak (brak flow).