Prozor, dnia 11 Sty 2016 - 13:57, napisał: 
Oryginalnie w oponach fabrycznych kolce to właściwie nie kolce typu kolec róży czy akacji, a mały kawałek metalu, wbrew pozorom wcale nie ostry 
Kształty kolców są różne, ale generalnie chodzi nie tyle o ostry koniec, co o ostrą krawędź tnącą, a taką mają nawet płaskie kolce, także po pewnym zużyciu..
http://thegoldenwren...dded-tires.html
W kolcowanych oponach DIY stosuje się zwykle blachowkręty zakończone albo końcówką typu "wiertło", albo z ostrym szpicem.
http://www.e-metalzb...25-fosf-z-wiert
Jeśli wkręt wystaje znacznie, łącznie z kawałkiem części gwintowanej, to tych krawędzi mamy całkiem sporo. Opona z wkrętów ze szpicem, wystających minimalnie będzie dobra na lód, ale na krótko, bo cienkie szpice szybko się tępią. Gdy wkręta wystaje nieco więcej to pomimo ścierania końcówki jego boczne krawędzie wciąż w wielu sytuacjach będą wspomagać przyczepność.
Jak kogoś stać to naprawdę warto kupić jakieś fabryczne opony z utwardzanymi kolcami (na przód najlepiej 200-300 kolców, na tył może być mniej), ale takie własnej roboty też nieźle działają, choć na pewno jeździ się na nich bardziej specyficznie, są zwykle cięższe i głośniejsze. W pewnych warunkach mogą być jednak lepsze od fabrycznych (dzięki długim kolcom).
Oczywiście opony własnej roboty nie mają racji bytu w szosówkach, tylko w góralach lub crossach (no może też w przełajówkach, ale tych ze sporym prześwitem dla opon). Rower szosowy generalnie to nie jest sprzęt na zimę, nawet gdy szosy są suche. Jak ktoś pisze o 2-3 godzinach jazdy na szosie przy -15 st.C to aż mnie ciarki przechodzą. Ja bym zamarzł.