700km/24h Gliwice 28/29.05.2011
#261
Posted 29 May 2011 - 16:21
Dziękuję całej obsłudze i organizatorom.
Wasze zaangażowanie i pomoc nam była niesamowita. :-D
Dzięki również tym z 700 którzy nam w zasadzie pomogli przejechać te 500 km.
Albo dopingiem i dobrymi radami, albo pomocą na trasie.
Również chciałem podziękować całej grupie. Grupa trzymała się w całości i dzięki temu przejechało chyba 11 osób z 18 całą 500.
Pierwsze okrążenia były nastawione by się udało komukolwiek, jednak z czasem następne zmieniały swój cel. By mogła przejechać jak największa ilość osób w tych dość trudnych warunkach.
Przyznam że właśnie z takim nastawieniem was poganiałem na postojach. Widziałem że część grupy nie da rady jechać ze śr. 32 km/h zwłaszcza nocą, a by zmniejszyć śr. trzeba krócej stać na postojach.
W trakcie jazdy nikt nie był zmuszany do prowadzenia grupy, a większość czarnej (dosłownie ponieważ całą noc) roboty wykonał Staszek, oczywiście wszyscy zasługiwali na pochwałę. Michały, Piotrki, Pawły, Krzyśku i inni to dzięki spójności grupy przyjechało tak dużo osób.
Dla mnie impreza super.
No i przepraszam wszystkich że straciłem swoją moc i troszeczkę pokropiło na trasie :oops:
#262
Posted 29 May 2011 - 18:42
Pogoda była jaka była i nic nie zrobimy. Impreza super zorganizowana.
#263
Posted 29 May 2011 - 19:26
Trasa ciężka, parę długich niezbyt stromych ale wybierających siły podjazdów, ale to dałoby się przeżyć gdyby nie dochodziły bardzo duże dziury w asfalcie. Na szczęście nie jechaliśmy już nocy bo w grupie 700/24 byłoby pewnie dużo więcej przebitych dętek niż w 500/24 ze względu na wyższe tempo.
W grupie 700/24 pod koniec zostały nas trzy osoby, gdybyśmy pojechali dalej dochodziłbym pewnie do siebie przez cały czerwiec, podobnie jak przez wrzesień dochodziłem do siebie po bb1008 w zeszłym roku. Nie jestem przygotowany na tego rodzaju wysiłek (jednostajna jazda na długich zmianach) na takim dystansie.
#264
Posted 29 May 2011 - 19:44
A wracając do grupy 700 i siebie... Jeszcze w lustro sobie nie spojżałem :-|
pokonała mnie pogoda i brak zimowych ubrań
Mam nadzieje że za rok sie spotkamy na trasie
#265
Posted 29 May 2011 - 20:31
#268
Posted 29 May 2011 - 21:58
Mogę jedynie wszystkim dziękować. Całej mojej grupie, wszystkim którzy przez 24godziny ciągneli i poganiali, Piotrkowi bez którego odpadłbym na już 340km (najpierw mnie ubrał a potem pchał przez całe jedno duże kółko), Tomkowi który trzymał grupę w ryzach, wszystkim Paniom, które tak wspaniałe jedzenie przygotowały (kolejna rzecz bez której nie przeżylbym tego), kierowcy i załodze samochodu technicznego dzięki którym nie czułbym się tak bezpiecznie na trasie. Niesamowita organizacja i najlpesza ekipa!
Na ostatnim kółku poplakalem sie przez megakryzys i wyziębione kolana. Na placu płakać mi sie juz chcialo ze szczescia... Jedno jest pewne, za rok będę twardszy i w tedy to ja będę innych pchał!
Moim zdaniem każdy z nas jest wielki, bez względu na to czy dojechal, czy też nie. Samo podjęcie wyzwania może być pwodem do dumy.
Teraz do głowy przychodzi mi tylko jedno zdanie. "Cokolwiek umysł może wyobrazić, człowiek może osiągnąć"... i tym chyba podsumuję cały maraton.
Dziękuję Wam! :-)
A teraz idę leczyć kolana, czyścić nos z kilograma piasku, grzać zatoki, (z obtarciami na tyłku chyba niewiele zrobię) i SPAĆ !
#269
Posted 30 May 2011 - 08:23
Generalnie sprawdziły się moje obawy i przewidywania - mam za słabe plecy i nad tym muszę popracować. Kolana i uda wykończyła woda w połączeniu z temperaturą (8-10'C). Przy normalnej temperaturze i braku opadów, łyknąłbym jakieś proszki na ból pleców i przejechał jeszcze trochę - może nawet całość. Dłonie też siadały ale dłoniom można dać odpocząć.
Jeszcze raz dzięki wszystkim za wspólną jazdę.
PS. Perkoz, ja do tej dziury wpadłem tuż przed tobą, była taka szarówa i zachlapane okulary że jej nie zauważyłem, zanim zdążyłem coś krzyknąć już słyszałem kraksę. Utrzymałem się ledwo, jakby nie to że miałem dwie ręce na kierownicy, wpadlibyście z Michałem na mnie. Kuruj się...
#270
Posted 30 May 2011 - 10:51
- tak jak kurier to trafnie określił: pokonała mnie pogoda. Jestem ciepłolubny i nie spodziewałem się AŻ takiego załamania pogody. Stąd moje braki w 'kwestii odzieżowej', które przełożyły się na totalne przemoczenie i przemarznięcie. Były momenty, że nie mogłem z zimna przerzucać biegów na klamkomanetkach, o szczękającej i zdrętwiałej twarzy nie wspominając.
- coś mi siadło na żołądku i do teraz czuję tego skutki, bleee ...
I niestety swoją przygodę zakończyłem po drugiej dużej pętli (próbowałem sił na 500km).
Pozostaje lekki żal i niedosyt, że się nie udało. Ale jak to określił Oskar: 'trzeba wiedzieć kiedy zrezygnować'.
Co do organizacji, bo to nie może zostać niezauważone: moja ocena to 6+. Wszystko idealnie ogarnięte. Kuchnia, żywienie, posiłki - wszystko dobrane idealnie pod względem regeneracji kolarza na takich wymagających dystansach i w takich ciężkich warunkach (dziewczyny w kuchni dwoiły się i troiły a mama Asi zmontowała rewelacyjne krokiety z serem, nie wspominając już o tych wszystkich łakociach i pysznościach w postaci ciast, ciasteczek, sałatek, kotlecików i innych smakołykach). Ludzie w bazie wynaleźli dla nas nawet palniki na gaz, przy których można było się ogrzać i wieszaki na przemoczone ciuchy, które można było szybko wysuszyć. Niezastąpiona pomoc mechanika, który walczył ze złapanymi kapciami, centrował koła, poprawiał hamulce, dokręcał kasety i dawał z siebie maxa, żeby wszystko cykało jak należy. Wozy techniczne zapewniajace bezpieczny przejazd kolarzy przez skrzyżowania ;-) i ich obsługa podająca na bierząco co tylko było potrzebne. Można tak wymieniać i wymieniać ...
Stąd WIELKIE podziękowania za trud i serce włożone dla osób zaangażowanych w organizację tego maratonu (Asia, Andrzej, Piotr!). Widać, że robią to z pasji i miłości do tego sportu, z pełnym zaangażowaniem. Mimo, że była to 3 edycja, to wszystko jest na dobrej drodze, aby gliwickie ultramaratony stały się wzorcem dla innych tego typu imprez pod względem ogarnięcia tematu od strony logistycznej. Jakby jeszcze dopracować trasę (ale w tym temacie najbardziej obeznani będą Oskar, Jarek i Krzysiek), to można się pokusić o bicie rekordów - z tymi ludźmi i przy tej organizacji wiele można osiągnąć.
Szacun dla tych, którzy wytrwali do końca, zwłaszcza dla tych, którzy z takim dystansem mieli pierwszy raz do czynienia i dla których było to często 'poprawienie swojego dotychczasowego rekordu kilometrażowego aż dwukrotnie'. Ja na pewno za rok podejmę wyzwanie po raz kolejny (lepiej przygotowany na wszelkie warunki pogodowe) i pojawię się w Gliwicach.
Dzięki Ci ślimaku za piękną postawę na trasie (czekanie na tych z tyłu, którzy zaliczali dłuższe postoje na pi-pi i dociąganie ich do grupy), za motywowanie do jazdy i za panowanie nad czasem (coby postoje nie trwały zbyt długo, bo wiadomo jak to jest jak się człowiek zasiedzi).
Ja mimo, że nie udało mi się dojechać z Wami do końca, nie żałuję, że się pojawiłem w Gliwicach. Zawsze jest to jakaś nauka na przyszłość i wbrew pozorom sporo wniosków płynących z niepowodzenia można wyciągnąć na przyszłość ...
Teraz czas na regenerację i do zobaczenia w przyszłym roku ;-)
#271
Posted 30 May 2011 - 11:49
Kolana się goją, prawie już nie bolą, tylko lekka opuchlizna i rany, pozostałe siniaki są, i bolą, ale trudno. Myślę że do końca tygodnia wrócę na rower MTB , a do końca przyszłego naprawię szosę, jak mam nadzieję popsuło się to co myślę, bo jak coś w serwisie znajomy znajdzie, to może być nieciekawie. Trochę boję się o ramę, i widelec, bo to kompozyt, i nie mam pewności czy wszystko ok. Zadrapań nie ma, ale jak jest jakaś metoda, która pozwoli to dokładnie zbadać to poproszę.
#272 Gosc_Jelitek_*
Posted 30 May 2011 - 15:40
http://jelitek.bikes...bki-koniec.html
#273
Posted 30 May 2011 - 17:38
Panowie po przeczytaniu sprawozdania Jelitka moim zdaniem nie tylko pogoda was pokonała.
O to powody dla których grupa 500 dojechała w większości:
1) Świetna organizacja co potwierdzają wszyscy.
Nie mogliśmy tego zrobić organizatorom zwłaszcza po waszej rezygnacji.
Tyle trudu włożyli w organizacje tego, że byłem gotów nawet sam dojechać te skromne 500 km
2) Motywacja odległości.
Dla was 700 km to nic nadzwyczajnego, jednak w grupie słabszej, 500 km to w większości rekordy życiowe.
3) Współpraca.
Złapałem kapcia już na 2 km (rozbita butelka) grupa czekała jak wymienię dętkę (nie koło).
I tak przy każdym defekcie, sikaniu, wypadku itp...
No może poza niefortunnym dołączeniem dwóch z 700 na pierwszych 10 km wspólnej jazdy ;-). Jednak po miłej rozmowie z Piotrkiem pokazali jak można pomóc.
4) Liczność grupy
Zdecydowanie jedzie się lżej jak jest 18 osób, a nie np. 7
5) Dystans
500 km łatwiej przejechać niż 700.
6) Temperatura i pogoda.
Sami doradzacie od miesięcy by zabrać ciepłe ubrania, to wszyscy słabeusze (500) zabrali zimowe rzeczy. ;-)
Co do waszej średniej to przyznam była niska.
My wystartowaliśmy 10:30, po drodze 2 defekty i wymiana dętek.
Dodatkowa trasa obok Auchana (Nie wiem po co, ale to 6 km więcej)
A i tak na postój wjeżdżamy zaraz po was bo widzimy waszego busa.
Postój ma 30 min, a tu mijamy się w Kędzierzynie, czyli zaraz po poprzedniej Bierawie.
Zaskoczenie następne pod koniec naszego 2 okrążenia wy jesteście ledwo po starcie i jest was 7.(Szok). Nasza średnia jazdy była 32 km/h po 280 km, czyli nie za wysoka, jednak wystarczająca na 500 z dużym zapasem.
Dzięki wam grupa zarzuca mi że średnią mamy by pokonać 700, a nie 500 km.
Co do stanu drug powiem tylko tyle.
Znam te okolice i ciężko jest tam wybrać długą drogę, by nie było dziur i podjazdów.
To był najbardziej płaski odcinek w tych okolicach przy prawie akceptowalnym asfalcie.
Oczywiście na wyżynie śląskiej są odcinki z idealnym asfaltem, jednak wtedy to mógłby być maraton raczej górski.
Jesteście i będziecie wzorem dla każdego z 500 km.
Wydawało mi się że jesteście zgraną paczką, a tu wygląda na to że wy macie tylko jakiś cel dotrzeć, wygrać, pokonać, a gdzie zabawa, przyjemność z jazdy rowerem?
Czy jak się jeździ 850/24 to już nic was więcej nie interesuje??
To mnie proszę zapisać w 2012 o ile powstanie dystans dla ślimaków i amatorów ~500 km
Pozdrawiam i życzę wam samych sukcesów i pięknej pogody.
#274
Posted 30 May 2011 - 17:53
#275
Posted 30 May 2011 - 17:56
gratuluje odwagi!Co do waszej średniej to przyznam była niska.
mysle ze zle odczytujesz relacje Jelitka. Jest ona sporawo naszpikowana subiektywnymi odczuciami niekoniecznie zgodnymi z prawda. Musisz tez zwrocic uwage na to ze Jeli na razie przejechal do konca raz tylko 600 i probowal robic 2x 700. to zdecydowanie za malo zeby moc sie wypowiadac na temat takiej jazdy w grupie. chocby owego pojecia "czekac". gdyby na Jelitka nikt nie poczekal, juz za pierwszym razem nie mialby szans nas dogonic nawet za busem.
...
reszte posta skasowalem, zeby nie wywolywac sztucznej dyskusji o rzeczach abstrakcyjnych. jesli chcesz to napisz do mnie maila to wyjasnie ci o co kaman.
#276
Posted 30 May 2011 - 18:01
Wiem że z twojego pkt widzenia wygląda to tak.
Jednak tydzień wcześniej byłem na maratonie w Ustroniu. Asfalt idealny, tylko powiedz teraz tym osobom co wylecieli z zakrętów na zjeździe i co niektórzy czekają na zabieg, że lepiej jest zjeżdżać po idealnym asfalcie. Zwłaszcza mokrym w nocy przy średniej 45km/h.
W nocy średnią 20 to mieliśmy na prostej, a nie na podjazdach. A zapas był wielki, ale postoje jeszcze większe.
Po drugie nie widziałeś jak może człowiek być zmęczony nad ranem. Byli tacy co zasypiali na stole.
Oczywiście szkoda że nie ukończyłeś, jednak jeżeli by było więcej górek grupa liczyła by maks 6 może 7 osób po 500 km
#277
Posted 30 May 2011 - 18:06
Fakt może źle to ująłem
Nie chodziło mi to że się ślimaczyliście.
Tylko o to że średnia ~33km/h była za mała by pokonać 700 w 24h.
Podałem ze my mieliśmy 32 jako przykład że pomimo tak wielkiego zapasu przyjechaliśmy o około 7:30 do Żernicy po 487 km.
Ja pewnie nigdy nie dokonam tego co wy.;-)
Mnie wyszło tego dnia 537,81 w czasie 19:21 samej jazdy nawet gdybym jechał za pociągiem nie przejechałbym 700 km/ 24;-)
#278
Posted 30 May 2011 - 18:22
srednia 33 czy tam chyba nawet 34 z hakiem ktora mielismy byla wystarczajaca i idealna do tego zeby przejechac 700. nikt nie mowil ze ma byc wieksza, nikt tego nie proponowal. bo wlasnie taka miala byc.
na 850 km szykuje wariant na predkosci srednie 37 (co daje maksymalne na prostych 39-40). policz ze wystarczy. tylko zobacz jak wszystko musi zostac zorganizowane zeby to sie udalo. nie trzeba miec nog z karbonu zeby jechac w grupie 38-40km/h, dlatego 850 jest absolutnie realne, pod warunkiem dobrego przygotowania. tak samo 700. 33 jest wlasciwe, jesli organizacja jest dobra (a byla). jedyna rzecz ktora zawsze jest niepewna to pogoda (i czasem stan nawierzchni) i od niej zwykle zalezy powodzenie akcji.
kazde rekordowe wyczyny wymagaja odpowiednich warunkow pogodowych. moze z wyjatkiem szachow. chociaz i tu biomet jest bardzo wazny. stad wniosek ze sa warunki w ktorych uzyskanie jakiegos rezultatu nie jest mozliwe. min. w gliwicach uzyskanie 700km nie bylo mozliwe. mozna pojechac z grupa 500 "dla przyjemnosci" tylko ja nie widze przyjemnosci w jedzeniu "zupy drogowej" w dodatku nieposolonej i zimnej, ale kazdy lubi co mu pasuje :mrgreen: