Kolarska dieta
#761
Posted 10 March 2013 - 21:09
Dieta to bardzo szerokie pojęcie i patrzenie tylko na jeden jej "aspekt" (jak na przykład IG) jest błędne
pzdr
Trzymaj Koło - blog dla PRO amatorów
Wycieczki weekendowe i atrakcje turystyczne
#763
Posted 10 March 2013 - 21:23
A Ty masz już swoje CZARNE ODBLASKI?
#765
Posted 10 March 2013 - 21:32
Na poziomie amatorskim więcej nie trzeba (moim zdaniem).
I żeby nie było. Ja mam takie a nie inne podejście (może to też kwestia znajomości własnego organizmu) i nic tego nie zmieni. Nie wnikam ile tłuszczu, czy smażone czy nie, czy ma dużo cukru itp....
Ale jeżeli ktoś chce lub ma ochotę podejść do tematu diety bardziej profesjonalnie (nawet na poziomie amatora/turysty) to nie widzę w tym nic złego.
kris91 ja wyznaję zasadę, że co do jedzenia nie mam żadnych zasad ;-) Jak ktoś trenuje regularnie i z bańką to i te McRoyal-e i czekolady w niczym nie przeszkodzą
#766
Posted 10 March 2013 - 22:11
Nie będę pisał wywodu dlaczego tak jest- ale mogę podać sposób jak to sprawdzić. Zróbcie sobie 3dniowy blok treningowy po 3-4h, najlepiej po górach(albo z interwałami- chodzi o to żeby w większej mierze czerpać energię z glikogenu) opierając się na "piramidzie żywnościowej" jedząc owoce, warzywa, a nawet piętnowane jako zbyt kaloryczne w gazetkach typu Tina makarony, kasze, ryże. Jeśli zmobilizujecie się przy takiej diecie trzeciego dnia w ogóle wyjechać na trening to szacun ;-).
Prawda jest taka, że aby uzupełnić straty energetyczne wynikające z długotrwałego i intensywnego wysiłku o charakterze wytrzymałościowym TRZEBA wcinać albo odżywki typu gainer albo- co przyjemniejsze- nasze ukochane słodycze. Prosi wcinający ryż/makaron z nutellą, płatki czekoladowe, ciastka, to norma. Oczywiście intensywność o objętość są tu pojęciami względnymi. Jeśli ktoś kilka razy w tygodniu pojedzie na 1-2h i traktuje to jako powód do opychania się ciastkami to życzę mu powodzenia w utrzymaniu jednocyfrowego BF :roll:. Ale to się nie nazywa kolarstwo tylko jazda na rowerze. Myślę, że granica powyżej której bez śmieci nie ma jazdy to jakieś 12h. Uwzględniając 1 dzień wolny, co zazwyczaj jest normą, daje to średnio 2h dziennie- jakieś 1000-1600 dodatkowych kcal. Zjedzenie przez 6x kilogramowego zawodnika powyżej 3500kcal dziennie, których głównym źródłem są nieprzetworzone węglowodany (które wbrew ostatnio lansowanemu tłuszczowi są jednak głównym paliwem, dodatkowo o wiele szybciej się regenerujemy) jest możliwe ale niezbyt przyjemne- po prostu brzuch robi się jak napchany błonnikiem bęben
#767
Posted 11 March 2013 - 12:43
Tak sobie poczytałem większość wątku, ponieważ należę do osób, które mają problem z trzymaniem wagi, to zawsze wszelkiego rodzaju dyskusje, informacje itp. bardzo mnie ciekawią. Przerabiałem już rożne pozycje książkowe i artykuły od Montigniaków po diety białkowe itp. Najsensowniejsze informacje, najbardziej przemyślane, podparte różnymi badaniami, w dodatku podane bez narzucania jedynie słusznej koncepcji znalazłem ostatecznie w książce Matta Fitzgeralda "Waga startowa". Po latach lektur, własnych doświadczeń i przemyśleń to co autor pisze jest też dla mnie najbardziej intuicyjne, logiczne i spójne.
Tyle tytułem wstępu, który w kontekście dyskusji jest moim zdaniem istotny.
Przede wszystkim najważniejsza rzecz jaka powinna być uwzględniona przy tych wszystkich sposobach odżywania i pomysłach o których w tym wątku czytałem, a która jest pomijana jest długofalowe, wieloletnie działanie diety. Musimy pamiętać, że popełnianie błędów, jedzenie śmieciowego jedzenia, przede wszystkim wszelkich produktów gotowych i wysoko przetworzonych, choć nie jest szkodliwe krótkoterminowo, to w kontekście naszego zdrowia, które ma nam dopisywać przez całe życie może odbić się negatywnie. Zjedzenie fastfoodu nie sprawi utraty formy czy sprawności na treningu, ale tłuszcze trans, stabilizatory, poprawiacze smaku, glutaminiany, barwniki, "witaminy" z grupy E, wszystkie te substancje są zwyczajnie niezdrowe i zostawiają swój ślad w organizmie. Tak samo IMO wszelka suplementacja diety powinna być zawsze ostatecznością.
Polecam myślenie o diecie traktować długoterminowo, a nie tylko w kontekście uprawianego dziś sportu. I nie chodzi mi tu tylko o utrzymanie odpowiedniej wagi i siły do treningu, ale przede wszystkim zdrowie.
Brązowy ryż, makaron pełnoziarnisty z mąki durum, kasze, ziemniaki w mundurkach, pełnoziarnisty chleb, warzywa, owoce sezonowe, samodzielnie upieczona w worku pierś z indyka jako wędlina do kanapek, miód zamiast cukru, samodzielnie robione izotoniki z wody z miodem, szczyptą soli i sokiem z cytryny, własnego wypieku proste ciastka owsiane z ziarnami, zwykłe masło zamiast utwardzanych sztucznie olei roślinnych w rzekomo zdrowszych, bo mniej kalorycznych margarynach. Przynajmniej 90% tego co zjadamy można zrobić od podstaw z prostych, nieprzetworzonych produktów.
Fakt, że kupując kurczaka czy inne mięso wiemy, że były one hodowane współczesnymi, wysokowydajnymi technologiami, pełnymi antybiotyków, pasz itp., których pozostałości zawsze będą w mięsie. Na to nie mamy wielkiego wpływu, bo nie każdy ma dostęp do dziczyzny. Ale po co dodatkowo sobie szkodzić kupując np. gotowe kotlety, czy sosy, które można przygotować samemu? Co druga reklama w TV to lekarstwa, suplementy diety, magnezy, witaminy, minerału itp. A można przecież jeść orzechy, ryby, owoce. Kiedyś matka robiła dziecku przecier z jabłka, dziś kupuje taki produkt gotowy w słoiku, który stoi tam co najmniej kilkanaście dni. Lenistwo. Tak samo jak kupowanie gotowej surówki z "dodatkami", podczas gdy wystarczy kiszona kapusta, marchew, jabłko nać pietruszki, majeranek, bazylia, pieprz i oliwa z oliwek. Po co kupować szynkę, która została zrobiona z 70% mięsa (plus soja, woda, stabilizatory), podczas, gdy można zamarynować kawał piersi z indyka i upiec go w worku. Po co kupować placki do tortilli (spójrzcie na metkę, ile gówien do nich dodano) jeśli można zrobić takie samemu z pełnoziarnistej mąki pszennej. Zwykła maślanka do której można wrzucić kiwi, łyżkę miodu i zmiksować, ma tylko kultury bakterii, a smakowa od razu wspomagacze, barwniki i "E-witaminy".
To są nasze wybory.
Creative - przeczytaj książkę "Jedz i biegaj" Scotta Jurka - ultramaratończyk, koleś dla którego maraton to puszczenie bąka, bo biega dystanse po 170km, biegi 24h itp. Facet od lat jest weganinem. I jakoś ma siły na to wszystko.
Oczywiście nie każdemu wszystko odpowiada - nie każdemu weganizm posłuży, ale jedzenie w dzisiejszych czasach przy tak zaawansowanych technologiach nie jest tym czym było 30 lat temu, więc każdy dla siebie samego powinien minimalizować negatywne skutki przez budowanie diety na produktach nieprzetworzonych, o małej gęstości kalorycznej, a dużym bogactwie składników odżywczych. To co dziś jecie, odbije się na waszym zdrowie za lat kilka, kilkanaście. Uważajcie zatem co komu radzicie.
PS. A propos PRAWDY, ktoś mądry powiedział, że prawda nie leży po środku - prawda leży tam, gdzie leży ;-)
#768
Posted 11 March 2013 - 17:09
Ile razy chciałem cokolwiek odstawić to nie było z tym problemu, tylko zawsze zaczynam się zastanawiać od 1-go dnia "po co?!". Czuję się dobrze, wszystko co można zbadać z krwi to zbadane i jestem zdrowy, jestem wręcz niektórzy mowią - chudy.. Więc żeby odmawiać sobie przyjemności "od tak" to ja się na to nie piszę...
Specjalnie sobie gotować nie będę, żadnej diety nie mam, a mama i tak by mi drugigo obiadu nie pichciła więc żeby diete pod kolarstwo w moim przypadku podstawiać też się nie da...
Może jestem uzależniony od tej czekolady, ale nie mam dla siebie jakichkolwiek argumentów żeby ją odstawiać - bo niczym się jej zastąpić nie da [smakowo] :mrgreen: Jedynie trochę poluzowałem z ilościami
Ps. No bo i jak tu się opanować jak na "dzień mężczyzny" w pracy od pań dostajesz wielgachną MILKĘ z orzechami :mrgreen: I co im powiedzieć ? Nie wezmę, dajcie kwiatka... ?
A jak już mam to trzeba zjeść - dzisiaj same one mi pomogły, ale co by było jakby ich nie bylo ? :mrgreen:
Krisowy blog sportowy:
Strava: https://www.strava.c...thletes/3746277
Endomondo: https://www.endomond...profile/1796231
#769
Posted 11 March 2013 - 18:02
Można też na kurczaczka z KFC. ;-) Choć hamburger ma te przewagę nie nie widać co jest w nim zmielone....czasem wstąpię do McDonalda na hamburgera...
#771
Posted 11 March 2013 - 23:52
Też jakoś szczególnie diety nie trzymam, czasem się wsunie jakąś pizze czy fryty, natomiast zupełnie odstawiłem napoje gazowane (z wyłączeniem wody smakowej gazowanej) i planuje tak jak w tamtym roku zrobić, czyli: zima, wiosna zero napojów, w sezonie sporadyczna ilość (szklanka, dwie tygodniowo) wyjątek sytuacje szczególne na trasie (np. w tamtym roku brakło picia na trasie, odcięło mi prąd więc kupiłem litr coli i wypiłem duszkiem - pomogło
Wracając do jedzenia to malutko mięsa jem, nie lubię po prostu, mam zapędy wegetariańskie trochę
A no i przestrzegając tego co wyżej w tamtym roku udało się mimo wszystko zrzucić 21kg . Tyle lat miałem nadwagę, a wystarczyło wsiąść na rower i przejechać 7500km żadne diety i głodówki tylko kilometry. A nawet zauważyłem, że w pełni sezonu mogłem sobie pozwolić na większe ilości jedzenia niż kiedykolwiek bez żadnych skutków w postaci dodatkowych kilogramów żyć nie umierać ;P
#772
Posted 12 March 2013 - 07:07
Rozumiem, że piszesz tylko o napojach gazowanych, a nie o napojach w ogóle ?i planuje tak jak w tamtym roku zrobić, czyli: zima, wiosna zero napojów, w sezonie sporadyczna ilość (szklanka, dwie tygodniowo) wyjątek sytuacje szczególne na trasie
Trzymaj Koło - blog dla PRO amatorów
Wycieczki weekendowe i atrakcje turystyczne
#774
Posted 12 March 2013 - 08:18
Ja wolę wodę niegazowaną, zmineralizowana jest spoko.
Trzymaj Koło - blog dla PRO amatorów
Wycieczki weekendowe i atrakcje turystyczne
#776
Posted 12 March 2013 - 10:22
Trzymaj Koło - blog dla PRO amatorów
Wycieczki weekendowe i atrakcje turystyczne