Podłączę się do tego tematu, bo to chyba najlepsze miejsce.
Sprawa wygląda tak, że od ponad roku używam w zasadzie tylko zegarka (Polar VM). Miałem wcześniej komputerek + czujniki, przez kilka miesięcy nawet pomiar mocy, ale w moim przypadku było to jak walenie z haubicy do komara, kompletnie niepotrzebne.
Zostałem przy zegarku, bo jest uniwersalnym wyborem jak dla mnie: ok do biegania, do wycieczkę pieszych, do innych aktywności (rozciąganie, joga, trening siłowy), no i zawsze pokazuje też godzinę gdy nie trenuję
Na rowerze jest jednak pewien problem: odczyt HR z nadgarstka pozostawia sporo do życzenia. O ile w bieganiu wydaje się być ok, o tyle na rowerze bywa, że na jakimś podjeździe umieram, a on sobie pokazuje "stary, stóweczka, oglądasz właśnie tv?". Olałbym to, gdyby nie fakt, że wyniki HR rzutują też na inne dane polara tj. Traning Load Pro, Fitspark itd. W efekcie w obecnym okresie, gdy głównie jeżdżę, to kalkulacje związane z obciążeniem, regeneracją itd. są raczej nieźle przekłamane, bo zegarek widzi często treningi lżejsze, niż są one w praktyce.
Rozwiązanie: pas na pierś oczywiście.
Ale... nie wiem, czy to ma sens. Używałem już, nie powiem, było ok, ale czy mi się przydało? Ostatnie 3-4 miesiące to kilka kg redukcji + progres jakiego nie miałem nigdy bez zalewania się toną danych, których i tak nie miałem ani czasu, ani umiejętności analizować. Teraz wygląda to tak, że po prostu 1-2x w tygodniu jadę się sponiewierać na ~2 h harpaganami lepszymi ode mnie, a poza tym jeżdżę na luzie. Zmniejszyłem objętość treningów, wyluzowałem i efekty są o wiele lepsze niż gdy kręciłem niemal codziennie (dodam jednak, że zmian było więcej, nawyki żywieniowe itd. też zupełnie inne).
Nie wiem więc, czy te wszystkie analizy są mi do czegokolwiek potrzebne. Nie celuję w wyścigi, na dobrą sprawę się z nich wycofałem po całości. Może wezmę udział w jakimś gravelowym maratonie albo duathlonie, ale to dla funu, zero spiny o wyniki itd. Od czystej szosy też odchodzę na rzecz mieszanych tras i braku ograniczeń. Bardziej motywują mnie własne PR'ki czy od czasu do czasu ataki na segmenty na Stravie, no ale powiedzmy otwarcie: czysty amator, nic więcej. Czy więc inwestowanie w pas ma sens? Jedyne zastosowanie jakie dla niego w mojej sytuacji widze to pilnowanie max. założonego tętna gdy wybieram się na trasę 200+ km, bo wtedy jest luz, rozłożenie sił itd.