To pulsometr i licznik jest ważniejszy od kasku? Jak chłopak tez tak pomyśli i kask odłoży na później w międzyczasie stając się ofiarą wypadku (czego nie życzę) to co wtedy?to fajnie mieć też pulsometr(albo dwa w jednym ).
Później odzież i kask - niedoceniany przeze mnie na początku, a następnie pedały i buty.
Kask prócz sprawnego pojazdu jest najważniejszy! Ciuchy zawsze można kupić sporo tańsze starszego typu jak kasy nie ma, jedyna wada to tylko gorsza wentylacja, ale zdrowia utraconego w wyniku braku kasku nie zrekompensujesz nigdy!
Kiedyś jeździłem bez orzeszka i nie polecam. Nawet po mieście ostatnio coraz częściej z nim jeżdżę, zwłaszcza od momentu stłuczki, która zdarzyła mi się ponad miesiąc temu i dzięki Bogu wtedy coś mnie tknęło by wziąć kask.
A co do samego treningu, to ja jeździłem bez pulsometru. Owszem, o moim pulsie podczas jazdy wiedziałem tyle, że jest większy od spoczynkowego. ;-) Więc praktycznie nic. Zawsze starałem się mocno zmęczyć, a czasem - zwłaszcza, kiedy zaczynałem poważnie jeździć każdego roku - zajeżdżałem się niemal w trupa, a zdarzało się że energię kompletnie odcinało. A to już szkodliwa przesada była.
Trzeba sobie samemu eksperymentować. Na pewno nie tłuc 15 km z jakimiś kosmicznymi prędkościami, to nonsens. Więcej km, ale mniejsza intensywność wysiłku. Nie mam pojęcia jak to napisać, konieczne jest wyrobienie w sobie tego poczucia, że jeszcze trochę można lub nie, albo... po prostu zakupić pulsometr. Ja tam nie kupuję na razie, bo z jazdy na rowerze zrobi się oglądanie pulsu i dystansu.