mikowhy, ładne są te obie maszynki. ;-)
Jaguar (nie)stety będzie raczej Huraganem. Dowód to tylko jeden wlutowany kołek na manetkę (Jaguary miał tylko dokręcana obejmę, może niektóre specjalne wersje miały dwa lutowane kołki). Sprawdź przelotkę na rurce tylnego widelca dla linki przerzutki - jeśli jest taka zdwojona, to spodziewać się należy Huragana. Czterorzędowy wolnobieg w Jagu także nie występował.
Fajnie, że dużo ma części oryginalnych. To już jest spory plus i naprawdę niewiele w takim wypadku brakuje do pełnego oryginału.
i remont Jaguara chyba sobie odpuszczę, bo czasu i odpowiedniego miejsca na dłubanie przy nim brak.
Odnów, odnów, nawet jak się okazało, że to Huragan. Polak na polskim rowerze to lepszy obraz. Bianek tam pewnie będzie od zatrzęsienia, a szosówek ZZR spodziewam się maksimum dwóch.
Generalnie trochę przy nim roboty jest, ale nie tak bardzo wiele. Ogółem, robota przyjemna. :-) Najwięcej zajmuje rozkładanie i składanie roweru. Rama to właściwie piaskowanie i malowanie, jak ma być dobrze pomalowane to pistoletem, spray jest gorszą opcją, ale nie tragiczną.
Wybieram się w tym roku ze znajomymi na początku października do Włoch na wyścig zabytkowych rowerów L'Eroica.
Zazdroszczę. ;-) Gdybym sam miał kiesę pełną, to na pewno bym pojechał. Sprzętu mi nie brakuje, odnowiony Jaguar dalej stoi i dostał nawet koła oponowe na obręczach Mavic Module E - pozostałość po próbie złożenia drugiego, tym razem treningowego Jaguarka.
No, studia jeszcze będą przeszkodą. :-/